Kącik Rakowa Częstochowa #5: Trzy przystanki do zajezdni! Czy Raków zatrzyma się na którymś z nich?

Dwa punkty przewagi, lepszy bilans bezpośredni z głównym konkurentem do tytułu oraz trzy kolejki do końca. Tak obecnie wygląda sytuacja Rakowa Częstochowa na finiszu Ekstraklasy. W sobotę, 10 maja, czeka ich jednak arcyważny mecz z Jagiellonią Białystok.

Zdjęcie autorstwa Jarosława Kłaka

Skomplikowana sytuacja gości

Dla obu drużyn to spotkanie jest traktowane jako jeden z najważniejszych pojedynków tego sezonu. Gospodarze walczą o mistrzostwo Polski i nie mogą sobie pozwolić na potknięcie, zwłaszcza że po piętach depcze im Lech Poznań, który również ma w ten weekend bardzo trudne zadanie. Kolejorz wybiera się do Warszawy na starcie z triumfatorem Pucharu Polski – Legią.

Jagiellonia natomiast ostatnich tygodni nie może zaliczyć do udanych. Po dwumeczu z Betisem w ćwierćfinale Ligi Konferencji, który nie przyniósł wstydu, nastąpiła słabsza passa w rozgrywkach ligowych. Zaledwie jeden punkt w trzech ostatnich meczach nie napawa optymizmem, zwłaszcza że Jagiellonia nie poradziła sobie z zespołami z dolnej części tabeli lub jej środka. Jaga przegrała z Zagłębiem Lubin i Koroną Kielce, a także zremisowała z Górnikiem Zabrze. W efekcie sytuacja w tabeli skomplikowała się. Wciąż zajmują trzecie miejsce, ale grupa pościgowa z Pogonią Szczecin i Legią Warszawa zbliżyła się na niebezpieczną odległość.

W związku z rozstrzygnięciami w finale Pucharu Polski, tylko trzy drużyny uzyskają możliwość gry w kwalifikacjach do europejskich pucharów. Jagiellonia za wszelką cenę musi więc utrzymać trzecią pozycję w lidze. Podopieczni Adriana Siemieńca przyjadą do Częstochowy z myślą o zdobyciu trzech punktów, które mogą zagwarantować im większy spokój na dwie kolejki przed końcem rozgrywek.

Dla Rakowa, paradoksalnie, lepiej byłoby, gdyby Jagiellonia miała na swoim koncie kilka oczek więcej. Walka o mistrzostwo i tak nie dotyczyłaby wtedy drużyny z Podlasia, natomiast trzecie miejsce dla niej byłoby niemal zagwarantowane. Jagiellonia grałaby de facto o nic, co mogłoby ułatwić Rakowowi zwycięstwo. Stało się jednak inaczej i to spotkanie zapowiada się na prawdziwe piłkarskie widowisko.

Znaleziony po latach

Temat napastnika w Rakowie Częstochowa był w ostatnich latach odmieniany przez wszystkie przypadki. Mimo licznych sukcesów trudno było znaleźć choćby jednego snajpera, który spełniałby oczekiwania kibiców i sztabu szkoleniowego. W tym sezonie Marek Papszun postawił na Jonatana Brunesa – Norwega, który odpłacił się w najlepszy możliwy sposób. To piłkarz skrojony na tę pozycję i ten system gry. Ma dobre warunki fizyczne, świetnie radzi sobie tyłem do bramki i jest nieoceniony w pojedynkach szybkościowych oraz fizycznych.

Imponuje również skutecznością. Po trzech meczach bez gola znów wpisał się na listę strzelców, zarówno w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław, jak i w pojedynku ze Stalą Mielec. Zwłaszcza to drugie trafienie warto docenić. Padło w momencie, gdy zespół bardzo go potrzebował, a 24-latek pewnie wykończył niełatwą sytuację. Po raz kolejny udowodnił, że kapitalnie gra głową i doskonale odnajduje się w polu karnym przeciwnika.

Jak dotąd zdobył 12 bramek, doganiając tym samym swojego kolegę z drużyny – Leonardo Rochę, który jednak większość trafień zanotował jeszcze w barwach Radomiaka Radom. Nie jest tajemnicą, że Brunesowi nie spodobało się sprowadzenie Portugalczyka na Limanowskiego. Transfer wewnątrz Ekstraklasy teoretycznie powinien dotyczyć zawodnika do pierwszego składu. Rocha jednak przegrał rywalizację z Brunesem, który wiosną strzela niemal na zawołanie.

Ta sytuacja pokazuje, jak ważna jest rywalizacja w zespole. Napędza ona piłkarzy do tego, by z tygodnia na tydzień stawali się coraz lepsi. Brunes to brakujący element układanki Rakowa, którego zabrakło chociażby w eliminacjach do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Jeżeli czerwono-niebiescy wykupią go z belgijskiego OH Leuven, zyskają piłkarza, który może robić różnicę w kluczowych momentach, tak jak obecnie w walce o mistrzostwo Polski w sezonie 2024/25.

Dwóch kapitalnych strażników

Rywalizacja Rakowa z Jagiellonią będzie również pojedynkiem dwóch niezwykle utalentowanych bramkarzy. Zarówno Kacper Trelowski, jak i Sławomir Abramowicz to wielkie talenty, które eksplodowały w tym sezonie. Pomimo że Jagiellonia straciła już 39 bramek, Abramowicz wielokrotnie ratował swój zespół z opresji. To bramkarz o znakomitym refleksie, potrafiący obronić piłkę w sytuacjach wydawałoby się beznadziejnych, co udowodnił również w meczach Ligi Konferencji.

Trelowski natomiast bije inne rekordy. Raków stracił zaledwie 19 goli, a Kacper pobił rekord wszech czasów Ekstraklasy pod względem liczby czystych kont na wyjeździe – 21-latek zanotował aż 11 takich występów. Poza tym emanuje spokojem, a gdy trzeba, potrafi fenomenalną interwencją uchronić zespół przed stratą bramki. Kilkukrotnie to właśnie dzięki jego postawie Raków uniknął utraty punktów. Podczas przegranego meczu w Szczecinie, gdyby nie „Trelu”, wynik mógłby być znacznie gorszy. Jeżeli mecz będzie obfitował w dużą liczbę sytuacji podbramkowych (a wiele na to wskazuje), z pewnością zobaczymy kilka kapitalnych interwencji obu bramkarzy.

Teoretycznie faworytem jednego z dwóch  hitów 32. kolejki Ekstraklasy jest Raków. Jagiellonia jednak również podejdzie do tego spotkania z nastawieniem na „mecz o wszystko”. Przed nami więc niesamowicie ciekawe widowisko, którego początek już o godzinie 20:15.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Share via
Copy link