Kącik Jagiellonii Białystok #3: Rok Adriana Siemieńca w Jagiellonii

Rok temu, 3 kwietnia Jagiellonia rozegrała na wyjeździe swój ostatni mecz z Maciejem Stolarczykiem na ławce trenerskiej. Było to zremisowane 1:1 spotkanie ze Stalą Mielec. Schemat tego spotkania był podobny do wielu za kadencji tego szkoleniowca. Jagiellonia prowadziła grę i obejmowała prowadzenie, a następnie, zamiast iść za ciosem, wykorzystać słabość przeciwnika, cofała się, licząc na kontry. Zazwyczaj kończyło się to bramką na wagę remisu oraz dobry meczem w wykonaniu Zlatana Alomerovicia, który niejednokrotnie w tamtym sezonie ratował swoich kolegów z opresji. Kibice mieli dość tego minimalizmu, widząc, że gracze ofensywni mogliby jeszcze bardziej eksponować swojej atuty. Żywili też niechęć do trenera, który po wpadce w meczu Pucharu Polski w Zielonej Górze i reakcji w następnych spotkaniach stracił całe zaufanie, jakie wypracował do tego momentu. Po meczu w Mielcu czara goryczy się przelała. Maciej Stolarczyk został odsunięty od prowadzenia drużyny następnego dnia, a na jego miejsce przyszedł trener, który robił wynik ponad stan w trzecioligowych rezerwach. 4 kwietnia rozpoczęła się nowa, ofensywna i uśmiechnięta Jagiellonia trenera Adriana Siemieńca.

Misja: utrzymanie i odzyskanie zaufania kibiców

Na tamten moment celem młodego szkoleniowca było utrzymanie Jagiellonii w Ekstraklasie i ponowne odzyskanie zaufania kibiców. Szkoleniowiec nie zrobił jakichś rewolucyjnych ruchów. Do końca sezonu trzymał się formacji z trójką obrońców i wahadłowymi, tak jako to miało miejsce za jego poprzednika. To jednak nie dziwiło, bo prowadzona przez niego drużyna rezerw grała w podobnym systemie. Zaskoczeniem dla wszystkich obserwatorów był jednak ofensywny styl i podejmowanie większego ryzyka przez piłkarzy. Drużyna wreszcie zaczęła eksponować swoje ofensywne atuty, mając na uwadze, że jej defensywa nie należała do najmocniejszych, delikatnie mówiąc. Oczywiście nagle nie zaczęła wszystkiego wygrywać, ale stopniowo zaczęła odbudowywać nadszarpnięte wcześniej zaufanie kibiców. Boleśnie się przekonała o tym w Warszawie, kiedy to dostała lekcje od Legii, przegrywając 5:1, czy roztrwaniając wynik w Kielcach w ciągu ostatnich szesnastu minut meczu z 0:1 na 2:1 dla Korony. Jednak kluczowym spotkaniem w walce o utrzymanie było to rozgrywane w Płocku z Wisłą. Po 10 minutach Duma Podlasia przegrywała już 2:0, a mogła i wyżej. Nafciarze mieli mecz pod kontrolą, jednak 10 minut przed końcem bramkę kontaktową zdobył Marc Gual. Po przerwie sytuacja uległa zmianie i to goście przejęli inicjatywę. W 13 minut wyszli na prowadzenia 3:2 po dwóch kolejnych trafieniach Hiszpana. W 70.minucie wynik spotkania na 4:2 dla Jagiellonii ustalił Jesus Imaz. Wisła wpadła w spiralę porażek, a Jaga odbiła się od dna. Koniec końców drużyna w ośmiu ostatnich meczach zdobyła 11 punktów i z 41 punktami utrzymała się w lidze na 14.miejscu, mając taką samą liczbę oczek jak Korona oraz Widzew, które jednak zajęły wyższe lokaty, gdyż w małej tabeli miały lepszy bilans od Dumy Podlasia.

Letnia rewolucja

Latem nastąpiła spodziewana rewolucja kadrowa. Z klubem pożegnali się gracze, którzy nie spełniali oczekiwań albo mieli zbyt wygórowane żądania finansowe. Z kadry z sezonu 2022/23 odeszło dziewięciu zawodników, a jeden trafił na wypożyczenie. W ich miejsce przyszło siedmiu piłkarzy, a jeden wrócił z wypożyczenia. Przed sezonem kibice nie mieli wygórowanych oczekiwań nauczeni doświadczeniem z lat poprzednich. Większość chciała poprawy miejsca w tabeli z poprzedniego sezonu. Niektórzy eksperci wskazywali, że Jagiellonia zajmie miejsce blisko strefy spadkowej, może i nawet spadnie, a trener Siemieniec miał zostać pierwszym, który straci pracę w nowym sezonie. Obawy były częściowo uzasadnione, bo pozycja klubu z roku na rok była coraz gorsza, a pozytywów można było tylko szukać w pracy prezesa i dyrektora sportowego. W okresie przygotowawczym drużyna przeszła z gry w formacji z trójką obrońców na czwórkę. Do koncepcji Jagiellonii wrócili dawno niewidziani skrzydłowi. Drużyna w sparingach wypadała przeciętnie i jej dyspozycja nie zapowiadała rewelacyjnego sezonu. Za postawę w grach kontrolnych pochwały zbierał nowym stoper — Adrian Dieguez. Wielu zastanawiało się, czy Afimico Pululu będzie dobrym następcą Marca Guala. Po przygotowaniach przyszedł czas weryfikacji, inauguracja Ekstraklasy w wyjazdowym spotkaniu z obecnym Mistrzem Polski i bolesna lekcja. Przegrana 3:0 z Rakowem zasiała wśród kibiców ziarno niepewności, że może to być kolejny trudny sezon. Po nim doszło do kilku zmian w składzie. Był to pierwszy i zarazem ostatni dotychczas mecz w lidze, w którym Dusan Stoijnović zaczął jako stoper, a w jego miejsce wskoczył Miłosz Matysik. Dominik Marczuk z prawej obrony został przesunięty na prawe skrzydło, gdzie w Częstochowie eksperymentalnie wystąpił Michal Sacek. Miejsce kontuzjowanego Nasticia na lewej obronie zajał Wdowik, który to spotkanie rozpoczął na skrzydle. Pululu trafił na ławkę, Imaz został przesunięty na 9, a do składu wskoczył Kubicki, który zaczął pełnić rolę dziesiątki. Wariant ten w późniejszym etapie sezonu często jest stosowany pod nieobecność Angolczyka lub po zmianach w drugiej połowie spotkań. W dwóch następnych kolejkach w składzie na prawej obronie wybiegł Paweł Olszewski, zaś rolę odwróconego skrzydłowego na lewej stronie pełnił — Wojciech Łaski. Zmiany przyniosły pożądany efekt i Jagiellonia wygrała dwa domowe spotkania z Puszczą oraz Widzewem. Pierwsza jedenastka zaczęła się klarować. W meczu w Gliwicach z Ruchem trener Siemieniec pierwszy raz od pierwszej minuty postawił na Michala Sacka na prawej stronie obrony, a Wojciecha Łaskiego zastąpił Jose Naranjo, który bezpowrotnie utracił miejsce w składzie aż do teraz, podobnie jak Paweł Olszewski. We wrześniowej przerwie na kadrę do klubu dołączyli Aurelian Nguiamba i Kristoffer Normann Hansen. Do tego momentu Jagiellonia wygrała 5 spotkań w lidze i dwa razy uległa rywalom. Norweg w dalszej części sezonu będzie odgrywał ważną rolę w drużynie jako odwrócony skrzydłowy wymiennie z Jose Naranjo.

Pierwsze laury

W międzyczasie wraz z zaskakującymi wynikami można było zauważyć zwyżkującą formę u Bartłomieja Wdowika, który do październikowej przerwy na kadrę strzelił trzy gole bezpośrednio z rzutów wolnych i raz z karnego. Dyspozycja ta nie umknęła uwadze nowemu selekcjonerowi kadry narodowej — Michałowi Probierzowi, który awaryjnie dowołał go na swoje pierwsze zgrupowanie w miejsce kontuzjowanego Tymoteusza Puchacza. Na debiut jednak musiał poczekać jeszcze miesiąc. W towarzyskim spotkaniu z Łotwą na Stadionie Narodowym zagrał 12 minut. Pierwszym docenieniem pracy Adriana Siemieńca była nagroda Trenera Miesiąca w Ekstraklasie za sierpień, przyznana głosami innych trenerów ligowych. Indywidualnie za grudzień została doceniona forma Nené przez innych ligowców. W marcu zaś dublet zgarną Dominik Marczuk, zostając piłkarzem miesiąca oraz młodzieżowcem miesiąca. Nagrodę przyznawaną graczom do 22 roku życia otrzymał też w październiku minionego roku. W rundzie rewanżowej selekcjoner Probierz dalej bacznie obserwował poczynania ligowców. Jego uwadze nie umknęła wysoka forma Tarasa Romanczuk i progres zanotowany przez Dominika Marczuka. Dostali oni powołanie na marcowe baraże o udział w Mistrzostwach Europy. Młodzian po pierwszym spotkaniu oraz pobycie na trybunach został odesłanych do kadry U-21, kapitan Jagiellonii zaś otrzymał 15 minut w dogrywce w finałowym starciu o Euro z Reprezentacją Walii w Cardiff, dając solidną zmianę i wywalczając czerwoną kartkę dla przeciwnika.

Wierność własnym ideom

Po rundzie jesiennej kibice Jagiellonii mogli śmiało powiedzieć, jak wygląda pierwsza jedenastka ich ukochanej drużyny. Prezentowało się to tak: Alomerović – Wdowik, Dieguez, Skrzypczak, Sacek – Romanczuk, Nene – Hansen/Naranjo, Imaz, Marczuk – Pululu. Po udanej jesieni do cypryjskiego Arisu Limassol odszedł utalentowany stoper – Miłosz Matysik. Pieniądze z tego transferu pozwoliły klubowi na spokojne funkcjonowanie w następnych miesiącach. Nie był to kluczowy gracz tego zespołu. W połowie rundy jego miejsce zajął Mateusz Skrzypczak, który u boku Adriana Diegueza zaczął prezentować się zaskakująco dobrze i jest na ten moment jednym z filarów defensywy żółto czerwonych. Zimą poza odejściem młodego obrońcy nikt więcej nie opuścił szeregów Dumy Podlasia. Wykonane zostały dwa wzmocnienia składu, jedno w miejsce sprzedanego młodzieżowego Reprezentanta Polski, a drugie to wzmocnienie konkurencji w ataku w postaci wypożyczonego z Eintrachtu Brunszwik Kaana Caliskanera. Drużyna w rundzie rewanżowej pozostał wierna swoim ideom, chociaż boiska na początku roku nie pomagały w tym, aby móc uwypuklić swoje atuty. Mimo chwilowego kryzysu między 21 a 23 kolejką (1 punkt w 3 meczach), dalej nie porzuciła swojego stylu. Po 24.kolejce objęła fotel lidera i do tego momentu wciąż go utrzymuje, mając przewagę aż 4 punktów oraz lepszy bilans meczów bezpośrednich nad drugim Śląskiem. Jedynym niedosytem może być Puchar Polski, gdzie po ciężkim meczu z równorzędnym rywalem, odpadła po dogrywce i to Pogoń zagra w finale tych rozgrywek. Pozostało już tylko skupienie się na lidze. Mecz z Legią może być jednym z kluczowych i przybliżyć klub do historycznego sukcesu.

Dobry prognostyk na przyszłość

Adrian Siemieniec jako trener poprowadził Jagiellonię do tej pory w 39 spotkaniach, 22 razy wygrał, 8 razy zremisował i 9 razy przegrał. Bilans bramkowy to 84 bramki strzelone (śr. 2,15 na mecz) i 52 bramki stracone (śr. 1.34 na mecz). W spotkaniach Jagi średnio padają trzy bramki. Duma Podlasia odzyskała zaufanie u kibiców, ludzie zaczynają znowu żyć klubem, frekwencja ulega poprawie, chociaż tu wciąż są jeszcze rezerwy. Kluczowe jest to, że piłkarze wreszcie na boisku zaczęli wyglądać jak drużyna, trener ma na nich pomysł, dyrektor sportowy operując na niskim budżecie ściąga graczy, którzy idealnie pasują do koncepcji, a prezes dba o to, aby wszystko się spinało finansowo i organizacyjnie. Tercet Siemieniec – Masłowski – Pertkiewicz sprawił, że kibice spoglądają z optymizmem na przyszłość klubu.

fot. Kamil Świrydowicz/Jagiellonia

Share via
Copy link