Przed nami 13. sezon Pogoni Szczecin od momentu powrotu do Ekstraklasy. Sezon, po którym… no właśnie – czego się spodziewać? Minione rozgrywki oraz okres przygotowawczy postawiły wiele znaków zapytania w kontekście tego, jak może wyglądać nadchodząca kampania w wykonaniu Portowców. Zdecydowanie mocniej wśród kibiców przeważają tę negatywne nastroje, ale mimo to wśród wielu tkwi nadzieja na sukcesywny sezon. Tak po prostu wynika z natury kibica Pogoni. Wiara, czy to stłumiona czy ekspresywnie okazywana, zawsze będzie czymś, czym darzymy ten klub. Jednak czy na nadchodzący sezon ma ona jakieś sensowne podłoże?
Sezon brutalnie stłumionych nadziei
Wątpię, aby jakakolwiek osoba czytająca ten tekst nie miała świadomości, że Pogoń Szczecin jest klubem – nie bójmy się tego powiedzieć – przegrywów. Zero trofeów w ponad 75-letniej historii, cztery przegrane finały Pucharu Polski, czy kilka zmarnowanych szans na mistrzostwo. Każdy obiektywnie spoglądający kibic ma tego dobrą świadomość, a mimo to wielu z nich nieustannie wspiera ten klub. Pytanie tylko – ile można tak bezpośrednio pluć im w twarz? Piłka nożna to sport kibiców. Bez ich zainteresowania nie urosłaby ona do takich rozmiarów, w jakich obecnie się znajduje. Wiadomo, dla wielu piłkarzy wychodzenie na boisku to po prostu praca. Dla zarządów zazwyczaj przede wszystkim liczą się tabelki w excelu, a nie zadowolenie kibiców. Uważam jednak, że każdy kibic, każdej drużyny, w mniejszym lub większym stopniu, na coś zasługuje. A czy zawsze to otrzyma? Wspierający Pogoń Szczecin od pokoleń mają świadomość, że nie za każdym razem tak jest.
Wicemistrzostwa z 1987 oraz 2001 roku, srebrne medale Pucharu Polski z 1981, 1982 oraz 2010 roku. Pogoń już kilka dekad temu ocierała się o swoje pierwsze trofeum do klubowej gabloty. Kibice chodzący na stadion w latach 80. XX wieku być może przeżywali nawet większy niedosyt, niż my obecnie. W ostatnich latach jednak napięcie spowodowane potrzebą zdobycia debiutanckiego pucharu wzrosły do wielkich rozmiarów. Od sezonu 2020/2021 co jakiś czas da się usłyszeć na trybunach popularną już przyśpiewkę, w której najgłośniej wybrzmiewa „Mistrza Polski nadejdzie czas”. I nie ma co się dziwić, bo Pogoń w ostatnich latach dawała argumenty, aby marzenia te obrócić w rzeczywistość. Za każdym razem kończyło się te jednak rozczarowaniem. Mniejszym – jak we wspomnianym sezonie 20/21, kiedy brązowy medal trzeba było przyjąć z zadowoleniem, oraz większym – jak w minionym sezonie. Tyle, że w ostatnich rozgrywkach to nie kampania o mistrzostwo Polski przyniosła największą gorycz, a mecz o Puchar Polski.
Nigdy w życiu piłka nie okazała się dla mnie bardziej okrutna, niż wczoraj.
Na dzień, w którym Pogoń zagra o swoje pierwsze w historii trofeum, czekałem od momentu, kiedy jeszcze jako mały dzieciak uświadomiłem sobie, jak wiele znaczyłoby zdobycie takiego pucharu.
Wczoraj była…
— Mateusz Perek (@MateuszPerek) May 3, 2024
Na temat ten zostało już powiedziane tyle kwestii (również z mojej strony), że nie ma większego sensu, aby ponownie się w tym kontekście rozpisywać. Winnych kompromitującej porażki na Stadionie Narodowym zostało wskazane wiele osób, od piłkarzy, przez trenera, po sam zarząd. To, co wydarzyło się 2. maja w Warszawie, na zawsze zapisało się w historii Pogoni Szczecin. Brudną, niechcianą plamą, ale tak wielką, że przyszłe pokolenia będą musiały na nią zwrócić uwagę. Dzień, który miał okazać się przełamaniem „klątwy” sprawił, że w tę klątwę zaczęło wierzyć jeszcze więcej osób. Tak dużego rozczarowania znaczna większość osób, włącznie ze mną, prawdopodobnie nigdy nie przeżyła w swoim kibicowskim życiu. A gdyby sam finał Pucharu polski nie był wystarczający, to oświadczenie klubowych władz na temat finansów Pogoni Szczecin sprawiły, że nadzieje na lepszą przyszłość znacząco przygasły.
Okres przygotowawczy
Pogoń Szczecin w trakcie okresu przygotowawczego do nadchodzącego sezonu rozegrała 4 oficjalne sparingi zakończone; 1:1 z Sigmą Ołomuniec, 0:1 z Piastem Gliwice, 2:1 przeciwko Banikowi Ostrawa, oraz 3:0 w „meczu przyjaźni” z Kotwicą Kołobrzeg. Ciężko wysuwać jakieś daleko idące wnioski po spotkaniach towarzyskich, jeśli chodzi o ogólną formę zespołu. Tym bardziej, że widzieliśmy w nich różne oblicza Pogoni. Z Piastem – tę jedną z gorszych, natomiast z Kotwicą – taką, jaką lubimy oglądać. Przeszłość jednak wielokrotnie nauczyła, że starcia przedsezonowe często nie wróżą tego, jak dany zespół będzie grał w trakcie sezonu. Trenerzy często eksperymentują, rzadko chcą odsłaniać się ze swoim głównym pomysłem na grę.
Inaczej jednak ma się sprawa z piłkarzami, bo dobra postawa w pre-seasonie całkiem często zwiastuje, że zawodnik może mieć przed sobą udane wejście w ligę. I na tym chyba najbardziej wypadałoby się skupić, bo w drużynie „Portowców” było kilka jednostek, które się wyróżniały. Poza oczywistymi nazwiskami, jak Bichakhchyan czy Przyborek, warto zwrócić uwagę na piłkarzy, dla których nadchodzący sezon będzie prawdopodobnie pierwszym, który w pełni spędzą jako zawodnicy I drużyny. Mowa tutaj przede wszystkim od Patryku Paryzku, który ma już na swoim koncie debiutanckie trafienie w Ekstraklasie (w zeszłym sezonie w wygranym 4:0 meczu z Radomiakiem), ale w ostatnich meczach towarzyskich pokazał, że na tej jednej bramce raczej nie ma zamiaru się zatrzymywać. Choć takie wnioski będzie można wysunąć dopiero po kilku meczach w sezonie, to na teraz wypadałoby uznać, że jest on największym wygranym okresu przygotowawczego. Dwa trafienia, asysta oraz bardzo udane spotkanie z Banikiem Ostrawa na pewno sprawiają, że przesunął się o kilka pozycji w hierarchii Jensa Gustafssona. Innymi zawodnikami, którzy dość niespodziewanie mogą uznać minione spotkania towarzyskie jako wykorzystaną szansę, są Jakub Lis oraz Maciej Wojciechowski, którzy w każdym występie pokazali się z dobrej strony.
84′ GOL! ⚽️
Patryk Paryzek trafia do siatki Sigmy!
⚓️ 1-1 ⚪️ | #POGSIG #Opalenica2024 pic.twitter.com/JL8dMMH2xI
— Pogoń Szczecin (@PogonSzczecin) June 23, 2024
O szczegółową analizę piłkarzy, którzy najwięcej zyskali na okresie przygotowawczym, poprosiłem redakcyjnego kolegę Michała Wawrzyniaka, który był bacznym obserwatorem poczynań Portowców na obozie w Opalenicy:
„Pogoń zawitała w Opalenicy 20 czerwca i już kilka dni później grała pierwszy sparing, ze Sigmą Ołomuniec. Skład, jak to zazwyczaj w meczach towarzyskich, był wymieszany. Byli w nim m.in. Wahlqvist czy Koulouris z podstawowego składu, czy też niektórzy rezerwowi, jak Smoliński, Borges czy Gamboa. Ci trzej w pierwszym meczu zaprezentowali się najgorzej. Oczywiście, ciężko jest oceniać zawodników za ich pierwszy mecz w sezonie, po długiej przerwie, ale niektórych błędów Portugalczyka czy Brazylijczyka wytłumaczyć się nie da. Temu drugiemu, który grał jako stoper, przydarzały się też wpadki, jak proste straty w środku. Smoliński ogólnie w sparingach wyglądał bardzo dobrze, ale tylko wtedy, kiedy grał na pozycjach 6/8. Z Sigmą dosłownie co chwilę dawał się ogrywać świetnie dysponowanemu Janowi Vodhanelowi, który zapewne dostałby za tamten mecz jakąś indywidualną nagrodę, gdyby to oczywiście nie był sparing. Na plus zdecydowanie nieoficjalny debiutant, Maciej Wojciechowski, który trzymał środek pola na swoich barkach, naprawiając też często pomyłki i błędy Gamboy, do tego Patryk Paryzek, Wahan Biczachczjan i Jakub Lis. Tych czterech wymienionych to bezprecedensowi wygrani tego obozu, choć po Wahanie raczej każdy się spodziewał, że jest wartością dodaną dla Pogoni, ale że aż tak? Chyba nie. Najlepszym podsumowaniem tego jest fakt, że Ormianin we wspomnianym meczu z Sigmą był świeżo po przyjeździe na zgrupowanie (nie jechał z całym zespołem) i kiedy on nie grał to Pogoń tylko i wyłącznie się broniła, z nim za to dominowała. On sam powinien mieć w tamtym meczu przynajmniej jedną bramkę. Tak samo było w meczach z Banikiem i Piastem – Portowcy byli zespołem o klasę, bądź nawet o dwie lepsi z Biczachczjanem na boisku.”
Pogoń Szczecin – Banik Ostrava pic.twitter.com/SNj04EkEjS
— Michał Wawrzyniak (@Wawrzyn_7) June 29, 2024
„Patryk Paryzek jest oczywistym kandydatem, w końcu „maczał palce” przy każdej zdobytej bramce przez Pogoń na obozie. Z Sigmą trafił notując bardzo obiecujące wejście, z Piastem – podobnie, jak cały zespół, zagrał średnio, ale najlepszy był zdecydowanie mecz z Banikiem. Zaczynał go jako skrzydłowy, często jednak w grze zmieniając się z Koulourisem pozycjami, raz Polak był 9-tką, Koulouris na boku (lub operował gdzieś niżej), raz odwrotnie. W taki sposób Pogoń napędzała akcje, tak też padła jedna z bramek. W przypadku pauzy Kamila Grosickiego Jens Gustaffson będzie miał, jak go zastąpić w inny sposób, niż dawaniem szansy nominalnemu skrzydłowemu.
„Fajnie też pokazał się Jakub Lis. Solidny w defensywie, zarówno z Banikiem, jak i z Piastem (jedyny gol w tamtym spotkaniu został stracony po rożnym, kiedy Lisa na boisku nie było). Najlepszy był jednak mecz otwierający z Sigmą, gdzie zagrał lepiej, niż Linus Wahlqvist jako prawy obrońca, momentami zatrzymując nawet trzech zawodników będąc sam. Świetnie się też porozumiewał z Wahanem, wręcz można powiedzieć, że prawe skrzydło tamtego dnia było ogromną siłą Portowców i kto wie, Wahlqvist bardzo często pauzuje, więc być moze to będzie dla Lisa szansa na udowodnienie, że nie jest tylko i wyłącznie wartościowym poszerzeniem składu.”
Obszerny raport autorstwa Michała dotyczący przygotowań ekstraklasowych drużyn w Opalenicy przeczytacie tutaj.
Czego oczekiwać w nadchodzącym sezonie?
Zadając to pytanie kibicowi Pogoni bez wątpienia wprowadzicie go w nieco konsternacji. Rozmawiając z wieloma osobami na temat tego, czego spodziewają się po Portowcach w nadchodzących rozgrywkach widać było, że ich oczekiwania są boleśnie zaniżone po tym, co w ostatnich miesiącach wydarzyło się wokół klubu, ale marzenia, czy nawet ta naiwność, którą cechujemy się my – kibice Pogoni – sprawiała, że pojawiało się u nich zawahanie. Ambicje związane z sukcesami mogą wypaść z głowy fanów Portowców chyba dopiero, kiedy zespół nawiedziła by całkowita tragedia. Niezależnie, czy zespołowi idzie dobrze, czy bardzo źle – w Szczecinie zawsze w powietrzu wisi wiara, większa lub mniejsza, że nadejdzie ten wyczekiwany moment.
Czasami jednak należy stłumić tę odczucia i dać rozumowi przejąć kontrolę. A ten podpowiada, że przed nadchodzącym sezonem kibice Pogoni nie powinni nastawiać się na nic wielkiego. Bo jak, po takich rozczarowaniach w zeszłych rozgrywkach? Przy takich problemach finansowych? Przy braku realnych wzmocnień? W zaledwie kilka miesięcy, Portowcy z drużyny nastawionej na zdobycie pierwszego historycznego trofeum stali się zespołem, którego niektórzy kibice 4. miejsce (zakładając, że dawałoby miejsce w europejskich pucharach) wzięliby raczej w ciemno. I ja osobiście mam podobne odczucia. Zbyt mało pozytywnych rzeczy wydarzyło się wokół klubu w ostatnim czasie, aby z pełnym przekonaniem powiedzieć sobie dzisiaj „To będzie ten sezon”. Można się łudzić, że nieprzewidywalność tej ligi sprawi, że Pogoń – podobnie jak Śląsk i Jagiellonia – nagle, choć mało na to wskazywało, stanie się zespołem walczącym do samego końca o mistrzostwo Polski. Byłoby to jednak dość naiwne kolorowanie poszarałego obrazu, na którym przedstawiona jest obecna sytuacja Portowców.
Nie wolno nam jednak podchodzić w pełni pesymistycznie do nadchodzącego sezonu. Jak najbardziej rozumiem irytacje wielu kibiców, popieram, a nawet uważam, że protest z bojkotem dopingu przez pierwsze 15. minut spotkań jest niewystarczający. ale nie zapominajmy, że na samym końcu liczy się Pogoń. Mocno obniżone oczekiwania są jak najbardziej trafne, ale nie chciałbym, abyśmy jeszcze przed startem sezonu popadali w tak negatywną narracje w kontekście tego, co Portowcy zaprezentują na boisku.
W sobotę, 20.07.2024 o godzinie 17:30, Pogoń Szczecin rozpocznie sezon 2024/25 spotkaniem z Ekstraklasą.