Następna stacja: Brak Europy

Ciężko znaleźć słowa, które mogą opisać sezon Rakowa Częstochowa. Z jednej strony historyczny awans do fazy grupowej ligi Europy, poprzedzony dwumeczem z FC Kopenhagą o prawo udziału w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzów. Z drugiej – tragiczna sytuacja w lidze, która na wiosnę wręcz przekreśla podium, oraz blamaż w 1/4 Pucharu Polski i odpadnięcie w Gliwicach z Piastem. Na podsumowanie całkowite sezonu jeszcze trochę za wcześnie, ale kilka wniosków można już wysnuć.

ZATRACONY LIGOWY CHARAKTER
Obecny sezon w Ekstraklasie dla aktualnego mistrza Polski jest bardzo nieudany, a patrząc na ostatnie 3 sezony można wysnuć teorie, że powstała jakaś dziwna dziura w kosmosie, bo ostatnie zmagania, w których Medaliki nie gościły na podium, to rozgrywki na przełomie 2019/20. Czyli kampania, w której byli oni beniaminkami najwyższego szczebla w Polsce. Aby zobaczyć też zjazd, jaki zaliczył klub z Częstochowy, można spojrzeć na sezony po reformie Ekstraklasy w 18. zespołową ligę i ilość zdobytych punktów w tamtych kampaniach. W sezonie 2021/22 – 69 punktów oraz 75 punktów w sezonie 2022/23. To jasno wskazuję, że Raków punktował na poziomie ponad 2 pkt./mecz, a w aktualnym sezonie maksymalnie może zdobyć 61 oczek, co daję średnią 1,79 pkt./mecz. A należy pamiętać, że to jest najbardziej optymistyczny scenariusz i przy obecnej formie może to być problemem. Porównując sezon mistrzowski z obecnym można też dojść do jednej z przyczyn tego zjawiska, która już została zauważona czy to przez kibiców, czy też ekspertów. A mianowicie brak przepychania spotkań. To, co często było jedynym zarzutem do Marka Papszuna, aktualnie stało się bolączką. W poprzednim sezonie Rakowowi udało się wygrać 6 spotkań 1-0, zaś w tej kampanii były to tylko 2 spotkania. Częstochowanie też przestali zdobywać kluczowe bramki w końcówkach, zaś zastąpili to utratą punktów poprzez trafienia w końcówkach dla rywali, czego idealnym przykładem z tej rundy są spotkania z Ruchem, Górnikiem czy też Puszczą. Podsumowując ten wątek, w zeszłych sezonach być może sprzyjało więcej szczęścia, ale jednak jak to mówią: „Szczęście sprzyja lepszym”.

Zdjęcie
fot. Jakub Ziemianin

GALIMATIAS W SZATNI
Po triumfie na polskiej ziemi było wiadome, że kadra ekipy spod Jasnej Góry będzie musiała przejść niemałe wietrzenie, aby podnieść jakość zarówno pierwszego składu, jak i ławki rezerwowej. Myślę, że tutaj nie trzeba upatrywać jakichś minusów, bo każdy kibic wiedział, że zmiany są nieuniknione i  potrzebne, a efekty uboczne mogą się pojawić. Na pewno mogła boleć strata takich osób jak Tomáš Petrášek, czy Vladislavs Gutkovskis, ale zespół by iść do przodu musiał pozostawić sentymenty za sobą. Do Rakowa w przekroju całego sezonu przyszło aż 19 nowych piłkarzy, Z tych zawodników można stworzyć oddzielną kadrę meczową. Warte też do odnotowania jest to, że aktualnie czterech z tych piłkarzy nie ma w klubie, a dwóch z nich już nic nie łączy z Medalikami. Odbiło się też to trochę na DNA klubu i, może w bardziej subiektywnym odczuciu, czasem nie widać w zawodnikach oddania za klub i miłości do niego, oraz walczenia do ostatnich sił. Wyczuwalny jest brak autorytetu w niektórych etapach spotkań, w szczególności gdy Ci naturalni liderzy są kontuzjowani. Należy też spojrzeć na jakość tych piłkarzy i ilu z nich faktycznie przyczyniło się do wzrostu poziomu oraz ilu z nich wywalczyło realnie pierwszy skład. Bo ustawiając jedenastkę, gdyby wszyscy byli zdrowi, podejrzewam tylko 3 zmiany, względem zasobów jakie miał Marek Papszun. Dużo wzmocnień też pozostawia wiele znaków zapytanie, w szczególności Myszor, Tsiftsis czy Bieszczad oraz również takie jak Pestka, Kovačević czy wspomniany chwilę wcześniej Kacper, które kompletnie nie wypaliły i można mieć dużo zastrzeżeń co do nich. Ten wątek jest na pewno bardziej w ramach suchych informacji, ale też warty do odnotowania w przypadku pracy w następnych okienkach transferowych.

Zarządzanie Meczami
Aspekt panowania nad meczem w przypadku potentatów jest bardzo kluczową cechą, która pozwala tym wielkim na szachowanie swoimi siłami oraz spokojne prowadzenie meczu bez obawy o to, że przeciwnik zaraz może pokusić się o jakąś przypadkową akcje bramkową. To też kluczowy dobór piłkarzy, którzy są aktualnie w formie oraz mogą pełnić zadania, powierzone przez trenera przed meczem. Tutaj można wrzucić kamyczek do ogródka Pana Szwargi, że bardzo często nie panował on nad tym, co się dzieje na murawie oddalonej 1 metr od jego strefy technicznej. Wiele razy nietrafiony skład oraz dobór piłkarzy na dane spotkanie, bądź też zbyt późne reagowanie z ławki na to, co się dzieje aktualnie w meczu. Mecz w Szczecinie rozpoczął rozważania, w szczególności w grupie sympatyków Rakowa, na temat zarządzania spotkaniami. Daleko też nie trzeba szukać, by mieć jeden z lepszych przykładów. Zeszła kolejka i mecz z Górnikiem to idealny obraz braku czytania tego, co się dzieje na boisku. Popularny Papa od początku spotkania nie był pewny siebie i popełniał proste błędy, czego idealnym przykładem było złe podanie do Kuciaka, które mogło zakończyć się czerwoną kartką i grą w osłabieniu. Tutaj już powinna zapalić się czerwona lampka trenerowi i sztabowi, że Grek w piątkowy ulewny wieczór powinien zostać zmieniony w przerwie. W szczególności, że za plecami Szwargi znajdowali się tacy zawodnicy jak Berggren czy Barath. Oznaki te zbagatelizowano, a wyżej wymieniony zawodnik szybko odpłacił się dwoma bezsensownymi żółtymi kartkami i osłabił zespół w meczu, który miał być ostatnią nadzieją na utrzymanie kontaktu z czołówką. Wiele innych przykładów można by było znaleźć, jak np. mecz z Puszczą i brak zdjęcia z boiska Tudora, czy wystawianie Nowaka i Kittela w rundzie jesiennej, gdzie było widać, że współpraca się pomiędzy nimi nie klei. Podsumowując – Dawid Szwarga ma jeszcze wiele nauki w tym aspekcie, jednak można na to lekko przymknąć oko, bo jednak w debiutanckim sezonie jako pierwszy trener nie wszystko musi być na tip-top.

MENTALNY DOŁEK+ PRACA SZTABU
Tutaj dochodzimy do największego zarzutu jaki można mieć do sztabu, w szczególności po dotychczasowych spotkań w rundzie wiosennej. Zespół kompletnie zatracił pewność siebie w meczach, gdzie gra z niżej notowanym zespołem. Tak naprawdę tylko spotkanie w Kielcach pokazało, jak Raków ma grać i dominować rywala z dołu tabeli. Szybkie dwa ciosy i potem spokojna kontrola spotkania, nawet przy losowych zdarzeniach i czerwonej kartce. Bardzo często widać, że ta ekipa po prostu nie dojeżdża głową z mniej renomowanymi ekipami, za to jednak na szlagiery widać było, że zespół potrafi się zmotywować, dominować grę i osiągać dobre rezultaty. W 2024 roku Częstochowianie zdobyli raptem 9 z 21. możliwych punktów z zespołami, które aktualnie zajmują lokaty 10-18. To jest przepaść i wręcz wynik niedopuszczalny, jeżeli ktoś myśli o obronie tytułu. Tutaj bardzo mocno można skupić się na sztabie i ich pracy w rozgrywaniu i SFG. Nie pomagają też konferencje prasowe, jak i wypowiedzi trenera Szwargi, który bardzo często mówi w sposób niezrozumiały dla przeciętnego widza, czy też doszukuję się zawsze swojej przewagi mimo, że na tablicy wyników tego nie widać. W Rakowie widać pogorszenie bronienia się przy wrzutkach, za które jest w głównej mierze odpowiedzialny trener Dziółka. Stratos Svarnas przegrywa większość kluczowych pojedynków główkowych, które bardzo często zamieniają się na bramki. Raków w ostatnich trzech spotkań stracił AŻ 3 BRAMKI PO DOŚRODKOWANIACH (!!!) na 4 stracone, gdzie ta czwarta to wynik potężnego błędu Bieszczada. Ten aspekt jak i rozgrywanie piłki, gdy rywal jest w obronie niskiej, to główne mankamenty klubu spod Jasnej Góry i na nowy sezon muszą zostać poprawione w trybie ekspresowym. Problemy w sztabie można też argumentować liczbą kontuzji, jakie przytrafiły się w Rakowie. Oczywiście dużo tych urazów można uznać za pech i niektóre były po starciach z rywalami, jednak nadal nie tłumaczy to typowych mięśniówek, jakie przytrafiały się piłkarzom. Można to argumentować brakiem boisk i jakością jakie one reprezentują, bądź też liczbą spotkań w sezonie jakie musiał rozegrać Raków, jednak nadal po sezonie, obok omówienia SFG, powinien też się pojawić temat przygotowania motorycznego oraz pracy nad regeneracją zmęczonych mięśni.

SYTUACJE BRAMKOWE
Ciężko nie pisać o wadach mistrza Polski, gdy aktualny sezon można uznać jako kiepski, jednak widać też promyki nadziei w grze zespołu i na pewno jednym z nich jest ilość wytwarzanych sytuacji w meczach. Tutaj dużą rolę odgrywa młody Chorwacki napastnik, który potrafi grać w sposób nieszablonowy, nie ma problemów z grą kombinacją, czy też wzięciem odpowiedzialności na swoje barki i popisem zwodów taktycznych. Gra tyłem do bramki oraz jego wzrost pozwalają na rozprowadzanie akcji i polowanie na jego głowę w polu karnym, do tego dochodzą też świetne strzały z dystansu. Oczywiście brakuje jeszcze skuteczności, jak w ostatnim meczu z Górnikiem, ale w tym młokosie Raków może upatrywać swoją siłę ofensywną. W ostatnich 7 kolejkach tylko raz zespół z Częstochowy uderzył na bramkę rywala mniej niż 10 razy. Jednak za tym kryje się też inny fakt, czyli skuteczność, a raczej jej brak, i wiele tych uderzeń po prostu nie leci w przysłowiowy prostokąt, tylko gdzieś obok. Na pewno oko kibiców może cieszyć liczba strzałów oddawanych na bramkę przeciwnika, jednak należy jeszcze
dołożyć skuteczność i celności tych strzałów, a wtedy nie będzie już potrzebne przepychanie spotkań.

Ante Crnac nowym zawodnikiem Rakowa! - Gazeta Częstochowska
fot. Raków Częstochowa

Opisywać by można jeszcze wiele aspektów, jednak z nimi lepiej poczekać do końca sezonu, bo ta runda pokazuje nam, że w jedną/dwie kolejki może się jeszcze dużo odmienić. Aktualnie Raków jest na drodze, która wieści brak eliminacji do europejskich pucharów i kolejną olbrzymią przebudowę. Tym razem spowodowaną próbą odchudzenia, a nie poszerzenia składu. Przed ekipą spod Jasnej Góry „5 finałów”, po których na pewno wrócę do opisania całego sezonu i jeszcze bardziej obszernych wniosków opisujących grę aktualnego mistrza Polski w sezonie 2023/24.

Share via
Copy link