Kwietniowe mecze Jagiellonii są trochę jak to przysłowie „kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata”. Duma Podlasia jeszcze nie odniosła zwycięstwa w tym miesiącu. Tak, jak w kwietniu możemy spodziewać się różnej pogody, tak spotkania żółto czerwonych obfitują ostatnio w niesamowite zwroty akcji.
Koniec marzeń o pucharze
Podopieczni Adriana Siemieńca rozpoczęli go od pucharowej potyczki z Pogonią w Szczecinie, gdzie w 79. minucie spotkania doprowadzili do remisu po „bramce z kurzu” Bartłomieja Wdowika, który zapewnił jej dogrywkę, w której to rywale przechylili szalę na swoją korzyść. Pożegnali się tym samym z rozgrywkami Pucharu Polski, kończąc przygodę na półfinale, co jest niezłym wynikiem jak na przedsezonowe oczekiwania, jednak pozostawia we wszystkich pewien niedosyt, gdyż byli tylko – i aż – o jeden krok od gry na Stadionie Narodowym.
Cenny remis w Warszawie
Cztery dni później Jagiellonia zmierzyła się w wyjazdowym starciu z Legią. Gospodarze przez większość meczu przeważali i prowadzili 1:0 po bramce byłego Jagiellończyka – Marca Guala. Spotkanie jednak wymknęło się im spod kontroli, kiedy to trener Runjaić zmienił dobrze prezentujących się tego dnia Celhake, Pankova i Guala. Jagiellonia jednym inteligentnym zagraniem Adriana Diegueza wyprowadziła akcje, dzięki której doprowadziła do wyrównania w 83. minucie spotkania za sprawą Jesusa Imaza. Zapewniło jej to arcyważny punkt w kontekście walki o mistrzostwo i nie pozwoliło zbliżyć się legionistom do pierwszego miejsca.
JESUS IMAZ UCISZYŁ STADION! 🤫 Rewelacyjna akcja @Jagiellonia1920 zakończona trafieniem Hiszpana! 🇪🇸
📺 Mecz Legii z Jagą trwa w CANAL+ PREMIUM i CANAL+ online: https://t.co/Dacm2GZGSl pic.twitter.com/Ut77NMjg12
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 7, 2024
Kumulacja pecha
Tydzień później zespół Adriana Siemieńca grał swoje domowe spotkanie z Cracovią, gdzie ponownie swoją kluczową rolę w meczu odegrał hiszpański stoper. Jagiellonia dość szybko objęła prowadzenie, bo już w 9. minucie po dośrodkowaniu Bartłomieja Wdowika piłkę do własnej bramki skierował stoper Virgil Ghiță. Osiem minut później gracz Pasów, Jani Atanasov, posłał długą piłkę w kierunku Benjamina Källmana. Napastnik powalczył o nią z Adrianem Dieguezem, ale to Fin wygrał walkę o pozycję i w konsekwencji tego został sfaulowany przez adwersarza. Była to o tyle pechowa sytuacja, że przed nimi nie było już żadnego innego gracza Jagi i sędzia musiał ukarać obrońcę czerwoną kartką, która wyklucza go ze spotkania z Zagłębiem Lubin. Cracovia wykorzystała taki obrót spraw bardzo szybko, bo już w 25. minucie wyszła na prowadzenie. W końcówce pierwszej połowy Jagiellonia otrzymała rzut karny po „miękkim” faulu na Nené, ale tego dnia szczęście nie było po ich stronie. Bezbłędny do tej pory Afimico Pululu nie wykorzystał rzutu karnego. Sebastian Madejski obronił strzał, a dobitkę zmarnował Jesus Imaz (bramka i tak nie zostałaby zaliczona, ponieważ Hiszpan wbiegł za wcześnie w pole karne). Żółto czerwoni mimo gry w osłabieniu próbowali atakować, ale tego dnia nie potrafili przełamać rękawic dobrze dysponowanego bramkarza przeciwników. Ostateczny cios na początku drugiej połowy zadał pomocnik Cracovii – Jani Atanasov i lider tabeli poniósł porażkę 1:3.
#JAGCRA
Mamy niezłą kontrowersje ❗
Paweł Raczkowski bez zastanowienia pokazuje 🟥 zawodnikowi Jagielloni
Trochę dziwne bo zawodnik Pasów uciekał od światła bramki a obok był kolejny zawodnik gospodarzy.
Słucham sędziów z Twittera pic.twitter.com/pKn1SFagHV— Grzechu 📹 powtórki,kontrowersje, analizy, 🟨🟧🟥. (@KiQus15) April 14, 2024
Mały kryzys?
Mimo gorszych wyników Jagiellonia dalej próbuje przejmować inicjatywę w meczu i szlifować swój wypracowany od dłuższego czasu styl. Trener Siemieniec jest wierny swojej filozofii, która zaprowadziła jego drużynę do aktualnego miejsca w tabeli. Po bolesnym odpadnięciu w Szczecinie Jaga odpowiedziała remisem z Legią na trudnym terenie. Rzecz jasna nikt przed meczem nie brał tego remisu w ciemno, ale po problemach, jakie legioniści przysporzyli Dumie Podlasia i stylu, w jakim udało się to osiągnąć, taki wynik został dobrze przyjęty. Wojskowi nie zmniejszyli straty do Jagi, a postawa pozostałych rywali pozwoliła utrzymać się na pierwszym miejscu. Mecz z Cracovią wydawał się idealnym do powrotu na właściwe tory. Miał ugruntować pozycję na szczycie tabeli i zapewnić spokój na najbliższe kolejki. Czerwona kartka jednak pokrzyżowała plany, pozwalając gościom wywieźć ze Słonecznej zwycięstwo. Z miejsca, które do niedawna było „twierdzą” przez nikogo niezdobytą przez prawie rok. Wydaje się, że w tym spotkaniu został wykorzystany limit pecha na resztę sezonu. Styl gry i postawa piłkarzy pozwala wierzyć, iż Jagiellonia powróci na zwycięską ścieżkę oraz pozwoli rozwiać wszelkie dywagacje na temat tego, że gracze nie dźwigają presji, jaka niespodziewanie na nich spadła w tym sezonie. Dobrą okazją do tego będzie sobotnie spotkanie z Zagłębiem w Lubinie o godzinie 20:00.
fot. Mariusz Piotrowski/Jagiellonia