Ponad rok temu hiszpański szkoleniowiec został ogłoszony nowym selekcjonerem reprezentacji Rwandy. Po 4 latach za sterami Rwandyjczyka Vincenta Mashamiego kolejny raz przyszła pora na trenera z Europy, co miało zapewnić kadrze sukcesy. Jak to wyglądało w perspektywie czasu? Zapraszam do przeczytania!
SUKCESY? TYLKO Z KIMŚ ZZA GRANICY
Reprezentacja Rwandy w XXI wieku posiadała 20 różnych selekcjonerów. Zaledwie siedmiu z nich było Rwandyjczykami, z czego dwóch pełniło tylko rolę tymczasowego szkoleniowca. W sumie wychodzi więc na to, że wyłącznie pięciu z pełnym przekonaniem i ufnością powierzono objęcie Amavubi (przydomek reprezentacji Rwandy). Rwanda hegemonem w piłkarskim świecie oczywiście nie jest. Obecnie ciężko nawet stwierdzić, czy jest drużyną drugiego lub trzeciego szeregu w Afryce, więc naturalne jest, że w większości przypadków zagraniczni trenerzy będą posiadali szerszą wiedzę na temat piłki niż ci wychowani przez rwandyjski system szkoleniowy.
Jednak pięciu krajowych szkoleniowców z ogólnej liczby osiemnastu, jacy trenowali Amavubi na przestrzeni ostatnich 23 lat, to niespotykana liczba nawet na Czarnym Lądzie. Biorąc pod uwagę nawet Dżibuti, Czad czy Lesotho, a więc kraje gorsze piłkarsko niż Rwanda, okazuje się, że w obecnym stuleciu procent krajowych selekcjonerów w ogólnej ich liczbie był większy niż w przypadku Rwandy. W „Kraju Tysiąca Wzgórz” (bo tak określa się Rwandę) od dawna panuje przekonanie, że sukces da się osiągnąć wyłącznie z zagranicznym trenerem. I w pewnym stopniu naprawdę ciężko im się dziwić.
Największe sukcesy w historii kadry Amavubi? Pierwsze miejsce bez wątpienia to awans na Puchar Narodów Afryki w 2004 roku (pierwszy w historii i dotychczas jedyny dla Rwandy). Autor sukcesu? Serb Ratomir Dujković. Idąc dalej – zapewnienie udziału w Mistrzostwach Narodów Afryki 2011? Sellas Tetteh z Ghany. Ćwierćfinał tego turnieju w 2016? Johnny McKinstry z Irlandii Północnej. Kolejny awans na MNA w 2018? Niemiec Antoine Hey.
I tak to szło, że jedyne pozytywy związane z reprezentacyjną piłką w Rwandzie potrafili przynieść wyłącznie zagraniczni trenerzy, a już szczególnie ci z Europy. W 2018 roku postanowiono jednak dać szansę Vincentowi Mashamiemu. Odszedł dopiero w 2022. Na dzień dzisiejszy w XXI wieku żaden trener nie prowadził Amavubi dłużej niż wspomniany wyżej Rwandyjczyk. Nawet szkoleniowcy z innych krajów. Na wydłużenie czasu pracy prawdopodobnie wpłynęła też pandemia, ale nie można mu odebrać, że wykonał swoją robotę dobrze. W 2020 osiągnął ćwierćfinał Mistrzostw Narodów Afryki przegrywając w nim zaledwie 0-1 z Gwineą, a w trakcie eliminacji na Puchar Narodów Afryki 2021 w Rwandzie naprawdę uwierzyli, że mogą wrócić na ten turniej. Amavubi skończyli grupę z Kamerunem, Wyspami Zielonego Przylądka oraz Mozambikiem na 3 miejscu z 6-punktowym dorobkiem, a sprawa awansu toczyła się do ostatnich minut eliminacji. Gdyby tylko drużyna Mashamiego nie grała praktycznie całej drugiej połowy z Kamerunem w osłabieniu, a Mozambik nie wyłożyłby się na wyspiarzach, to obecny menadżer Police FC prawdopodobnie zapisałby się w historii krajowej piłki.
Prawda jest niestety taka, że dziś pozostaje tylko gdybanie. Końcówka pracy Mashamiego była jednak fatalna – brak awansu na MNA 2022 oraz 1 punkt w fazie grupowej eliminacji do Mistrzostw Świata. Coś się wypaliło i zwolnienie było nieuniknione – tej decyzji FERWAFA pod żadnym pozorem nie mam zamiaru podważać. Pozostawała więc kwestia wyboru nowego szkoleniowca.
PÓŁ ROKU W KADRZE KAZACHSTANU U-19? ZWOLNIONY Z DRUGIEJ LIGI POLSKIEJ? BIERZEMY GO!
29 marca 2022 roku nowym selekcjonerem reprezentacji Rwandy oficjalnie ogłoszony został więc Hiszpan Carlos Alos Ferrer. Nawet w tamtym momencie chciałem wierzyć, że federacja rwandyjska dokonała dobrego, przemyślanego wyboru, ale ciężko było temu ufać. Wystarczyło zajrzeć w jego CV i człowiek dowiadywał się, że nowy trener nie potrafił wytrzymać pół roku w cypryjskim EN Paralimniou, katarskim Qatar SC, FAR Rabat z Maroko, czy nawet Pogoni Siedlce, a jego jedyny kontakt z reprezentacyjną piłką to prowadzenie kadry U19 Kazachstanu. Zresztą również pół roku. Jedynym miejscem, gdzie faktycznie dobrze się spisał, był Kajrat Ałmaty, z którym w sezonie 2017 skończył na 2. miejscu w tabeli oraz zwyciężył w Pucharze Kazachstanu rok później. Patrząc jednak na to, że miało to miejsce ponad 4 lata przed momentem objęcia Amavubi, to trzeba było brać te osiągnięcia z dystansem. Do tego dochodziła gadka typu „Sukces możemy osiągnąć wyłącznie razem” czy „Cała kadra potrzebuje bezgranicznego wsparcia kibiców” i już zapalała się pewna lampka w kontekście innego trenera z półwyspu iberyjskiego, o którym wie doskonale każdy kibic polskiej reprezentacji.
OFFICIAL: Coach @CarlosAlos_ signs a 1-year contract as new Head Coach of @AmavubiStars …
Carlos Alós Ferrer ni we mutoza mushya w’Amavubi mu gihe cy’umwaka.
Afite imyaka 47, @FERWAFA imaze kubyemeza.
Ni u bwa mbere atoje ikipe y’igihugu ku mugabane w’Africa.
@bbfmumwezi pic.twitter.com/mxDFuJTTXH
— IMFURAYACU Jean Luc (@imfuraluc01) March 29, 2022
Nawet mając pewne zastrzeżenia jeszcze w dzień samego ogłoszenia zawarcia umowy postanowiłem, że nie zamierzam wydawać za wcześnie osądów i poczekam do zakończenia pierwszych eliminacji. Takimi są obecne kwalifikacje do PNA 2023, które jeszcze nie dobiegły końca, jednak werdykt da się ogłosić już na dzień dzisiejszy.
NIEZROZUMIAŁE WYBORY, ODSTAWIENIE LIDERÓW
Z podsumowaniem jednak póki co się wstrzymajmy i przeanalizujmy dotychczasowy rok pracy Hiszpana w detalach. W czerwcu 2022 roku nadchodził jego debiut przeciwko Mozambikowi w eliminacjach do Pucharu Narodów Afryki i naturalnie trzeba było wysłać powołania. Pierwsza selekcja – w mojej ocenie – wypadła dobrze. Pojawiło się trochę kontrowersji w związku z odstawieniem liderów reprezentacji, jak Ernest Sugira, Jacques Tuyisenge czy Haruna Niyonzima, a więc rekordzistę pod względem występów dla Amavubi oraz ówczesnego kapitana kadry, jednak wymienieni piłkarze faktycznie przestawali dawać kadrze jakość, więc było to odważne, ale raczej słuszne posunięcie. Trzeba było jednak uważać, aby nie wyrzucać zbyt wielu liderów, bo taka rewolucja nie mogła się dobrze skończyć. Rwanda na wspominanym czerwcowym zgrupowaniu zremisowała 1-1 z Mozambikiem na wyjeździe oraz przegrała u siebie 0-1 z Senegalem po bramce Sadio Mane z karnego w 98. minucie. Mówiąc w pełni obiektywnie – nie najgorszy start.
JUST IN: Amavubi Head Coach, Carlos Alós Ferrer drops both Captain Haruna Niyonzima and Vice Captain Jacques Tuyisenge for the #AFCON2023 Qualifiers.
Salomon Nirisarike is the new Captain.
Provisional squad👇🏾 pic.twitter.com/ga3wJQ8nfi
— The New Times (Rwanda) (@NewTimesRwanda) May 20, 2022
Z każdymi kolejnymi powołaniami robiło się jednak coraz dziwniej. We wrześniu Rwanda grała towarzysko z Gwineą Równikową oraz… St Eloi Lupopo. Nie kojarzycie tej reprezentacji? Nic w sumie dziwnego, bo to klub piłkarski z Demokratycznej Republiki Konga. Wracając jednak do powołań – Carlos Alos Ferrer postanowił zrezygnować z kolejnych liderów kadry. Tym razem odpadł Djabel Manishimwe, a więc jeden z najlepszych pomocników ligi i wieloletni reprezentant kraju, czy nawet Abdul Rwatubyaye – absolutny lider defensywy Amavubi, świeżo upieczony mistrz Macedonii Północnej z FC Shkupi, z którym ostatecznie nie przedłużył kontraktu, ponieważ całą rundę wiosenną leczył zerwane więzadła krzyżowe. Był po poważnej kontuzji, lecz lato spędził trenując z Rayon Sports i twierdził, że jest w 100% gotowy na powrót do gry. W kadrze i wokół reprezentacji zaczęło się robić coraz więcej zamieszania i uwag w stronę selekcjonera.
Ciekawiej jednak się robi, jak zaczniemy rozmawiać o tym, kogo powołał Hiszpan. Stwierdził on wówczas, że Rwanda musi zacząć sięgać po piłkarzy, którzy posiadają rwandyjskie obywatelstwo, jednak wychowali się i mieszkają kompletnie gdzie indziej. I o ile w pełni popieram taką decyzję, bo od lat widzimy, że wiele afrykańskich reprezentacji buduje swoją siłę na zawodnikach, którzy często wcześniej nawet nigdy nie byli w danym kraju, tak uważam, że trzeba to robić z głową. W reprezentacji Rwandy tak jednak nie postąpili. Na wrześniowym zgrupowaniu ujrzeliśmy wówczas aż 6 debiutantów, którzy nigdy nie grali w rwandyjskim klubie. Dwa czy trzy wydawały się faktycznie sensowne – Sven Kalisa oraz Glen Habimana, którzy w miarę regularnie grali w lidze Luksemburga, czy Gilbert Ishimwe występujący w 3. lidze szwedzkiej. Powołania wydawały się sensowne, jednak żaden z nich póki co nie odegrał ani trochę znaczącej roli w reprezentacji Amavubi. Do tego dochodził Trey-Ryan Itangishaka z rezerw Standardu Liege, który nigdy nie zagrał w seniorskiej piłce, czy 17-letni Hakim Sahabo z akademii Lille, który podobnie nie poznał smaku poważnych rozgrywek. Itangishaka w wieku 22 lat obecnie pozostaje bez klubu oraz dalej bez debiutu w I drużynie jakiegokolwiek klubu, a Sahabo, który wówczas wydawał się najdziwniejszym wyborem, zadomowił się w kadrze Rwandy fenomenalnie. Podchodziłem do tego wyboru najbardziej sceptycznie spośród wszystkich powołań, a dzisiaj jestem konduktorem hype-train’u tego chłopaka, który wywalczył sobie transfer do Standardu Liege. Jeśli coś pozytywnego przychodzi mi na myśl w związku z kadrą Ferrera, to właśnie namówienie Hakima na występowanie w koszulce Amavubi.
Marcowe zgrupowanie i kluczowe starcia z Beninem w eliminacjach na PNA to kolejne odstawienie ważnych piłkarzy. Tym razem padło na Lague Byiringiro z APR FC oraz Faustina Usengimany, świeżego wówczas mistrza Mozambiku. Hiszpański szkoleniowiec chwilowo zrezygnował ze ściągania piłkarzy zza granicy, jednak postawił na kolejnych 5 debiutantów – tym razem z rwandyjskiej ligi. Były to jednak powołania… nijakie. Rwanda „przegrała” ten „dwumecz” 1-4, a żaden z debiutantów nie powąchał murawy.
Przechodzimy teraz do czerwca, a więc spotkania z Mozambikiem o być, albo nie być w eliminacjach na Puchar Narodów Afryki 2023. Meddie Kagere, absolutna legenda rwandyjskiej piłki i ikona ostatnich lat tanzańskiej Simby – w odstawkę. Kto na jego miejsce? Patrick Mutsinzi występujący w rezerwach Al-Wahda ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Meddie co prawda ma już 38 lat, a Patrick to być może wielki talent, jednak nie wiem, czy takie kombinacje w momencie, kiedy reprezentacja jest pod ścianą, są konieczne. Do tego powołanie otrzymał Noe Uwimana z rocznika 2005, który wówczas grał w rezerwach Philadeplhi Union, a kilkanaście dni temu dołączył do drużyny z lig akademickich w USA. W kadrze nie zadebiutował, ponieważ opuścił zgrupowanie z powodu kontuzji. Choć i tak wątpię, czy dostałby szansę w meczu z Mozambikiem. Przegranym zresztą 0-2, przez co Rwanda odpadła z walki o PNA.
GERARD GOHOU I NIEWIDZIALNA ŻÓŁTA KARTKA
Opisując wrześniowe zgrupowanie, wspomniałem o sześciu debiutantach, a wymieniłem jedynie pięciu. To dlatego, że dla jednego z nich chciałem sobie zostawić osobne miejsce. Kojarzycie może Gerarda Gohou? Jeśli nie jesteście fanami kazachskiej ligi, to w sumie nic dziwnego, że nie. Ja przed powołaniem o jego istnieniu kompletnie nie miałem pojęcia. Jest on jednak trzykrotnym mistrzem Kazachstanu oraz trzykrotnym królem strzelców kazachskiej Premier Ligi. Jak na warunki rwandyjskiej piłki, naprawdę godne podziwu osiągnięcia, i nawet w wieku 33 lat (tyle miał w momencie powołania), wydawało się, że Amavubi zyskują spore wzmocnienie.
Problem tylko w tym, że nikt nie potrafi udowodnić, że ma on rwandyjskie korzenie.
Gerard urodził się i wychował na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Jest nawet reprezentantem U23 tego kraju. Ani imię, ani nazwisko, ani kompletnie nic innego nie wskazuje na to, żeby miał on jakieś powiązanie z „Krajem Tysiąca Wzgórz”. No, może jedna kwestia łączy go z reprezentacją Amavubi.
Kajrat Ałmaty. Z tym klubem Gerard zdobywał wszystkie wymienione wcześniej przeze mnie osiągnięcia. Coś Wam już mówi ten klub? Tak, to właśnie tej drużyny trenerem w sezonie 2017/18 był Carlos Ferrer, obecny szkoleniowiec reprezentacji Rwandy. Z Gohou pracowali razem, co prawda jedynie pół roku (klasyk dla Hiszpana), jednak jest to wystarczające, aby podejrzewać jakiś przekręt. Gerard zadebiutował na wrześniowym zgrupowaniu, a w listopadowym meczu z Sudanem zdobył nawet piękną bramkę. Pozostaje jednak kwestia tego, że były to wyłącznie spotkania towarzyskie. Na oficjalne Iworyjczyk (bo chyba taka jest jego jedyna narodowość) nie dostał jeszcze ani jednego powołania, a temat o jego grze dla Rwandy kompletnie ucichł.
OFICJALNIE: Reprezentacja 🇷🇼Rwandy ukarana walkowerem 0-3 za to, że w spotkaniu z Beninem🇧🇯 wystąpił Kevin Muhire, który powinien być zawieszony za zółte kartki.
Szanse na awans na Puchar Narodów Afryki już praktycznie przekreślone.#AfrykaGra pic.twitter.com/1kEehMEhaS
— Rwandyjska Piłka 🇷🇼 (@RwandyjskaPilka) May 17, 2023
Natomiast w kontekście spotkań z Beninem w marcu obecnego roku słowo „przegrała” umieściłem w cudzysłów nie z przypadku. Oba spotkania zakończyły się remisami 1-1, jednak za starcie domowe Amavubi zostali ukarani walkowerem. Powód? W spotkaniu wystąpił Kevin Muhire, który powinien pauzować za żółte kartki. Jak się później wyjaśniło, wina leżała głównie po stronie kadry sędziowskiej poprzedniego meczu, ponieważ w raporcie nie zapisali oni kartki dla Muhire, chociaż w trakcie spotkania ewidentnie została mu ona pokazana. Czterech arbitrów zostało za ten incydent zawieszonych przez CAF, jednak walkower dla Rwandy nie został cofnięty i w pewnym stopniu trudno się temu dziwić. Każdy widział żółtą kartkę dla Kevina i ktoś ze sztabu powinien wziąć to pod uwagę.
PODSUMOWANIE
Pierwszy rok pracy Carlosa Alosa Ferrera w roli szkoleniowca reprezentacji Rwandy jest kiepski i ciężko temu zaprzeczyć. Fatalne wyniki, nieudane eliminacje, afera z walkowerem czy absurdalne powołania z Gerardem Gohou na czele. A to wszystko w lekko ponad 400 dni. Poszukiwanie utalentowanych piłkarzy z rwandyjskimi korzeniami to dobra droga do podniesienia poziomu kadry, jednak nie może się odbywać kosztem obecnej reprezentacji. Nie każdy zawodnik zza granicy to Hakim Sahabo, a wpychanie go do drużyny Amavubi tylko dlatego, że gra w rezerwach lub młodzieżowych grupach klubu z mocnej ligi, albo występuje na niższym poziomie w Szwecji lub Francji, to nie jest dobry kierunek. Oczywiście piłkarze jak Warren Kamanzi (Toulouse) czy Joel Mvuka (Lorient) są całkowicie poza zasięgiem Rwandy, ponieważ mają szansę grać, jak w tych przypadkach, dla Norwegii, więc FERWAFA z Ferrerem na czele musi szukać potencjalnych reprezentantów na półkach niżej. Powinno się to odbywać jednak z rozumem. Reprezentacja nie może cierpieć na eksperymentach, a tak się obecnie dzieje, bo wyniki są fatalne.
Pozostaje też kwestia tego, czy Hiszpan w ogóle ma odpowiednie predyspozycje do prowadzenia reprezentacji Rwandy. Zwolnienie Mashamiego było słuszne, jednak powątpiewam, czy wybranie na to stanowisko Carlosa Alosa Ferrera było odpowiednią decyzją. W „Kraju Tysiąca Wzgórz” istnieje przekonanie, że sukces odniosą jedynie z zagranicznym trenerem. Jednak jeśli już tak bardzo chcieli kogoś z Europy, to można było poszukać lepszego kandydata.
Na ten moment jednak my, kibice, nie jesteśmy nic w stanie z tym zrobić. Kontrakt z Hiszpanem został przedłużony o dwa lata (do 30 czerwca 2025), więc albo będziemy musieli się z nim przemęczyć kolejne miesiące, albo drugi okres będzie zdecydowanie lepszy.