Do celu, pokonując przeszkody – podsumowanie występu Polek w Lidze Narodów

W kwestii przypadku dominują dwie skrajnie przeciwne filozofie – albo on nie istnieje, albo to on rządzi światem. Ciężko jednak nie odnieść wrażenia, że to właśnie przypadek wykreował większość bohaterek ostatniej kampanii polskich piłkarek – zakończonej we wtorek Ligi Narodów.

Już pierwsze, wrześniowe spotkania – wyjazdowe z Greczynkami i domowe z Ukrainkami – zmusiły trener Ninę Patalon do szukania zastępstw w trzonie drużyny. Do nieobecności Pauliny Dudek zdążyliśmy się przez blisko rok przyzwyczaić, podobnie jednak jak do myśli, że na jesień wicekapitan reprezentacji powróci do wyjściowej jedenastki. Toteż gdy Małgorzata Mesjasz przeszła operację biodra, byliśmy świadomi tego, że wciąż obok Małgorzaty Grec będzie grała jednak z naszych podstawowych stoperek. Tymczasem drugie zerwanie więzadła krzyżowego przez Dudek spowodowało, że Grec – obrończyni dobra, choć „elektryczna” i odpowiedzialna za kilka straconych przez naszą reprezentację (a także i przez Dijon FCO) bramek – nagle miała stać się liderką środka naszej obrony, w partnerstwie z Oliwią Woś bądź Wiktorią Zieniewicz.

A gdy Grec w ostatnich minutach meczu w Gdyni taktycznym faulem uratowała nas od straty punktów, kosztem czerwonej kartki i pauzy w meczu z Serbkami, do Tychów jechaliśmy z przerażeniem, za pilnowanie gwiazdy Bayernu, Jovany Damnjanović, odpowiedzialne miały być Zieniewicz wespół z Woś. Mające na koncie pięć meczów w reprezentacji. Łącznie. Duet ten kończył również zmagania Ligi Narodów w grudniu, gdy Grec wykluczyła doznana w Starej Pazovej kontuzja ręki. Bez wątpienia wymuszone wejście Zieniewicz i Woś – do tej pory czwartego i piątego wyboru na pozycję środkowej obrończyni (a przecież w lutym w jednym z towarzyskich spotkań ze Szwajcarkami na tej pozycji testowana była też Adriana Achcińska) – okazało się odkryciem rozgrywek. Czy odkryciem na miarę awansu w tej reprezentacyjnej hierarchii? Zawieśmy to pytanie do czasu jak najszybszej, miejmy nadzieję, rekonwalescencji stoperek Milanu, PSG i Dijon.

Kolejną piłkarką trzonu zespołu, która wypadła z kadry przed startem Ligi Narodów, była Weronika Zawistowska. Jej absencja zbiegła się w czasie z wygaszeniem personalnych niesnasek pomiędzy selekcjoner Patalon i Eweliną Kamczyk, które skrzydłową Fleury wyłączyły z gry w reprezentacji na półtora roku. Powrót do kadry zanotowała jednak najlepszy z możliwych – już w pierwszej minucie pierwszego meczu zanotowała asystę przy golu Ewy Pajor. Tych asyst Kamczyk w Lidze Narodów miała w sumie cztery, ale nigdy nie dowiemy się, czy gdyby nie kontuzja Zawistowskiej, dostałaby tyle minut (421 – w Tychach pauzowała za kartki) na boisku w jesiennych meczach reprezentacji.

Jesień 2023 to również powrót na boisko Adriany Achcińskiej – najpierw w barwach FC Köln, a później w reprezentacji. Wprowadzana powoli do gry po wielomiesięcznej przerwie spowodowanej operacją kolana, okazała się znakomitym uzupełnieniem środka pola. Przed kontuzją można było zastanawiać się, czy jej postęp podczas gry w Kolonii nie wyhamował. Po kontuzji przypominają się te najlepsze występy Ady, jeszcze z czasów SMS-u Łódź – chociaż tak jak mamy nadzieję, że te najgorsze czasy już za nią, tak te najlepsze jeszcze ją czekają. Nagle na boisku znalazło się miejsce i dla Achcińskiej, i dla Tanji Pawollek, i dla Dominiki Grabowskiej (również wracającej po kontuzjach do reprezentacji tej jesieni), i dla Klaudii Lefeld – ten kwartet oglądaliśmy w wyjściowym składzie w Stalowej Woli, gdy Grabowska została przesunięta na skrzydło w miejsce Natalii Padilli-Bidas.

A przecież konkurencja na środku pola jest olbrzymia – jeśli doliczymy do tych piłkarek choćby Natalię Wróbel – wprowadzaną regularnie w Lidze Narodów na boisko przez Ninę Patalon z ławki, Nikol Kaletkę czy Kingę Kozak. I to właśnie pomocniczka Glasgow City uzupełnia wyliczankę tych, dla którym los może nie tyle dał szansę do zabłyśnięcia jesienią 2023 roku, ale z pewnością wiele ułatwił. W pięciu meczach zagrała tylko 36 minut, wchodząc na boisko w Tychach z ławki. Po meczu w Sosnowcu, trener Nina Patalon przyznała, że planowała również i z Grecją Kingę wprowadzić na boisko, jednak wobec kontuzji Klaudii Lefeld na rozgrzewce, Kozak „awansowała” do wyjściowej jedenastki. W meczu z Grecją – który selekcjonerka określała nie jako „ostatni mecz w dywizji B”, ale jako „pierwszy mecz przygotowujący do eliminacji EURO 2025” – odegrała pierwszoplanową rolę, rozpoczynając od strzału w poprzeczkę, później dając się złapać na spalonym, aż wreszcie strzelając swojego drugiego gola w reprezentacyjnej karierze i ustalając wynik spotkania na 2:0 (choć również i za jej sprawą wynik mógł być inny, gdyby sędzia po jej zagraniu ręką podyktowała rywalkom rzut karny).

Oczywiście, mówiąc o bohaterkach Ligi Narodów, nie można nie wspomnieć o tych, których rola w reprezentacji jest niepodważalna – zaczynając od Ewy Pajor, która jednak oprócz bramek zanotowała też trzy strzały w słupki, przez Natalię Padillę-Bidas, fantastycznie broniąc i wyłuskującą, wydawałoby się, z łatwością piłkę rywalkom Tanję Pawollek, pilnujące boków obrony Sylwię Matysik i Martynę Wiankowską, ale także bramkarki. Kinga Szemik i Katarzyna Kiedrzynek rozegrały po trzy mecze w tych rozgrywkach, a kibice Biało-Czerwonych mogą tylko żałować, że jest to jedyna pozycja na boisku, na której nie można w tym samym momencie mieć dwóch piłkarek na boisku. O ile zaskakująco bluza z numerem 1 po powrocie Kiedrzynek do reprezentacji pozostała u Szemik, o tyle rywalizacja o miejsce między słupkami naszej bramki może okazać się nierozstrzygnięta jeszcze przez długi czas.

W dywizji B Polki trafiły do najtrudniejszej grupy – Serbki, Ukrainki i Greczynki wydawały się najmocniejszymi rywalkami, na jakie można było trafić. Pomimo dużych kadrowych osłabień, kończymy te zmagania bez porażki, z jednym remisem w Starej Pazovej, postępem, jakim były stosunkowo spokojne końcówki grudniowych meczów w porównaniu z nerwami, jakie przeżywali kibice w ostatnich minutach poprzednich czterech spotkań, a także z nowymi odkryciami – a najważniejszym z nich jest to, że strata podstawowych piłkarek, wydawałoby się, o kilka klas lepszych od swoich zmienniczek, nie oznacza jeszcze tego, że nie da się ich w godny sposób zastąpić. Przed naszymi piłkarkami rywalizacja w dywizji A – w gronie najlepszych drużyn Starego Kontynentu. Doświadczenia z ostatnich miesięcy tę kadrę mogą wzmocnić, ale nawet po powrocie tych, które poszczególne mecze lub całe rozgrywki straciły z przyczyn zdrowotnych, każde spotkanie następnej edycji Ligi Narodów będzie wielkim sprawdzianem dla tej grupy. Cel jednak pozostaje niezmienny – historyczny awans na mistrzostwa Europy, którego potrzebuje nie tylko to najzdolniejsze pokolenie polskich piłkarek, nie tylko ich wierni kibice i towarzyszący im dziennikarze, ale cała piłka nożna kobiet w Polsce. A może nawet w tej części Europy.

Wojciech Nowakowski

źródło obrazka wyróżniającego: Łączy Nas Piłka

Share via
Copy link