Tom Saintfiet – człowiek, który odmienił Skorpiony, ale czy jest jeszcze dla niego miejsce?

Pięć lat bez wygranej w meczu o punkty, 172 miejsce w rankingu FIFA, zaledwie dziewięć wygranych w ciągu dekady, inaczej mówiąc, Gambia w dniu, kiedy to trenerem został Tom Saintfiet.

Tak miały się sprawy 18 lipca 2018 roku, kiedy to trenerem został belgijski obieżyświat. Namibia, Zimbabwe, Bangladesz, Malta, Trynidad i Tobago – nie popisuję się tutaj znajomością egzotycznych państw, po prostu wymieniam malutką część pracodawców Toma, których przez 21 lat kariery miał aż 22.

To tylko część kariery belgijskiego maestro. Gdybym wstawił całość, bylibyście skazani na scrollowanie do jutra. Źródło: Transfermarkt

 

Ze swoim 23 pracodawcą, ekipą Skorpionów, jest związany do dziś i można śmiało powiedzieć, że jest to najlepszy trener, jaki kiedykolwiek prowadził ekipę z najmniejszego państwa kontynentalnej Afryki. Za jego kadencji Gambia po raz pierwszy w historii awansowała na Puchar Narodów Afryki, ba, nie tylko awansowała, ale doszła aż do ćwierćfinału! Drogę do tego etapu Gambijczycy rozpoczęli już w rundzie wstępnej, od dwumeczu z Dżibuti, którzy przysporzył im niemałych problemów, awans udało się wywalczyć dopiero po serii jedenastek, wcześniej dwukrotnie padł remis 1:1.

W kwalifikacjach los umieścił Skorpiony w grupie D, wraz z Gabonem, Angolą oraz DR Kongo, grupie niełatwej, grupie, którą Gambijczycy wygrali i tym samym przypieczętowali historyczny awans!

Zajmując wtedy 150 miejsce w rankingu FIFA, Gambia została najniżej sklasyfikowanym w historii uczestnikiem Pucharu Narodów Afryki. Skazywani na pożarcie, w naprawdę silnej grupie (Mali, Tunezja, Mauretania), znów postanowili zaskoczyć wszystkich i z siedmioma punktami zapewnić sobie awans z drugiego miejsca. W 1/8 faworyzowana Gwinea nie dała rady i debiutanci z małego państewka stanęli przed historyczną szansą dostania się do strefy medalowej. Nic nie może wiecznie trwać, tak śpiewała Anna Jantar i tak też nie trwała przygoda Gambijczyków, na etapie ćwierćfinału lepsi okazali się gospodarze turnieju – Kameruńczycy, późniejsi brązowi medaliści.

Dziś Gambia jest sklasyfikowana na 120 miejscu w rankingu, a po pokonaniu Malijskich Orłów w kwalifikacjach do PNA 2024, wydają się być jedną nogą w turnieju, drugi raz w historii, drugi raz z rzędu.

Brzmi nieźle, prawda? Pomimo to, osoba Toma Saintfieta wciąż jest kwestionowana, stąd też pytanie postawione w tytule – czy jest jeszcze dla niego miejsce?

Głównym zarzutem jest zbyt defensywny styl gry, było to bardzo widoczne w pierwszym spotkaniu z Malijczykami. O ile można zrozumieć fakt, że z wyżej notowanym rywalem Gambijczycy nie pójdą na wymianę ciosów, to zamurowanie się od pierwszej minuty i niewyściubienie nosa z własnej połowy przez 45 minut wydaje się zbyt asekuracyjnym podejściem. Wiele taka taktyka zresztą nie dała, Mali strzeliło gola w 3 minucie, ostatecznie wygrywając 2-0, Skorpiony przez całe spotkanie oddały oszałamiającą liczbę celnych strzałów, konkretnie jeden.

Na Facebooku Gambijskiej Federacji Piłkarskiej można było zaobserwować dziki tłum kibiców, domagających się zwolnienia Toma i zarzucających mu hamowanie potencjału drużyny.

 

Wściekły tłum z klawiaturami zamiast wideł.

Odpowiedź na krytykę nadeszła szybko, 4 dni później ciekawszy skład, w połączeniu z bardziej ofensywną taktyką, przyniósł zwycięstwo 1-0 nad zespołem Orłów, choć z przebiegu meczu wynikało, że Skorpiony mogły wygrać go wyżej. Głosy o zwolnieniu ucichły, ale nie zniknęły kompletnie.

Jaka jest moja opinia? Faktycznie, pierwsze spotkanie opisane powyżej było tragiczne, jedno z najgorszych za kadencji belgijskiego trenera. Mając w ofensywnym arsenale takich zawodników jak Musa Barrow, Ebrima Colley, Assan Ceesay, Ali Sowe, Alieu Fadera czy Ablie Jallow, nie można zamurować bramki i liczyć na utrzymanie wyniku 0:0. Nikt nie oczekuje rzucenia się od pierwszej minuty na mocniejszego rywala i nierozważnej gry do przodu, ale mądre zarządzanie spotkaniem i szukanie swoich szans z kontry jest zdecydowanie lepszym pomysłem. Tak właśnie było w rewanżu i rezultaty były zgoła odmienne.

Podsumowując, w afrykańskich warunkach ciężko znaleźć trenera na lata, a mimo że wcześniejsze CV przedstawia Toma Saintfieta jako człowieka skaczącego od klubu do klubu, trenerem Skorpionów jest już blisko 5 lat, zna zawodników, ma swoją wizję gry (z którą nie zawsze można się zgadzać, ale w ogólnym rozrachunku jeszcze nie zawiodła), więc nie należy tego zmieniać.

Sytuacja w kadrze Skorpionów jest w końcu stabilna, awans na drugie z rzędu mistrzostwa Czarnego Lądu leży na wyciągnięcie ręki i tylko katastrofa mogłaby go odebrać. Jeśli taka katastrofa nastąpi albo po ewentualnym występie Gambijczycy zaprezentują się niezadowalająco na turnieju, wtedy będzie czas na zadanie pytania – czy dla Toma Saintfieta jest jeszcze miejsce?

Na dziś jest najlepszym możliwym wyborem i wierzę, że z nim za sterami świat jeszcze nieraz usłyszy o wyczynach Skorpionów!

One thought on “Tom Saintfiet – człowiek, który odmienił Skorpiony, ale czy jest jeszcze dla niego miejsce?

Comments are closed.