Orły, które nie potrafią rozwinąć skrzydeł

Na świecie jest kilka reprezentacji, które mimo wykazywanego wielkiego potencjału, jeszcze nigdy nie sięgnęły po mistrzostwo swojego kontynentu. W Europie za taki przykład może uchodzić Belgia, a w Afryce natomiast kadra narodowa Mali. „Orły”, jak brzmi przydomek tej reprezentacji, kolejny raz muszą obejść się smakiem złotego medalu Pucharu Narodów Afryki. Kraj położony w zachodniej części „Czarnego Lądu” dość powolnie wraca do ścisłej czołówki swojego kontynentu. Na tronie nigdy jednak nie zasiedli i w tym roku również to nie nastąpi.

 

Reprezentacja Mali aż sześciokrotnie w swojej historii dochodziła do półfinału Pucharu Narodów Afryki. W trakcie swojego debiutu w roku 1972 udało im się nawet zagrać w finale, który ostatecznie przegrali. Wobec „Orłów” są wielkie oczekiwania i słusznie – nie ma Afryce innego kraju z takim potencjałem, który jeszcze ani razu by nie sięgnął po mistrzostwo. Największą obawą Malijczyków jest jednak fakt, że ten ostatni z przytoczonych sześciu półfinałów osiągnęli aż w 2013 roku. Od 2008 kwalifikują się bez przerwy na każdy z możliwych afrykańskich czempionatów, jednak patrząc wyłącznie na wyniki – w ostatnich latach nawet nie otarli się o strefę medalową. Pojawiają się głosy, że „Les Aigles” złote czasy swojej piłki mają już za sobą. Lata 2002-2004, kiedy to dwukrotnie zajmowali czwarte miejsce, z czego raz pod wodzą Henryka Kasperczaka, bez wątpienia do takich mogą konkurować. Jeszcze lepiej prezentuje się okres 2012-2013, kiedy to na dwóch edycjach PNA sięgali po brązowy medal.

Obecny Puchar Narodów Afryki miał być jednak wyjątkowy. Głód Malijczyków związany ze złotym medalem rośnie z każdym turniejem, a w tym roku miało to w końcu stać się rzeczywistością. Sam Eric Chelle, selekcjoner kadry narodowej powtarzał, że na tym PNA mają zamiary mierzyć w najwyższe cele. Obrazki po meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej, na których widzimy właśnie jego całkowicie zdruzgotanego, tylko potwierdzają, że ambicje mają ogromne. To spotkanie to też idealny przykład niedosytu, z jakim muszą się mierzyć kibice „Les Aigles”. Do 90 minuty prowadzili 1-0 grając w przewadze i byli już kilka chwil od upragnionego awansu do półfinału po 11 latach przerwy. Ostatecznie jednak ponownie muszą obejść się smakiem, ponieważ mecz przegrali po dogrywce – również, kiedy się wydawało, że za moment będziemy mieli rzuty karne. W marcu 2022 roku Mali walczyło z Tunezją w barażach o Mundial 2022 w Katarze. Kto wygrywa dwumecz – awansuje na mistrzostwa świata. Mistrzostwa świata, na których „Orły” ani razu w całej historii nie zagrały. To też jest osiągnięciem, na które w kraju bardzo mocno liczą, a jeśli nie uda się to przy obecnym poszerzonym formacie, to już chyba kompletnie stracą w to wiarę. Wspomnianą rywalizacje z Tunezją przegrali 0-1 po… bramce samobójczej. Kolejny raz wypuścili sukces z rąk w bardzo słaby sposób.

Po barażach do mundialu zwolniony został ówczesny selekcjoner, Mohamed Magassouba. Nie dość, że miał za sobą nieudany Puchar Narodów Afryki 2021, na którym w 1/8 finału odpadli z Gwineą Równikową, to kilka miesięcy później nie zaprowadził reprezentacji na największy turniej piłkarski świata. Dla porównania – Djamel Belmadi za identyczny, a wręcz nawet gorszy rezultat (brak awansu z grupy PNA 2021), pozostał na stanowisku szkoleniowca Algierii. Zachowując oczywiście wszelkie proporcje, pokazuje to tylko, jak wielkie oczekiwania mają Malijczycy wobec swojej kadry narodowej. Na obecnie trwającym PNA po raz kolejny musieli poczuć smak rozczarowania, ale optymizmu nie brakuje. Wielu piłkarzy z krajowej ligi, jak Kamory Doumbia, wyjeżdża do Europy i bez wątpienia ma przed sobą świetlaną przyszłość. Inni zawodnicy, którzy są już doświadczeni gry na Starym Kontynencie, wchodzi obecnie w najlepszy wiek dla piłkarza. Eric Chelle wydaje się być natomiast odpowiednią osobą na tym stanowisk i mam wielkie nadzieje, że rezultat na tym turnieju nie zadecyduje o jego odejściu. Ciężko po prostu o lepszą osobę do tej roli. Niepokojąca w kontekście ewentualnego rozwoju tamtejszej piłki jest natomiast sytuacja polityczna w kraju, który nieustannie jest pod atakiem terrorystów.

Mimo wszystko – „Orły” trzeba w tym momencie brać pod uwagę, jako jedną z mocniejszych reprezentacji Afryki. Choć od ponad dekady nie potrafią wrócić do czołowej czwórki Pucharu Narodów Afryki, na swoim koncie dalej nie mają złotego medalu tego turnieju, a kolejny mundial przeleciał im koło nosa, to dalej jest to kadra, którą za każdym razem należy rozpatrywać w kontekście potencjalnych faworytów. Lepsze czasy jeszcze nadejdą i co do tego ciężko mieć wątpliwości. Czy nawiążą do swoich najlepszych lat z początków pierwszej oraz drugiej dekady XXI wieku? Tutaj już taki pewny bym nie był. Jednak awans na następny mundial, który przy stosunkowo prostej grupie eliminacyjnej w tym momencie jest wręcz obowiązkiem, zdecydowanie byłby ku temu mocnym argumentem. Następny Puchar Narodów Afryki już za rok, a tam, bez względu na wszystko, również będzie trzeba ich brać pod uwagę przy dyskusjach o końcowym triumfie.

Mateusz Perek

Share via
Copy link