Afryka i jej klejnoty – Jak bardzo opłaca się sprowadzanie graczy bezpośrednio z Czarnego Lądu?

Skauting jest nieodłącznym elementem prowadzenia drużyny piłkarskiej. Każdy klub powinien posiadać szeroko rozwiniętą sieć skautów, dzięki temu będzie miał możliwość dostrzeżenia młodych talentów, zanim te zostaną gwiazdami, a ich wartość osiągnie miliony euro. Zespoły coraz częściej sprowadzają zawodników bezpośrednio z Afryki, koszt takiej transakcji jest praktycznie zerowy, a potencjalny zysk może przerosnąć go kilkukrotnie.

Estończyk potrafi

Jeśli ktoś śledzi regularnie mój profil na Twitterze, to o współpracy Paide Linnameeskond z Realem de Banjul wie wszystko. Więc jeśli zaliczacie się do tej grupy, możecie potraktować ten podpunkt jako repetytorium, ale spokojnie, sprawdzianu nie będzie! Całą resztę zapraszam na krótki opis całego modelu oraz korzyści, jakie dzięki niemu osiąga „Estońska Barcelona”.

Paide to klub z zaledwie kilkutysięcznego miasta o tej samej nazwie. Współpracę z jednym z najbardziej utytułowanych klubów Gambii rozpoczął transfer Alasana Jatty, 1 stycznia 2019.

Okazał się strzałem w dziesiątkę! Gambijski snajper w 18 meczach zdobył 16 bramek, do których dołożył 4 asysty i już w sierpniu opuścił Estonię. Jego nowym pracodawcą został Viborg FF, występujący wówczas na zapleczu duńskiej ekstraklasy, a Paide na tej transakcji zarobiło 100 tysięcy euro. Siedem miesięcy, darmowy transfer i taki zysk dla małego estońskiego klubu? Nieźle!

Krótko po Jattcie do Estonii trafił inny Gambijczyk, Muhammed Sanneh. Zabawił tutaj rok, odszedł za 125 tysięcy euro do Banika Ostrawa, choć nie można postrzegać tej kwoty jako 100% zysku, ponieważ Paide zapłaciło Realowi de Banjul za jego sprowadzenie jakaś małą, nie podaną do publicznej wiadomości, kwotę.

Najbardziej utalentowany Skorpion przybył do tego nadbałtyckiego państwa w styczniu 2022. Ebrima Singhateh, bo o niego chodzi, przeszedł drogę podobną do Jatty, w pół roku rozstrzelał ligę i zapracował na transfer do lepszego klubu. 24 bramki i 2 asysty w 39 spotkaniach dla pierwszej i drugiej drużyny sprawiły, że parol na młodego napastnika zagięła Slavia Praga. Kwota transferu nie została ujawniona, ale pewne jest, że była jeszcze wyższa, niż w wyżej wymienionych przypadkach.

Gambijskie świry

 

Oczywiście zdarzają się przypadki, kiedy to sprowadzany gracz nie przystosuje się do europejskich warunków i jego transfer okaże się niewypałem. Tak było w przypadku Fodaya Darboe, który trafił do Paide w lipcu 2022 roku, w ramach wypożyczenia. Kilka miesięcy temu wrócił do macierzystego Realu de Banjul i na tym zakończyła się jego europejska przygoda, przynajmniej na teraz. Tutaj klub nie zarobił, a jedynie stracił – na pensji wypłacanej Foday’owi przez kilka miesięcy, inaczej mówiąc, raczej nie zbankrutują z tego powodu.

Słowem podsumowania, nawet gdyby kolejnych 10 Gambijczyków okazało się niewypałami, wspomniana trójka zapewniła Paide taki zysk, że dalej będą zdecydowanie na plus, a przecież w klubie dalej jest chociażby Ebrima Jarju. Sześciocyfrowe kwoty w euro to dla małego nadbałtyckiego klubu naprawdę pokaźny zastrzyk gotówki, zapewniający stabilizację finansową. Wystarczą do tego jedynie chęci, bo na podanym przykładzie udowodniłem, że to nie możliwości finansowe są tutaj decydującym czynnikiem.

Łotwa rajem dla napastników

Teraz wyjdę ze swojej strefy komfortu, bo tematem nie będą Gambijczycy, ale na szczęście coś tam o afrykańskiej piłce wiem, więc i tutaj podzielę się z Wami moją błyskotliwą i jak zwykle trafną analizą!

Zostajemy nad naszym pięknym Morzem Bałtyckim, ale tym razem na celownik bierzemy kraj, którego stolica nazywana jest „Paryżem Północy” (też pierwsze słyszę, skopiowałem to z neta).

Na pierwszy ogień idzie Tosin Aiyegun, Benińczyk, który do JFK Ventspils trafił prosto z nigeryjskiego Realu Sapphire. Ten urodzony w Nigerii snajper dla klubu z Windawy rozegrał 89 spotkań, w których 35-krotnie znajdował drogę do siatki, a kolegów ostatnim podaniem obsłużył 20 razy. W 2017 roku, podczas swojego pierwszego sezonu, Tosin zdobył swoje pierwsze europejskie trofeum – Puchar Łotwy!

Latem 2019 zgłosił się po niego FC Zurich, wykładając na stół 450 tysięcy euro. Kwota ta została zaakceptowana, a Benińczyk stał się bohaterem drugiej najdroższej sprzedaży w historii klubu. Warto dodać, że jego pobyt w Szwajcarii właśnie dobiegł końca, po 4 latach, w trakcie których został mistrzem Szwajcarii, Aiyegun 25 lipca trafił do Lorient za 4 miliony euro!

A kto pobił rekord sprzedażowy JFK Ventspils? Jakżeby inaczej, piłkarz sprowadzony bezpośrednio z Afryki! Adeleke Akinyemi, który 37 razy wpisywał się na listę strzelców, asystując przy tym 5-krotnie, a to wszystko w trakcie 50 spotkań! Sprowadzony za 10 tysięcy euro Nigeryjczyk, po upływie półtora roku zapewnił swojemu klubowi zastrzyk gotówki w postaci 700 tysięcy tejże waluty! Kwoty naprawdę robią wrażenie.

Bo robią, prawda? A jeśli jeszcze nie zrobiły, to teraz mam dla Was prawdziwą bombę!

Toluwalese Emmanuel Arokodare, po prostu Tolu, gigant z Nigerii, który na Łotwę trafił w lipcu 2019. Karierę rozpoczął w akademiach piłkarskich w ojczyźnie, gdzie został wypatrzony przez skautów z Europy. Na testy zaprosiły go Freiburg oraz Toulouse, przeskok okazał się jednak zbyt duży, więc z okazji skorzystała Valmiera, dziś można powiedzieć, że była to jedna z lepszych decyzji w historii klubu.

Mierzący 197 cm napastnik rozegrał dla nadbałtyckiej ekipy 32 spotkania, co przełożyło się na 22 bramki oraz 4 asysty. Już po roku opuścił Łotwę, choć początkowo w ramach wypożyczenia, za które FC Koln zapłaciło 500 tysięcy euro! Niestety pobyt w Kolonii nie należał do szczególnie udanych, 127 minut w przeciągu całego sezonu i brak jakichkolwiek liczb w ofensywie. Nie zniechęciło to jednak francuskiego Amiens, które mając na względzie poprzedni, nieudany sezon, wypożyczyło Tolu całkowicie za darmo. Rzeczone wypożyczenie trwało półtora roku, w trakcie niego Nigeryjczyk zdobył 21 bramek i 4 asysty, dzięki czemu trafił na radar Genku. Amiens musiał działać szybko, wykupiło Tolu z Valmiery za 2,5 miliona euro, a następnie sprzedało go do Belgii za dwukrotność tej kwoty! Tym samym Łotysze zarobili łącznie 3 miliony euro na zawodniku sprowadzonym z afrykańskiej akademii. Pomyśleć, że na ich miejscu mógł być jakiś polski klub…

Tolu celebrujący bramkę w debiutanckim meczu dla Genku

 

Polak nie potrafi, a może nie chce?

No właśnie, na co czekają nasze kluby? Oczywiście nie oczekuję, że piłkarzy bezpośrednio z Afryki będą sprowadzać kluby z czołówki Ekstraklasy, ale te mniejsze? Nie wspominając już pierwszoligowych zespołach.

Celowo użyłem drużyn z lig bałtyckich jako przykładu, w celu pokazania, że to nie finanse stoją na przeszkodzie. Nikt nie powie mi, że klub z malutkiego estońskiego miasteczka jest bogatszy od ekip występujących na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce. Chociażby te 125 tysięcy euro, jakie Paide zarobiło na Muhammedzie Sannehu, byłoby rekordową sprzedażą między innymi: Chrobrego Głogów, GKS’u Tychy czy Słoniów z Niecieczy.

Co w takim razie stoi na przeszkodzie? Też chciałbym wiedzieć. Dzięki prowadzeniu Twitterowego konta, miałem przyjemność poznać agenta piłkarskiego z Gambii i wiem, że była szansa na oglądanie co najmniej dwóch reprezentantów Gambii U-20 na boiskach I ligi, w niedawno rozpoczętym sezonie.

Mahmudu Bajo, urodzony w 2004 roku defensywny pomocnik, uczestnik młodzieżowego PNA, gdzie Młode Skorpiony wywalczyły srebrny medal, oraz MŚ, podczas których Gambia wygrała grupę, pokonując po drodze Francję, a następnie odpadła po wyrównanym meczu z Urugwajem, późniejszym Mistrzem Świata do lat 20. Ten właśnie zawodnik był zainteresowany grą w Polsce, nawet w I lidze. Chętny oczywiście się nie znalazł, więc okazję wykorzystała Podbrezova, czwarta drużyna minionego sezonu ligi słowackiej. Warto podkreślić, że nie mówimy tutaj co prawda o zawodniku z ligi afrykańskiej, ponieważ Bajo spędził 2 lata w rezerwach Granady, a i tak okazał się nieatrakcyjny dla polskich drużyn.

Drugi chłopak to Bakary Jawara, 20-letni prawy obrońca, do niedawna zawodnik rodzimego Fortune FC. Zainteresowanie wykazywała Arka Gdynia, o czym informowałem tutaj – Gdynianie złożyli nawet ofertę gambijskiemu klubowi. Próbowali sprowadzić jednego z bardziej utalentowanych afrykańskich bocznych obrońców za darmo. Propozycja została od razu odrzucona, wspominałem co prawda, że taka polityka transferowa nie wymaga dużych nakładów finansowych, ale nigdzie nie napisałem, że afrykańskie talenty można wyciągnąć całkowicie za darmo. Bakary ostatecznie trafił do FK Pohronie, słowackiego klubu występującego na drugim poziomie rozgrywkowym. Nasi sąsiedzi zaproponowali wypożyczenie z opcją wykupu, za które również uiścili niewielką opłatę. Kwota nie została podana do wiadomości publicznej, ale nie posądzam Pohronia o przesadną rozrzutność.

Równocześnie do klubu trafił Musa Jatta, dotychczas obrońca gambijskiego BST Galaxy, grającego na drugim poziomie rozgrywkowym. Warto wspomnieć, że europejską karierę w Pohroniu rozpoczynał Alieu Fadera, który po półtora roku został sprzedany za 800 tysięcy euro do Zulte Waregem, które tego lata zarobiło na nim 4 miliony euro od Genku.

Oczywiście w Gdyni wylądował całkiem niedawno inny Gambijczyk – Modou Camara, 22-letni środkowy obrońca. Problem w tym, że opinie o nim z Gambii są takie – „nie wyróżnia się niczym szczególnym, trafił do Arki, bo był za darmo”.

Na górze róże, na dole gitara, za darmo przyszedł, Modou Camara

Jak można było się spodziewać, w pierwszej drużynie Camara nie zadebiutował, trochę pograł na poziomie IV ligi, w rezerwach Arkowców, a z relacji osób, które widziały go w akcji, nawet tam wyglądał źle. W lipcu został wypożyczony do Olimpii Grudziądz, ale w pierwszej kolejce nie powąchał murawy.

Taki zawodnik może skutecznie zniechęcać kluby, jak i kibiców do przychylnego spojrzenia na rynek afrykański. Ale powyższy transfer to nie jest wynik mądrego skautingu, a podejścia „za darmo to i Camara dobry”. No niestety nie, jakby do niego dopłacili, to też umiejętności mu nie przybędzie.

Sam jestem w stanie wymienić na szybko kilku graczy z ligi gambijskiej, jak najbardziej w zasięgu naszych pierwszoligowców i z potencjałem na wielkie rzeczy.

Haruna Rashid Njie, Salifu Colley, Dembo Saidykhan, Alieu Barry, Abdoulie Baldeh – chłopaki z roczników 2002-2005, do wyjęcia za bezcen, a talent naprawdę wielki, polecam się przyglądać.

Podsumowania słów kilka

Jeśli ten tekst nie przekonał Was, że na młodych Afrykańczyków warto stawiać, nie przekona Was prawdopodobnie nic. Oczywiście jako kontry można użyć graczy z Czarnego Lądu ostatnio występujących w Ekstraklasie. Ale umówmy się, 29-letni Cheikhou Dieng albo 31-letni Mike Cestor to raczej nie są młode perełki, na których można zyskać.

Nie wspomniałem chociażby o współpracy Metz z senegalskim Generation Foot, dzięki której do Francji trafiło wielu utalentowanych chłopaków, między innymi Pape Matar Sarr, sprzedany po roku w klubie do Tottenhamu za 16,9 miliona euro!

Skupiłem się na bardziej przyziemnych z naszej perspektywy ligach, nawet słabszych od naszej, żeby pokazać, że tak naprawdę każdy może sprowadzać talenty, zanim te staną się gwiazdami.

Jako ciekawostkę mogę podać, że łotewska Auda FC na skauta zatrudniła człowieka prowadzącego na Twitterze profil Football Scout – Africa. Niecodzienny ruch, ale bardzo ciekawy, ktoś taki na pewno ma większą wiedzę, niż byli piłkarze zatrudniani po znajomości na podobnych stanowiskach.

Czy doczekamy się czasów, kiedy polskie kluby efektywnie będą penetrować afrykański rynek? Na dziś nic na to nie wskazuje, ten tekst prawdopodobnie nie przyczyni się do rewolucji, ale dziękuję za przeczytanie każdemu kto dotarł aż tutaj!

Share via
Copy link