Widzew Łódź pokonał Radomiaka Radom 3:2 w meczu VI kolejki PKO BP Ekstraklasy . Czy to ulubiony wynik śp. Franciszka Smudy, legendy klubu z Łodzi? Być może, a na pewno ten wynik powodował u trenera niejednokrotnie wybuch radości (m.in. w Broendby oraz w Warszawie) trenując Widzew.
Franciszek Smuda został godnie pożegnany w piątkowy wieczór przy al.Piłsudskiego 138, wielu kibiców to pokolenie pamiętające dwukrotne MP, oraz zdobycie Superpucharu Polski. Pamiętne boje z późniejszym zwycięzcą Ligi Mistrzów – Borussią Dortmund. Wyobrażacie sobie wyrównany mecz Jagiellonii z Realem, bądź Manchesterem City…?
„Burzliwy żywot Franciszka Smudy” – taki tytuł utkwił mi w pamięci z jednej z gazet sportowych „ładnych” kilkanaście lat temu, czemu akurat ten tytuł? Jako nastolatek, wchodzący mocno w świat futbolu, wklejałem w zeszyt wycinki ze wspomnianych gazet, oczywiście zdecydowana większość była związana stricte z Widzewem, w którym zakochałem się już w wieku lat 10-ciu. Sezon bez porażki, specyfika gry RTS, oraz główka Piotra Szarpaka dająca prowadzenie 1:2 w Warszawie to obrazy, które do tej pory mam przed oczami. Broendby, z kultowym już komentarzem Tomasza Zimocha, oraz słynne puszczenie oka „Franza” po golu Marka Citki – wirtuoza Widzewskiej ekipy – które to oko świadczyło o tym, że Smuda jak nikt w ten awans wierzył…
Wiara opuszczała za to kibiców RTS rok później, ponownie w Warszawie. Nie ma sensu, żebym rozpisywał się o meczu, o którym wiadomo chyba wszystko. Kibice wiarę z każdą minutą tracili, oprócz Smudy i jego żołnierzy, których DNA to była walka do ostatniej sekundy meczu. Jedna istotna – jak się później okazało – sytuacja z tego meczu, o której mówił w dokumentach sportowych Maciej Szczęsny, mianowicie Alexandru Kurteian… facet, który nie miał prawa zagrać w takim meczu, o taką stawkę. Mógł to wymyślić jedynie Franciszek Smuda, który wierzył w to, że Kurteian poukłada środek pola i poda prostopadle, bądź rozrzuci piłkę do bocznych stref boiska, no i poukładał, rozrzucił… taki jest futbol, nieprzewidywalny…
Mecz słuchałem w radio w STARZE 28 (sic!), którym ojciec jeździł do pracy. Po bramce na 2:0 nie wytrzymałem, musiałem się przejść, żeby się pomodlić o korzystny wynik i uronić łezkę w oku, żeby nie okazać tego przy wspomnianym ojcu, który również przysłuchiwał się wydarzeniom ze stadionu Legii, przy okazji uświadamiając mi powoli, że z mistrzostwem Widzew musi się pożegnać. Ale do mnie, Widzewiaka to nie docierało, czekałem na bramkę kontaktową, a później kto wie…wszak wystarczy remis, bo ostatnia kolejka to formalność. Ostatnie minuty i słuchanie komentarza, gdy padały bramki to istne szaleństwo, radość nie do opisania. Nadmienię, iż w klasie na 15 chłopaków, tylko ja z sąsiadem byliśmy kibicami RTS (reszta Legia), nasze wejście do szatni w Czerwcu w szalikach Widzewa…Drużyna Smudy, walcząca z charakterem, zaszczepiało to mentalnie, gdy samemu wychodziło się grać na boisko. Grać jak drużyna Smudy, do końca, nie poddawać się. Dziękuję śp.Franciszkowi Smudzie za te emocje w dzieciństwie, piękne chwile, natchnienie, że zawsze warto powalczyć o swoje, nigdy się nie poddawać…
Widzew wyszedł na mecz z Radomiakiem z zaciśniętymi pięściami, chcąc pokazać, że to drużyna gospodarzy będzie dyktować warunki w Sercu Łodzi. Niepotrzebna strata bramki w końcówce (błąd Rafała Gikiewicza) zamazała obraz dobrej gry łodzian w pierwszej połowie. Druga połowa to mecz wyrównany, zakończony remisem 1:1, ale nie wiadomo jakby się potoczył, gdyby Gikiewicz (znakomicie się zrehabilitował za interwencję przy stracie bramki) nie wybronił sytuacji jeden na jeden z zawodnikiem Radomiaka. Podoba mi się podejście łodzian, którzy co prawda stracą 2 gole, ale strzelą o jedną więcej, żeby odnieść zwycięstwo. Nie będę dzisiaj wyciągał błędów, ale pochwalę.
Przede wszystkim za wstawienie do składu Marcela Krajewskiego! Chyba do trenera Myśliwca też dociera to, że szkoda trzymać młodego chłopaka na ławce, podczas gdy Kastrati robi najwięcej błędów chyba w całej ekstraklasie. Gorszy od Lirima na pewno nie będzie, natomiast zacznie się ogrywać na poziomie ekstraklasy i można pomyśleć o stałej obsadzie prawej obrony w jego osobie. Uderzenie, którego kierunek zmienił jeszcze Mateusz Żyro, było naprawdę solidne, przemyślane, z jakością. Jasne, że Marcel może jeszcze przeplatać mecze dobre z gorszymi, ale bardziej wybaczę jego błędy, niż bardziej doświadczonego Kastratiego, w którym trener Myśliwiec dostrzega coś więcej niż kibice.
Mały plus dla.. Luisa Silvy. Portugalczyk stracił miejsce w składzie na rzecz Kozlovskiego, który wyautował się czerwoną kartką. Symptomy dobrej gry było już widać w meczu ze Śląskiem, gdy Silva pojawił się w 67 minucie, aby załatać dziurę na lewej obronie. Gdyby Luis dołożył jeszcze więcej walorów piłkarskich do swojego żywiołowego podejścia do meczów, to Widzew w tym sezonie mógłby mieć wiele pociechy z tego zawodnika.
Zanim Widzew pojedzie zagrać mecz do Katowic (po wielu latach) z pierwszym z beniaminków – GKS-em, czeka go wyjazd do Białegostoku. Mecz z Jagiellonią jest 01.09. Mistrz Polski nie udzielił lekcji futbolu Katowicom, czy zrobi to w meczu z Widzewem? A może na starcie roku szkolnego, w potyczce dwóch trenerów „młodej” myśli szkoleniowej, to Daniel Myśliwiec wystąpi w roli nauczyciela i wyśle trenera Adriana Siemieńca do kąta, a następnie udzieli lekcji beniaminkowi? Wszak robił „ściągę” obu klubów, pojawiając się w niedzielę w Katowicach, bacznie obserwując grę obu wymienionych drużyn. Mecz ocenimy, być może w skali szkolnej 1-6, ale Widzew może zagrać w tych meczach na 5-kę, czyli wygrać oba mecze 3:2, wynik Smudą podszyty. Kibice pewnie się nie obrażą, a RTS może umocnić się w czołówce tabeli. Zatem czołem! do następnego…