Skandale i afery w Polskiej Piłce Nożnej 2024 | CZĘŚĆ I

Rok 2024 był niezwykle udany dla polskiej piłki nożnej. Gdy Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok dzielnie reprezentowały Polskę w Lidze Konferencji, reprezentacja Polski wywalczyła upragniony awans na Euro 2024, choć turniej ostatecznie zakończył się dla nas z przykrym skutkiem. Jednocześnie Robert Lewandowski strzelał kolejne gole dla Barcelony, a Piotr Zieliński zamienił Neapol na Mediolan. Tymczasem polski internet żył aferami i skandalami. W przededniu nowego roku, który przywitamy przy hitach Maryli Rodowicz, podsumujmy wszystkie skandale i afery w Polskiej Piłce Nożnej 2024 – miesiąc po miesiącu.

STYCZEŃ

Miejsce 3: Minister Nitras odwołuje decyzję o powstaniu ośrodka szkoleniowego reprezentacji Polski

Flagowym projektem poprzedniego ministra sportu Kamila Bortniczuka i prezesa PZPN Cezarego Kuleszy był ośrodek treningowy reprezentacji Polski, który miał powstać w Otwocku.

Takie ośrodki są standardem na zachodzie. Według doniesień medialnych m.in. ze względu na brak takiego centrum treningowego odmówił Cezaremu Kuleszy Roberto Martinez – aktualny selekcjoner reprezentacji, z którą przegraliśmy w tym roku dwukrotnie.

Niestety ten projekt upadł przed wbiciem przysłowiowej pierwszej łopaty. 4 stycznia świeżo zaprzysiężony prezes resortu sportu – Sławomir Nitras unieważnił decyzję swojego poprzednika.

https://x.com/SPORT_GOV_PL/status/1742963989317841048

Nitras argumentował tę decyzję naruszeniem wewnętrznych procedur obowiązujących w ministerstwie oraz niespełnieniem kryteriów formalnych i merytorycznych w złożonym wniosku. PZPN odpowiedział na tę decyzję, wyrażając szacunek dla decyzji ministra, ale także nadzieję na znalezienie wspólnego rozwiązania, aby projekt mógł być zrealizowany, podkreślając, że jest to ważna inwestycja dla polskiej piłki nożnej.

Temat ośrodka szkoleniowego naszej kadry powracał w kolejnych miesiącach, a na linii Nitras – Kulesza zachodziły kolejne spięcia.

Miejsce 2: Handel biletami Mateusza Skoczylasa

Jednym z najmniej szkodliwych wybryków w Polskiej piłce w tym roku należał do Mateusza Skoczylasa. Brązowy medalista mistrzostw Europy 2023 w sierpniu 2023 roku przeniósł się do primavery Milanu. Był to ruch w stylu Piotra Zielińskiego, czy Jakuba Kiwiora, którzy rozwinęli swoje kariery dosyć wczesnym wyjazdem za granicę naszego kraju.

Niestety jego kariera po tym transferze stanęła w miejscu. W rundzie jesiennej wystąpił w 3 spotkaniach rozgrywek młodzieżowych do lat 18 spędzając na boisku tylko 161 minut. Jednak, opuszając granice kraju znad Wisły, nie porzucił naszych naturalnych instynktów. Jak każdy Polski emigrant postanowił otworzyć sobie drugie źródło zarobku.

Na czym, więc dorabiał sobie Mateusz? Sprzedawał, na Facebookowych grupkach bilety na mecze pierwszej drużyny Milanu. Handel kwitł zarówno na pojedynczych biletach, jak i „większych zamówieniach”. Młody piłkarz AC Milanu został szybko rozpoznany przez użytkowników Twittera, gdyż sprzedawał te bilety na swoim oficjalnym profilu na Facebooku…

Miejmy nadzieję, że były piłkarz Zagłębia Lubin z tej sprawy wyciągnął odpowiednie wnioski, jak i dobrą sumę pieniędzy od kibiców. Zaznaczmy, że nie wiemy jeszcze, jak potoczy się jego sportowa kariera. Wiem jednak, że w aktualnie może on żałować, że nie istnieje już stadion dziesięciolecia, gdyż w tym momencie prędzej odniósłby sukces na bazarze, który był codziennością handlarzy w PRL-u niż zagrania na nowoczesnym Stadionie Narodowym.

Miejsce 1: Rafał Collins w Zagłębiu Sosnowiec

Miejsce pierwsze w naszym styczniowym zestawieniu musi trafić do Rafała Collinsa. Gwiazdor TVN Turbo, który od kilku lat wraz z bratem remontował samochody dla celebrytów postanowił wejść z przytupem do polskiej piłki.

W jaki sposób? Naturalnie wykupił udziały w klubie – padło na Zagłębie Sosnowiec. Wykupił ich zawrotną liczbę 0,74%. Brzmi to również normalnie – mniejszościowi udziałowcy pojawiają się w futbolu na całym świecie.

To dlaczego w ogóle znalazł się w tym zestawieniu? Dlatego, że tak zawrotna liczba dała mu pełnię władzy w klubie, niemalże dyktatorską. W ramach rewolucji zwolnił on dotychaczsowego trenera Artura Derbina, który nie poradził sobie w Sosnowcu (mimo, że przed zatrudnieniem w Sosnowcu były pogłoski o zastąpieniu Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa), a na jego miejsce sprowadził Aleksandra Chackiewicza – byłego selekcjonera reprezentacji Białorusi, o którego przygodach na Śląsku opowiem w dalszej części artykułu.

Rewolucje Collinsa w Sosnowcu, pomagała przeprowadzać agencja ProStar, która wcześniej zasłynęła ze ściągania wadliwych piłkarzy z Ukrainy do Legii Warszawa. No i tym razem było podobnie – sprowadzili tabun jeszcze gorszych zawodników ze wschodu, którzy (o dziwo) nie zdołali utrzymać Zagłębia w Fortuna 1 lidze.

Kolejnym absurdem tej sytuacji jest to, że 0,74% akcji, który zakupił były gwiazdor TVN-u były warte +/- 5000zł.

Czaicie, że za tak śmieszne pieniądze, prezydent miasta Sosnowiec Arkadiusz Chęciński postanowił dać niemalże pełnię władzy osobowości telewizyjnej, z mega podejrzanymi kontaktami w światku piłkarskim? Tę historię można podsumować, że każdy może zostać właścicielem klubu piłkarskiego i niepotrzbny jest do tego Football Manager.

LUTY

3. Miejsce: Andrzej Duda, a sprawa Ernesta Muciego

Jesteśmy po świętach. Ulubionymi tematami przy stole Wigilijnym Polaków zapewne był sport i polityka, gdyż tym żyje przez cały rok 90% naszego społeczeństwa.

Polacy również kochają transfery. Tysiące plotek od dziennikarzy, którzy słyszą głosy (to się powinno leczyć), zaskakujących zwrotów akcji i wiele godzin dyskusji na portalach klubowych lub Twitterze. To rozgrzewa kibiców w przededniu startu Ekstraklasy.

W Lutym ubiegłego roku Legia Warszawa sprzedała za rekordowe 10 milionów Euro Ernesta Muciego do tureckiego Beşiktaş JK. Klub z kraju, który słynie z kebabów po tym rekordowym transferze zorganizował konferencję, w której wziął m.in. udział wiceprezydent klubu Huseyin Yucel. Stwierdził on, że przy transferze pomagali prezes PSG Nasser Al-Khelaïfi i … prezydent RP Andrzej Duda.

Sytuacja jest o tyle komiczna, że nie jest to wymysł tureckich mediów, które są znane z kreatywności, a dosłowny cytat z osoby wysoko postawionej w klubie. Komizmu dodaje również oświadczenie Legii, które podsumowało lotność umysłu turków.

Niemniej, Prezydent Duda – którego ostatnia kadencja kończy się w sierpniu – powinien rozważyć zostanie pośrednikiem w transferach piłkarskich. Gdyby sprzedawał przynajmniej 2-3 piłkarzy z naszej Ekstraklasy na okienko, którzy znikają w meczach, jak ostry cień mgły za 10 milionów Euro, to za kilka lat nasza liga będzie krainą mlekiem i miodem płynącą. Niczym  Polska w wypowiedziach wszystkich polityków podczas kampanii wyborczej.

2. Miejsce: Kotwica Kołobrzeg Adama Dzika

W Polskiej piłce przez lata przewinęło się wiele wyrazistych osób. W tym roku pożegnaliśmy m.in Franciszka Smudę, które zasłynął z wielu cytatów, które można przytaczać dniami i nocami. Popularny Frantz u schyłku swojej bogatej kariery trenerskiej nie był zwolennikiem nowoczesnych metod. Z archaicznych form zarządzania klubem korzysta również Adam Dzik, czyli archetyp polskiego działacza sportowego czasów PRL-u.

O Adamie Dziku w tym roku usłyszymy, jeszcze przynajmniej kilkukrotnie. Absurdalne i antyludzkie działania, to jego drugie imię. Wielokrotnie przekonywali się 0 tym fani i zawodnicy Kotwicy Kołobrzego. Stało się, to dla nich smutną szarą rzeczywistością.

Większość afer w Kołobrzegu zaczynały się od tego samego, czyli od pieniędzy. Adam Dzik, jest uosobieniem „szefa Areczka” z memów, którego gra Stanisław Derehajło. Nie płaci w dniu określonym przez umowę, a w momencie, gdy uzna, że przyjdzie na to czas.

Tak było i tym razem. Zawodnicy „Kotwy” przyjechali na trening, lecz w ramach protestu na niego nie wyszli. Posiedzieli godzinę w szatni i rozjechali się do domów.

Głównym powodem było brak uregulowania zaległości finansowych za okres trzech miesięcy, które zapowiedział prezes klubu do końca obozu. Co prawda Dzik dokonał kilka przelewów, ale tylko dla wybranych zawodników. Drużynie też nie podobało się, że część piłkarzy zostało umieszczonych w tzw. „Klubie Kokosa”.

Adam Dzik załagodził na tyle konflikt, że Kotwica Kołobrzeg dokończyła rozgrywki, a nawet awansować do Betclic I ligi. Nie mniej przez cały rok pojawiały się tarcia na linii Dzik – drużyna. W związku z tym, chciałbym przypomnieć prezesowi Dzikowi, że każda dyktatura kiedyś upada. Zazwyczaj boleśnie i tragicznie.

1. Miejsce: Kompilacja Wisły Kraków

Szybkie treści rządzą światem. W ostatnich latach wielką popularnością cieszy się Tik Tok, a od 90 minutowych meczów, coraz lepiej oglądają się tzw. Highlightsy.

W wolnym tłumaczeniu na język polski są to skróty. Skróty, w których nie ujrzymy niskiego pressingu rodem z meczu Polska – Japonia z MŚ 2018, czy nieudanych podań i centrostrzałów.

Świeże spojerzenie na temat pokazała Wisła Kraków. Po przegranym meczu z GKS-em Tychy na swoim profilu takową kompilację umieściła „Biała Gwiazda”. Tylko, że nie zawierała ona pięknych bramek i efektownych dryblingów.

Zawierała ona… wszystkie złe zagrania z tej kolejnej kompromitującej porażki. Każdy kiks, każde niedokładne podanie. Idealne podsumowanie tej drużyny zbudowanej przez Jarosława Królewskiego i jego systemy AI.

Ponoć po obejrzeniu tego skrótu Christopher Nolan postanowił, że to właśnie ekranizacja tej kompilacji będzie jego kolejnym oscarowym projektem. Nawet Daniel Radclife wyraził chęć zagrania Jarosława Królewskiego w tym kinowym majstersztyku.

Zdobycie pierwszego miejsca w tym zestawieniu jest drugim sukcesem Wisły Kraków w 2024 roku, po pokonaniu w finale Pucharu Polski Pogonii Szczecin. Z całego serca gratuluję Panu Królewskiemu tych sukcesów.

MARZEC

3. Miejsce: Nitras przedawkował

W Marcu odbyły się wybory samorządowe. W wielu klubach zaszło do zmian w zarządach klubów, a w pozostałych nie zmieniło się nic. W związku z tym, że w tym okresie w mediach polityka wiodła prym, to musiałem przyznać trzecie miejsce politykowi.

Brązowy medal w marcu zdobył Sławomir Nitras. W tym momencie trzeba zaznaczyć, że został multimedalistą naszego plebiscytu. Gratuluję mu i myślę, że to nie jego ostatni krążek.

Co tym razem zrobił Pan minister? Udzielił dużego wywiadu Kanałowi Sportowemu, który nie wpłynął dobrze na jego i tak słaby wizerunek.

Wypowiedział się w nim m.in. na temat nieprzyznania pieniędzy klubom reprezentujących Polskę w europejskich pucharach. Kluby występowały w tych rozgrywkach z logiem polskiej agencji turystycznej i miały dostać pieniądze za osiągnięte wyniki.

Program został ogłoszony przez poprzednika Nitrasa, który był z konkurencyjnego ugrupowania politycznego, więc trzeba było zacząć kręcić. Co więc wymyślił podstępny Sławomir? Zaczął oskarżać Dariusza Mioduskiego o wszczynanie burd na europejskich stadionach.

Według nowego ministra sportu i turystyki Mioduski miał być odpowiedzialny za awanturę w Alkmaar i bójki w Birmingham. Za tę zadymę w Alkmaar, gdzie od trafienia Legii do grupy z AZ, wszyscy począwszy od sprzątaczek po prezydent miasta dyskryminowały Polaków w całym mieście. W tym samym Alkmaar, gdzie dwóch piłkarzy zostało aresztowanych, a Mioduski dostał w łeb. Był odpowiedzialny za szopę w Birmingham, gdzie początkowo pokojowi kibice byli prowokowani przez policję po tym, jak mimo posiadania biletów nie zostali wpuszczeni na trybuny. Niezły Janosik z tego Mioduskiego.

Dariusz Mioduski szybko odpowiedział na te farmazony. Stwierdził, że Nitras polemizuje ze znanymi faktami. Zebrał on tym samym poklask wśród kibiców, którzy od lat mają na pieńku z politykiem. Zalecili oni nawet swego czasu, by Pan minister zmienił dilera pod czym podpisuję się wszystkimi rękami.

2. Miejsce: Maciej Rybus jest obrzydliwy

W 2024 minęły dokładnie dwa lata od rozpoczęcia pełnoskalowej wojny na Ukrainie, a dziesięć od zajęcia Krymu i Donbasu. Te wydarzania miały wpływ na życie każdego z nas. Zmieniły one tym samym świat sportu.

W sporcie mieliśmy wiele obrzydliwych postaci. Byli nimi m.in. zwykli oszuści pokroju Ryszarda F. ps. „Fryzjer”, czy śliskich karykaturalnych osób, jak Gianni Infantino.

Po rozpoczęciu tego krwawego konfliktu, gdzie tysiące osób straciło życie wiele osób, rosyjski reżim kupił wiele znanych z trawiastych boiski person. Takim przykładem człowieka niewartego podania ręki w ostatnich miesiącach stał się np. sędzia Daniele Orsato. Skupimy się jednak na Macieju Rybusie, który wybrał brudne ruble dwa lata wcześniej.

Rybus po ponad dwóch latach postanowił wyjść z nory. Udzielił wywiadu Sebastianowi Staszewskiemu z TVP Sport, w którym, krótko mówiąc, skompromitował się.

W tym wywiadzie były reprezentant Polski potwierdził, że jest po prostu obrzydliwy. Stwierdził, że w Rosji mu się bardzo dobrze żyje, ale gdyby był pewny wyjazdu na mundial 2022, to rozważyłby jej opuszczenie. Wcześniej argumentując, że został w kraju sowietów dla rodziny.

Dodatkowo dolał paliwa do rosyjskiej machiny propagandowej. Uważa, że tak naprawdę wychował go kraj, którego 90% społeczeństwa nie ma w domu łazienki. Państwo, w którym czas zatrzymał się z tysiąc lat temu w miejscu.

Wiele osób życzyło tej obrzydliwej kreaturze wszystkiego najgorszego. Wyłamię się z tego grona. Życzę mu, by karma do niego nie wróciła. W jego przypadku byłaby zbyt mocna, a takich rzeczy nie życzy się największymi wrogowi.

1. Miejsce: Czy Robert Lewandowski jest Żugajką?

Konferencje prasowe, to jedne z najbardziej przestarzałych form komunikacji w XXI wieku. W kółko powtarzające się pytanie i odpowiedzie nie są czymś ekscytującym, gdzie najważniejsze odpowiedzi można byłoby streścić do krótkiego posta na mediach społecznościowych. Nie mniej, gdy znajdzie się ten jeden śmiałek, który wyjdzie poza schemat, robi się naprawdę interesująco.

Tak było w przypadku jednej konferencji reprezentacji Polski przed marcowymi barażami. Wiktor Chrabąszcz z gazety „Fakt” zadał takie oryginalne pytanie dla Roberta Lewandowskiego. Dotyczyło ono… znanej influencerki Julii Żugaj.

Dziennikarz spytał się kapitana naszej kadry, czy na wzrost formy piłkarza miało spotkanie z Żugaj i czy został Żugajką? Dla leciwych PESEL-em wyjaśniam, że „Żugajki”, to grupa młodych fanek gwiazdy internetu.

Kontekstem tego zapytania było spotkanie Lewandowskiego z wyselekcjonowanymi twórcami przez firmę Spotify – oficjalnego sponsora FC Barcelony. Po tym wydarzeniu forma napastnika rzeczywiście wzrosła. Strzelił dwie bramki w dwumeczu z Napoli w Lidze Mistrzów i zaliczył dublet i asystę w meczu ligowym z Atletico.

„Lewy” zareagował na to pytanie śmiechem i odpowiedział na nie ironicznie „Naprawdę?”. Rzecznik drużyny narodowej Emil Kopański, natomiast zasugerował, by lepiej przenieść rozmowę na tematy spotowe.

Po tym briefingu medialnym reprezentacja Polski ograła kolejno u siebie Estonię, a w Cardiff wyeliminowała po rzutach karnych Walijczyków i awansowała na Mistrzostwa Europy. Patrząc na późniejsze wyniki kadry można żałować, że oboje zainteresowani się już więcej nie spotkali. W związku tym apeluję do Michała Probierza, by znalazł miejsce w swoim sztabie dla Julii Żugaj. Bez niej, do USA możemy pojechać wyłącznie na wycieczkę.

KWIECIEŃ

3. Miejsce:  Stanowski VS Greń

Rok 2024 był udany dla obu zainteresowanych stron. Krzysztof Stanowski ruszył z kolejnym rewolucyjnym projektem w mediach społecznościowych. Wpadł na genialny pomysł, że w tych czach cztery gadające głowy o piłce nożnej (na, której temat zazwyczaj nie mają zbyt wiele wartościowego do powiedzenia).

Porzucił on ostatecznie swoich towarzyszy z Kanału Sportowego i wraz z m.in. Robertem Mazurkiem założył Kanał Zero. Format kanału polega głównie na programach wyżej wymienionej dwójki, podczas których panowie pokazują, że nie mają również wystarczającej wiedzy na tematy polityczne.

Kazimierz Greń za to nadal zajmował się walką o swoje dobre imię. Szerzył swoje przekonania na temat rządów Zbigniewa Bońka w PZPN-ie, jak i zajmował się wyciąganiem kolejnych brudów na Mieczysława Golbę. Cały rok był również zajęty promocją swojej książki,

Były prezes Podkarpackiego ZPN, któremu w 2025 skończyłby się dyskwalifikacja za nielegalny handel biletami, gdyby nie amnestia najwyższej komisji odwoławczej PZPN znowu triumfował w sądzie. Tym razem wygrał rozprawę z dziennikarzem.

Sprawa dotyczyła treści książki Stanowskiego „Stan Futbolu”, w której miały znaleźć się oszczerstwa na temat Grenia oraz jego atykułów gazetach Piłka Nożna i Przeglądzie Sportowy. Sąd przychylił się do argumentacji powództwa. Zobligował on autora, jak i wydawnictwo do przeprosin.

2. Miejsce: Joanna, która była Andrzejem

Przenieśmy się teraz do mojej ulubionej afery tego roku. Lata temu historia z gatunku scince fiction. Jednak w aktulnym świecie pełnym poprawności politycznej i strachu wydarzyło się to naprawdę.

Poznajcie Joannę, a raczej Andrzeja. Sprawa jest bardzo podobna do legendy o papieżycy – imiennicy naszego głównego bohatera. Zarówno w jednej i drugiej sprawie dużo czasu zajęło społeczeństwu rozpracowanie płci bohaterki.

55-letni Andrzej Dobrzyniecki, znany w polskiej piłce nożnej jako Joanna Radziwiłowa, przez lata udawał kobietę i grał (w tym dzielił jedną szatnię z 16-letnimi dziewczynami) w drużynach kobiecych. Dzięki formalnej zmianie płci w dokumentach prawnych zdobył możliwość występowania w meczach, mimo że jego umiejętności sportowe były przeciętne. Jego działania budziły podejrzenia, ale dopiero interwencja służb doprowadziła do ujawnienia prawdy.

Popularnej „Aśce” udało się oszukać takie kluby, jak:

  • Sportis Bydgoszcz (Ekstraliga Kobiet)
  • Praga Warszawa
  • Checz Gdynia
  • Żbik Nasielsk
  • Vulkan Wólka Mlądzka

Dodatkowo brał udział w kursie sędziowskim jak i odbył staż trenerski w Rakowie Częstochowa.

Dobrzyniecki był poszukiwany listem gończym za liczne oszustwa, w tym podszywanie się pod prawnika. Został zatrzymany podczas jednego z meczów. Jego historia wywołała szok i oburzenie w środowisku piłkarskim.

Ciekawie, jak musiał się czuć główny bohater, gdy ktoś zaintonował żart o przychodzącej babie do lekarza…

1. Miejsce: Cyrk w Sosnowcu

Miesiąc kończymy iście zabawnym cyrkiem w Sosnowcu. W trzy dni Zagłębie zaliczyło tzw. klasyczny hatt trick. Dlatego postaram się opowiedzieć wszystko po kolei.

1 kwietnia Sosnowiczanie przegrali z kretesem kolejny mecz. Tym razem ulegli GKS-owi Katowice 0-4. Tego dnia, jak co roku obchodziliśmy prima aprillis – choć trener Chackiewicz wziął chyba, trochę to święto zbyt do serca.

Na konferencji prasowej Białorusin, zrobił coś co mogło być żartem, lecz najprawdopodobniej było na poważnie. Szkoleniowiec najpierw stwierdził, że to piłkarze ustalają taktykę za zamkniętymi.

Następnie zaproponował, by zgromadzeni na niej dziennikarze podesłali mu drogą mailową plan na mecz w Niecieczy. Patrząc po jego wynikach, nie był to głupi pomysł.

Kolejnego dnia było jeszcze poważniej. Prezes Arkadiusz Aleksander złożył rezyganację z pełnionej funkcji. Bardzo słuszna refleksa.

Trzeciego dnia, jak poinformował Samuel Szczygielski doszło do tradycyjnej rozmowy wychowawczej. Tylko, że tutaj nie skończyło się na przekleństwach oddzielonymi kolejnymi przekleństwami. Trener Chackiewicz został uderzony w twarz i otrzymał kilka kopniaków. Trzy dni po tym zdarzeniu rozwiązał kontrakt z klubem za porozumieniem stron

Dopełnieniem całej sytuacji był wywiad dla Przeglądu Sportowego byłego już dyreketora sportowego – Michaiła Zalewskiego. Białorusin opowiedział o kulisach tej „rozmowy”. Podczas, której miało dojść do ksenofobicznych i  rasistowskich zachowań kibiców. Stwierdzenie „Klub zepsuty od stóp po głowę” pasuje tutaj, jak ulał.

MAJ

3. Miejsce: Gliwicki 13 Posterunek

Sylwester to ponoć najbardziej wystrzałowy dzień w roku. Głośna muzyka i wybuchy, to doroczna tradycja, którą chętnie obchodzą Polacy. Coś o tym wie pewien glina.

Były komendant główny Policji, bo o nim tu mowa, to spec od wystrzałów i głośnych basów. To właśnie on pomylił granatnik z głośnikiem, raniąc siebie i niszcząc całą komendę. Rok po tym zdarzeniu został odwołany z pełnionej funkcji.

Jednakże, wiek 54 lat, to wciąż młody wiek i nie czas na przechodzenie, na emeryturę. Z podobnego założenia wyszedł Zbigniew Kałuża – mniejszościowy udziałowiec Piasta Gliwice, który rekomendował policjanta do rady nadzorczej klubu.

Wniosek przeszedł. Szymczyk wraz z Agnieszką Dylewską, Agnieszką Leszczyńską i Marcinem Szeligą został członkiem rady nadzorczej Gliwickiego klubu.

Jednak główny bohater afery granatnikowej nie zagrzał posady zbyt długo. Po kilku dniach został odwołany z funkcji. Szkoda, bo wraz z nim Piast mógłby liczyć na kilka wystrzałowych goli.

2. Miejsce: Monthy Python w Bielsku

Przedstawię Państwu Krzysztofa Przeradzkiego. Kolejnego ananasa udającego pełnienie funkcji prezesa w klubie piłkarskim. Jak, to mówi Andrzej Twarowski – usiądźcie wygodnie w fotelach i zapnijcie pasy.

Podbeskiedzie Bielsko-Biało to kolejny klub, który kilka lat temu jeszcze grał w Ekstraklasie. Nie mniej, od tego czasu nastąpił całkowity rozkład klubu. Twarzą upadającego klubu z Bielska-Białej jest Krzysztof Przeradzki. Człowiek bez żadnych kompetencji. Wcześniej zarządzał tylko klubem jeździeckim…

Przeradzki dał się poznać, jako kolejny autorytarny, lecz zarazem kolorowy prezes. Lubił się mieszać w sprawy kadrowe. Zabronił wystąpić w meczu z Arką Gdynua synowi byłego bramkarza Podbeskidzia Richarda Zajaca – Sebastianowi.

Wywołało konsternację w sztabie trenerskim. Zajac jest uważany za wielki talent, który Podbeskidzie mogłoby spieniężyć za dobre pieniądze. Zamiast niego wystąpił Patryk Procek, a na ławce rezerwowych zasiadł Krystian Wieczorek – prywatnie… syn jednego ze sponsorów klubu.

Pan Prezes nie jest też zbytnio spostrzegawczą osobą. Po objąciu stanowiska i rozmowie z dyrektorem finansowym postanowił zwolnić kilkoro osób. Ofiarą pierwszych decyzji kadrowych prezesa miał paść fizjoterapeuta zespołu rezerw. Miał, bo zwolniony został fizjoterapeuta, ale pierwszej drużyny. Na jego szczęście spawa się wyjaśniła dzięki interwencji trenra Dariusza Marca.

Z zespołu rezerw zwolniony został również główny trener. Jego zwolnienie Przeradzki argumentował tym, że w rezerwach nie grali juniorzy, a ogrywany był Micheil Saakaszwili – prezydent Gruzji w latach 2004-2007 i 2008-2013. Pomylił on oczywiście go z gruzińskim zawodnikiem klubu – Giorgim Merebaszwilim.
Ta historia poraz kolejny pokazuje, że prezesem klubu piłkarskiego może zostać każdy. Nieważne są kompetencje. I jak może być dobrze w Polskiej piłce klubowej?

1. Miejsce: Kadra w polu

Maj był spokojny, jeśli chodzi o afery. Najgrubszą z nich była o dziwa ta, która była najbardziej błaha. Wynikała ona de facto z zagrania Michała Probierza, która miała uderzyć w mainstreamowe media.

Podczas, gdy najlepsze reprezentacje prześcigały się, jeśli chodzi o formę ogłoszenia drużyny na ten wielki turniej. Gdy jedni wybierali bardziej tradycyjną formę w postaci konferencji, drudzy tworzyli kreatywny prezentacje video.

I w tym momencie wyszedł z szeregu Michał Probierz w szykownym garniturze. Kadrę na niemiecki turniej ogłosił podczas… konferencji golfowej.

Taki nieoficjalny format prezentacji drużyny nie spodobał się mediom głównego nurtu. Nie dziwię się, gdyż ramówki programów, zarówno informacyjnych, jak i sportowych były podporządkowane temu wydarzeniu.

Był to naprawdę pstryczek w nos największych graczy na rynku medialnym. Płacze i jęki największych dziennikarzy były słyszalne przez kilka kolejnych dni. Zarzucali Probierzowi i związkowi amatorkę. Mimo, że w momencie przeczytania listy powołanych, ta sama lista ukazała się na profilach „Łączy nas Piłka”.

CZERWIEC

3. Miejsce: Michniewicz VS Paczul

Czerwiec roku parzystego, to zazwyczaj miesiąc, gdy cały świat wstrzymuje oddech i ekscytuje się wielkimi turniejami. Tak i było, i w tym roku. Euro 2024 rozgrywane w Niemczech stało się głównym tematem dyskusji, zarówno w domach, jak i mediach.

Wielkie turnieje, to również czas, gdy byli selekcjonerzy wychodzą z cienia, by przez 30 dni uczyć w telewizji rodaków piłki nożnej. Jerzy Engel, Andrzej Strejlau, czy Jerzy Brzęczek dzień w dzień gościli w naszych domach. Stali się oni niemalże członkami naszych rodzin w tym okresie.

W internecie królował w tym okresie Czesław Michniewicz. Niedawny selekcjoner i były trener Legii Warszawa bywał gościem i głównym ekspertem Kanału Zero podczas tego turnieju. Trzeba przyznać, że zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia i tylko, gdy mówił stricte o piłce robiło się naprawdę interesująco.

Mimo wielu merytorycznych stwierdzeń przytrafiła mu się jedna wtopa. Po otwierającym mistrzostwa dla „Orłów Probierza” przegranym 1-2 meczu z Holandią starł się z dziennikarzem Weszło Pawłem Paczulem.

Panowie pokłócili się m.in. o ocenę gry Karola Świderskiego. Gdy Michniewicz chwalił popularnego „Świdra”, Paczul nie był takim entuzjastą gry zawodnika wtedy Hellasu Werona.

Atmosfera tej dyskusji była na tyle napięta, że jedyny trener, który wyszedł z grupy Mistrzostw Świata musiał posunąć się do dwóch próżnych argumentów. Zarzucił dziennikarzowi, że nigdy nie grał profesjonalnie w piłkę i słyszał, jakie rzeczy „robił na mieście”. Wytknął mu brak kompetencji i zagroził, że wyjdzie ze studia.

Jak, to w Polsce społeczeństwo podzieliło się na dwa obozy. Reakcja opinii publicznej, jak i nieprzyjemny ton rozmowy wynikają z czynów trenera podczas Mistrzostw Świata. Kibicom nie podobał się prezentowany styl przez zespół (mimo najlepszego od 36 lat wyników), a sam Michniewicz ma na pieńku z niektórymi dziennikarzami za zrobienie z niego kozła ofiarnego afery premiowej, która wybiła po tamtym turnieju.

2. Miejsce: Haracz po Poznańsku

Dwa pierwsze miejsca w tym miesiącu nie mają nic wspólnego z Mistrzostwami Europy. Srebro i złoto zapełniają gablotę Lecha Poznań, który ostatniego sezonu nie mogą zaliczyć minionego sezonu do udanych.

Rok wcześniej „Kolejorz” odpadł z Johnem van Den Bromem w Trnavie z Ligi Konferencji Europy, którego zwolnił po słabych wynikach na krajowym podwórku. Ratować sezon miał Mariusz Rumak, który od lat nie pracował na tak wysokim poziomie. Skutek? Piąte miejsce w lidze i brak europejskich pucharów.

Przed nowym sezonem sztab szkoleniowy, jak co roku zaplanował w okresie przygotowaczym sparingi. Mecze towarzyskie, to ważny punkt przygotowań. Jest to czas, gdy piłkarze walczą o miejsce w podstawowym składzie, a trenerzy poprawiają zagadnienia taktyczne, które trenowali podczas suchych jednostek.

Ekipa pod przewodnictwem Nielsa Frederiksena podczas przygotowań do nowego sezonu zagrali cztery mecze kontrolne. Rywali mieli ciekawych. Beniaminek Ekstraklasy Lechia Gdańsk, ulubiony sparnigpartner Polskich klubów Baník Ostrawa, czy szkockie Dundee FC miały być pierwszymi testowymi sprawdzianami dla ośmiokrotnych mistrzów Polski.

Jednak, jak to w Lechu, z pozornie normalnych rzeczy zawsze może wybuchnąć afera. Tak było i tym razem. Afera tym razem dotyczyła meczu ze szkotami.

Oficjalny profil Dundee FC na Twitterze zamieścił oświadczenie, w którym poinformował kibiców, że klub z Polski nie rozpoczął jeszcze dystrybucji biletów na ten mecz sparingowy 10 £.

Jakim trzeba być chciwym człowiekiem, by zbierać haracz w wysokości 50zł od wczasowiczów i oddanych kibiców rywala za mecz sparingowy? To jest po prostu obrzydliwe, lecz w iście Poznańskim stylu. Wiadomo, że w Lechu od wielu lat bardziej liczy się, jak najbardziej zielony Excel od wygrywania pucharów, ale taki pomysł, to przekrocznie wszystkich granic. Absurdalność tej pazerności Karola Klimczaka podkreśla fakt, że w poprzednim sezonie za taką cenę można było kupić bilet na mecz tej drużyny w Ekstraklasie.

Na szczęście solidarność ze szkockimi kibicami wyrazili fani Lecha. Swoim niezadowoleniem z tak głupiego ostatecznie przekonali zarząd, by nie ograbiać najzagorzalszych fanów swojego rywala z ostatnich funtów.

1. Miejsce: Syte Koty

Zostajemy w uniwersum Lecha Poznań. Konflikt pomiędzy kibicami a zawodnikami rozlał się na przerwę śródsezonową. Jednak najpierw przypomnijmy jeszcze raz, jak się skończył poprzedni sezon w wykonaniu tego zespołu.

W ostatnim meczu z Koroną Kielce, fani Poznańskiej drużyny zorganizowali pokojowy strajk. Swoje niezadowolenie ukazali w postaci słonecznej imprezy. Piwko, hawajskie koszule i plażowe piłki. I to wszystko w rytmach hitów prosto z letnich dyskotek.

Najwidoczniej piłkarze też byli w iście wakacyjnych klimatach. Swoje spotkanie przegrali, utrzymując tym samym swojego rywala – Koronę Kielce. Taki stan rzeczy i porażka Warty na boisku Jagielloni spowodowały, że zaprzyjaźniony klub i coroczny dostarczyciel sześciu punktów musiał pożegnać się z rozgrywkami najwyższej klasy rozgrywkowej. Nie było szczęśliwe zakończenie nieszczęśliwego sezonu.

Podczas przerwy kibice nie dawali spokoju swoim „ulubieńcom”, wypominając im lenistwo i wypalenie. Ofensywę w mediach sp0łecznościowych prowadził słynny Kevol – autor słynnej pasty o „sukcesach” Pogonii Sczecin. Wymyślił on trend tzw. Sytych Kotów polegający na generowaniu za pomocą sztucznej inteligencji obrazków spasionych futrzaków w koszulkach swoich drużyn.

Trend ten przyniósł się do świata realnego. Pewnego dnia internauta spotkał w restauracji Jaspera Kalstroma – defensywnego pomocnika Lecha. Zażartował przy nim do swojej partnerki, że „Patrz. Stoi Syty Kot”. Niespodobało się, to jednak piłkarzowi. Szwed zarzucił, że słynny kibic nie odważy się mu powiedzieć tego po angielsku, na co ten odparł „Hello Mr. Fat Cat”.

Kłótnia nie trwała zbyt długo. Kalstrom szybko uciekł do lokalu, a jak się okazało później – zamienił Poznań na Udine. Gdzie naprawdę radzi sobie nieźle w drużynie Kosty Runjaicia. Najwidoczniej wątpliwości fano dot. jego zangażowania nie były bezpodstawne.

DRUGA CZĘŚĆ AFER ====> WKRÓTCE

FILIP BĄKOWSKI

POPRZEDNIE TEKSTY AUTORA

https://matchday.pl/2024/07/11/llapi-podujeve-czyli-pierwsza-bitwa-o-europe/

https://matchday.pl/2024/06/18/wszystkie-drogi-prowadza-do-europy-jagiellonia-slask-legia-wisla/

https://matchday.pl/2024/05/26/pozegnanie-z-neapolem-kacik-ssc-napoli-2/

Share via
Copy link