Dwugłos ze Stali Rzeszów #2 – Stolica innowacji, ale trybuny ofajdane

Jesteśmy po meczu Stali z Kotwicą Kołobrzeg a tuż przed spotkaniem z Wartą Poznań, więc o tych dwóch meczach trochę będzie traktować ten tekst. Ale chyba mniejszym echem w Polsce poniosło się minimalne, jednobramkowe zwycięstwo Stali z Kotwicą niż afera dotycząca trybun. Nazwijmy rzeczy po imieniu – osrane przez ptaki krzesełka to nie jest najlepsza wizytówka dla miasta, które szumnie nazywa się Stolicą Innowacji.

Zacznijmy jednak od tego co na boisku. Stal mecz zdominowała, ale ciężko było spodziewać się czegoś innego w starciu z drużyną która z drugiego końca Polski przyjechała z dwoma rezerwowymi. Sytuacja absurdalna, futbolowym historykom/statystykom zostawiam sprawdzenie kiedy ostatni raz miała miejsce taka sytuacja. Nie potrafię zrozumieć, jak to się stało że udało się ten mecz przepchnąć zaledwie jedną – choć trzeba przyznać, że przedniej urody – bramką strzeloną przez Harisa Duljevicia. Szybki rzut oka na statystyki na Flashscore – 6 strzałów celnych, 23 niecelne, 15 zablokowanych. Prawdziwe oblężenie miało miejsce w ten piątek na Hetmańskiej. Wynik mógłby być oczywiście inny, lepszy gdyby Karol Łysiak z jedenastego metra uderzył tak jak to robił do tej pory – wybrał jednak siłową opcję i przedobrzył. Ale czasami trzeba spudłować jednego karnego, żeby nauczyć się jak tego więcej nie robić. Oddaję głos Łukaszowi Luteckiemu.

Wygraliśmy.
Można by na tym zakończyć podsumowanie meczu z Kotwicą, ale nie było to łatwe spotkanie. Statystyki pokazują dominację naszej drużyny, jednak jak wiadomo, są kłamstwa, wierutne kłamstwa i statystyki. To nie był dobry mecz Stali. Przewidywania o łatwym spacerku szybko zmieniły się w: „Tu się coś zaraz odpierdzieli”.
Od początku brakowało konkretnego pomysłu na grę. Gdyby strzał Dominika Gujdy na początku meczu był nieco bardziej precyzyjny, wynik mógłby być bardziej okazały. Bardzo dzielna, mądrze broniąca się drużyna z Kołobrzegu stawiała zacięty opór. Nie dopuszczała gospodarzy do groźnych sytuacji. Wrzutki Stali nie stwarzały większego zagrożenia. Od dłuższego czasu nie było meczu, w którym tak słabo rozgrywaliśmy stałe fragmenty gry. Goście groźnie kontratakowali po odbiorach. W kilku sytuacjach było gorąco pod naszą bramką, szczególnie po pechowej interwencji Marcina Kaczora. W sytuacji sam na sam zawodnik z Kołobrzegu trafił jednak wprost w ręce Krzyśka Bąkowskiego. Do 60. minuty ataki Stali przypominały bicie głową w mur. Wtedy pojawił się On. Cały na biało. Pan Piłkarz Haris Duljević i jego magic touch. Chwilę wcześniej Karol Łysiak zmarnował rzut karny, posyłając piłkę wysoko nad poprzeczką. To przypomniało o problemie gołębi regularnie obsrywających trybuny Stadionu Miejskiego Stali w Rzeszowie. Swoją drogą, stan obiektu to skandal. Miasto nie dba o stadion, ale pretensje mogą mieć tylko kibice. Jeżeli nie potrafimy zmobilizować się i wybrać ludzi, którzy mają Stal w sercu, to mamy, co mamy. Wracając do Karola. Martwi mnie jego gorsza dyspozycja, widoczna zarówno na wiosnę, jak i pod koniec jesieni. Brakuje mi jego wejść w fazę ataku. Nie chodzi nawet o przestrzelony karny. W obronie również nie jest już takim zabezpieczeniem jak w zeszłym sezonie. Karol, kto Cię porwał? Odbijemy Cię! Nadal jestem w Twoim fanklubie.
Fanklub zaczynam również zakładać dla Dominika Gujdy. Podoba mi się jego bezczelność i pewność siebie. Widziałem na X porównanie, że to najlepszy ofensywny debiut od czasów Szymka Łyczko. Zgadzam się z tym. To rodzi pytanie: co z Szymkiem? Dominik i Cesar, który dał solidną zmianę, pokazują, że abonament na grę na prawym skrzydle właśnie się kończy. To dobrze – potrzebujemy rywalizacji. Mimo przeciętnego meczu są też pozytywy. Po drugiej stronie boiska świetnie wyglądała współpraca Ksawerego Kukułki z Harisem Duljeviciem. Ksawery pokazał, że jego potencjał jest ogromny. Mając przed sobą takiego zawodnika jak Haris, który rozegrał bardzo dobre spotkanie, może stać się kluczową postacią dla Stali w dalszej części sezonu.
Nie zgodzę się ze stwierdzeniem Łukasza, który twierdzi że to nie był dobry mecz Stali. Był. Po prostu piłka nie chciała wpadać do bramki tak często jak powinna. Jako młody myśliwy czasem jeżdżę do lasu tylko po to, żeby nie zobaczyć w nim nawet pół zwierzaka – dwa dni później będę się o nie 'potykał’. Takie dni po prostu w życiu bywają, przynajmniej tak sobie to tłumaczę.
Co do Dominika Gujdy, który wdarł się do pierwszej jedenastki w tej rundzie – nie boi się uderzyć zza szesnastki, i bardzo mi się to podoba. Trochę gry przy Sebie Thillu, nabranie doświadczenia i jeżeli go z młodzieńczej fantazji nasza piękna rodzima liga nie wykastruje, to może to być kolejny zawodnik który trafi na celownik większych klubów.
Tyle o tym meczu. Wątpię aby na koniec sezonu którykolwiek z nas – kibiców Stali – usiadł w fotelu, odpalił cygaro i powiedział do siebie: 'kurczę pieczone, ale bym se obejrzał jeszcze raz taką Stal z Kotwicą’. Raczej nikt nie będzie o tym meczu pamiętał.
Przejdźmy do tematu pobocznego, który trochę ten mecz przyćmił. Otóż jeśli nie jesteś kibicem Stali a trafiłeś tutaj z jakiegoś powodu to wyobraź sobie, że w Rzeszowie na krzesełka Stadionu Miejskiego ptaki srają w ilościach hurtowych. Gdyby miał powstać dokument o tym jak wydział sportu Urzędu Miasta traktuje kwestię utrzymania stadionu, jego reżyserem prawdopodobnie musiałby zostać Bartosz Walaszek.

O opinię na ten temat spytałem jednego z braci po szalu, użytkownika TomEs_66 darmowego portalu X, dawniej Twitter:

Ostatnia „awantura” stadionowa spowodowała sytuację, która myślę, że dla większości kibiców wymaga szerszego wyjaśnienia. Zacznijmy od początku i od informacji, że stadion jest w pełni własnością miasta, która bierze pełną odpowiedzialność za czystość, sprawność i bezpieczeństwo.

Nasz Klub stadion wynajmuje, płaci za to i czystości może się domagać jak każdy inny podmiot który korzysta z obiektu. Oczywiście Wydział Sportu miasta Rzeszów ma firmę wykonawczą odpowiedzialną za sprzątanie i mycie obiektu, ale o tym kiedy i jak ma być to zrobione określa dokument OPZ postępowania przetargowego, które miasto samo przygotowało (dziwnym trafem zostało zdjęte z oficjalnych stron UM). Podsumowując, oni tym kierują, zlecają prace i rozliczają – są za to w 100% odpowiedzialni.

Dzień przed meczem, właściciel obiektu poinformował klub o dużych ilościach odchodów ptasich na krzesełkach, włącznie z informacją, że nie mają zamiaru tego sprzątać z obawy na temperatury minusowe i że proponują aby na czas meczu wydzielić te miejsca taśmą ochronną (ja się pytam gdzie byli do tej pory i dlaczego nikt tego nie umył jak był na to czas i warunki?).

Szanowni Państwo z WS ocknęli się nagle dzień przed meczem i zobaczyli jaki na trybunie jest chlew.

Klub oczywiście odmówił (stadion ma być czysty a nieogrodzony) – późniejszą historię już znacie, włącznie z tym, że w poniedziałek rano trwały gruntowne prace myjące. Nagle się dało, nic nie stało na przeszkodzie… ( i nagle nawet siatka i sokolnik będą)

A dlaczego? Ano dlatego, że wstyd i żenada postępowania i zaniechania swoich obowiązków przez Wydział Sportu został ukazany całej Polsce.

Huczne oświadczenia prezydenta Deręgowskiego (któremu wydział sportu bezpośrednio podlega) o „stanowczych krokach” jak zwykle okazały się bajką dla elektoratu, ponieważ oprócz umycia stadionu nie skończyły się żadnymi konsekwencjami dla pana Gutowskiego, dyrektora odpowiedzialnego za całą tą sytuację. Jest to dla Nas absurdalna i niezrozumiała decyzja, ponieważ niejednokrotnie Deręgowski był informowany o tym w jaki sposób stadion jest zarządzany – o tylu uchybieniach, o takiej ilości braków interwencji na zgłaszane problemy, o takiej niechęci do jakiejkolwiek współpracy… Już nie mówiąc o tym że tak „nasrane” było co rundę.

Przykładów można mnożyć , ale wystarczy się przejść po obiekcie, zobaczyć jak przecieka dach i trybuna podczas opadów deszczu, jak wyglądają toalety, jak wygląda dojście do boisk treningowych, jaki śmietnik jest pomiędzy budynkami żeby zobaczyć i ocenić gospodarza obiektu. 

Ale jak już wspominamy „owy” Wydział Sportu z jego „wspaniałym” szefem, to tu warto zatrzymać się na chwilę i wrócić przy okazji do realizowanego „remontu spikerki” za który to również jest odpowiedzialny pan Gutowski…

I tu aby się już dłużej nie rozwodzić, opiszę to po żołniersku:

– przetarg na całość opóźniony o co najmniej 4 miesiące (z jakich przyczyn?, to już oni chyba sami nie wiedzą… po prostu opieszałość na każdym etapie),

– remont na spikerkę nieskończony na czas, aby mecze mogły być rozegrane zaproponowano PZPN tzw. rozwiązanie tymczasowe czyli prowizorka od prowizorki,

– do dziś nie ma przetargu na podesty na kamery,

– przetarg na telebim został tak rozpisany, że ten telebim MOŻE BĘDZIE na mecz z Wisłą Kraków (ostatni w sezonie).

I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt że Wydział Sportu o wymogach licencyjnych do ESA, które są niezbędne do tego aby uzyskać licencję wie już od marca 2023. Gdyby nie wybory w kwietniu 2024, rumor na forach i próba nawoływania wraz z obawą utraty wizerunków przez prezydentów i radnych to uwierzcie mi drodzy… do dziś nic by się na stadionie nie wydarzyło.

Nie wspominając już o naszym ukochanym prezydencie Fijołku, który obiecał piękną trybunę i „koniec z prowizorkami”… a stadion właśnie przechodzi największą prowizorkę w swojej historii. Ale to już temat na osobny felieton.

Tomek opisał to w sposób wyczerpujący. Podsumowując – było nafajdane, umyć się nie dało 'bo zamarznie’ (gdyby tylko istniało coś takiego jak nie wiem, sól która trochę przeciwdziała zamarzaniu wody albo inne sposoby wyczyszczenia tego, nazwijmy to chemiczne). Dało się to zrobić jak już wybuchła afera po meczu.

Stadion Miejski w stolicy województwa nie spełnia wymogów Ekstraklasy i jak do tej pory nie zostały wykonane praktycznie żadne prace aby ten stan rzeczy zmienić. A przecież są aspiracje na Ekstraklasę, niedawno przecież były baraże. A taki stadion to powinna być wizytówka miasta. Oprócz Rzeszowa kojarzą mi się tylko dwa miasta wojewódzkie w których stadion nie spełnia wymogów Ekstraklasy – Zielona Góra, ale w lubuskim Ekstraklasa nikomu nie grozi i Olsztyn – tam sytuacja jest raczej podobna. Drogi Ratuszu, pora na modernizację Stadionu Miejskiego 'STAL’ w Rzeszowie, bo czas na półśrodki już minął. A jeździć na Cracovię aby tam grać będzie wstydem.

Zostawmy aferę odchodową, przejdźmy do meczu z Wartą. Nie da się ukryć, że poznański klub jest zamieszany w walkę o utrzymanie. Wiosnę zaczęli od porażki 1:3 z GKSem Tychy, w ostatniej kolejce zremisowali bezbramkowo ze Stalą Stalowa Wola, która godzinę grała w osłabieniu po czerwonej kartce dla Zauchy. Czy Stal jest w tym meczu faworytem? Bez wątpienia. Czy jest pole do wtopy? Jeszcze jak. Mimo wszystko zakładam, że okazji do strzelenia bramki będzie mniej niż w meczu z Kotwicą, co nie wróży dobrze przy obecnej skuteczności naszych napastników. Mimo wszystko liczę na to że odblokuje się ktoś z duetu Bała – Musik, a szczególnie ten drugi – w dwóch dotychczasowych spotkaniach zagrał łagodnie mówiąc przeciętnie. Jest pole do poprawy i to całkiem spore – liczę że z Wartą która nie powinna nas dominować, a jedynie postawić coś w rodzaju autobusu do tego dojdzie.

Głos oddaję Łukaszowi, który oprócz meczu z Wartą poruszył jeszcze wiadomy temat:

Można otrąbić wielki sukces! W końcu o Rzeszowie i naszym stadionie jest głośno! Pamiętajmy, nie ważne jak mówią, byleby mówili. No więc mówią – o stadionie, który został obsrany przez ptaki. Świetna reklama. Dziękujemy, Panie Prezydencie! Chciałbym zauważyć, że częściej niż Miastem Innowacji, przynajmniej w sferze sportowej, a może bardziej organizacyjnej, występujemy jako Miasto Kompromitacji. Czcze obietnice o dostosowaniu stadionu do warunków licencyjnych. Zapewnienie, że nie będzie to robione „na kolanie”, szybko zostało zweryfikowane. Budowlańcem nie jestem, ale za 2 miliony nie możemy oczekiwać zbyt wiele.

Od razu zaznaczę jedno: jestem za budową obiektu dla Resovii. Nikt na tym nie zyskuje, gdy grają przy Hetmańskiej. Nie chcę też spekulować, czy budowa zaplecza lekkoatletycznego stadionu za taką, a nie inną kwotę jest zasadna. Nie jestem obiektywny, więc nie będę silił się na obiektywizm. Zostawię tylko jedno pytanie: czy kosztem budowy tego stadionu warto przesuwać środki z innych inwestycji, takich jak rozbudowa dróg czy innych projektów infrastrukturalnych? Gdy mnie na coś nie stać, tego nie kupuję, szukam tańszych opcji. Warto dodać, że nie jestem tak zadłużony jak Rzeszów, którego dług rośnie z każdym rokiem.

Wracając do kwestii ptasich. Czy po raz kolejny sprawa zostanie zamieciona pod dywan, czy osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy zostaną pociągnięte do jakiejkolwiek odpowiedzialności? Chyba że przyjmiemy linię obrony pani radnej Marty Niewczas, która tłumaczy, że krzesełka nie były wymyte, bo było zbyt zimno(!).

Wolę skupić się na nadchodzącym meczu z Wartą. Wydaje się, że mamy dobry terminarz na rozruch po zimie. Do Grodziska jedziemy jako lekki faworyt, szczególnie po tym, jak Warta zagrała w ostatnim meczu w Stalowej Woli, gdzie mimo gry przez większość meczu w przewadze jednego zawodnika nie udało się gościom wywieźć 3 punktów. Dla równowagi trzeba też powiedzieć, że nasza gra z Kotwicą również pozostawiała wiele do życzenia.

Życzeniowo chciałbym, aby mecz zaczął się od dobrego wejścia Stali i zakończył szybkim zdobyciem bramki. Pisząc wnioski po meczu z Kotwicą, zastanawiałem się nad obsadą prawego skrzydła. Tutaj przewiduję zmianę w wyjściowej jedenastce i szansę dla Cesara, chociaż mam też z tyłu głowy, że trener Marek Zub może widzieć go bardziej w roli jokera. Patrząc na dotychczasowe wyniki, wygrana z Wartą może ponownie podłączyć nas do zapowiadanej walki o miejsca barażowe, co po raz kolejny pokazuje, że I liga w tym formacie pozwala realnie myśleć o awansie, mimo dłuższej zadyszki, która miała miejsce pod koniec zeszłego roku.

Na tym koniec dzisiejszego dwugłosu, który za sprawą wypowiedzi Tomka przeistoczył się nawet w trójgłos. W komentarzach na X zapraszamy do dyskusji, bo jest ku temu okazja.

Mecz z Wartą już w sobotę o godzinie 14:30.

Share via
Copy link