Jalkapallo po godzinach #1: piękny debiut Gnistan, KuPS rozjeżdża HJK

Ruszył kolejny sezon fińskiej Veikkausliigi, a to także okazja na start nowej serii i ucieczka od wydłużających się nitek na X. Zapraszam, mam nadzieję, że regularnie, na raporty z fińskich boisk w serii „Jalkapallo po godzinach”.

 

Ciężko było sobie wymarzyć lepszy start rozgrywek niż historycznym debiutem, a taki Gnistan zanotowało na wyprzedanym po brzegi Mustapekka Areena, który i tak powiększono o 1000 miejsc. Aż 8. nowych zawodników w zespole nie sprawiało jednak wrażenia pogubionych i niezgranych zawodników. Inter może i szybko wszedł w to spotkanie po bramce głową Hamalainena, ale później zostało przez beniaminka ukąszone i zagonione w róg, bez możliwości szybkiej ucieczki. Nie bez znaczenia dla losów gospodarzy był prawdziwy ich lider także na zapleczu – Joakim Latonen, który najpierw wywalczył rzut karny faulowany przez Purosalo, a następnie sam tą jedenastkę wykorzystał. Jeszcze przed przerwą Gnistan wyszło na prowadzenie po kiepskim podaniu do kolegi autorstwa młodego golkipera gości – Vuorjoki, a skrzętnie z tego skorzystał Hanninen. Po przerwie Inter rzucił się do odrabiania strat, głównie korzystając z umiejętności Stavitskiego. Najbliżsi bramki byli w końcówce Krebs, którego strzał obił poprzeczkę bramki oraz Legbo zablokowany  w ostatniej chwili na trzecim metrze od bramki. Start sezonu zakończył się sporego kalibru niespodzianką, absolutny debiutant pokonał u siebie niedawnego triumfatora Pucharu Ligi.

Na wyremontowanym świeżo obiekcie w Tampere gospodarze podejmowali kadrowo słabsze Lahti. Spotkanie stało zdecydowanie pod znakiem ataków Ilves, które na bramkę młodego Maukonena oddało 16 strzałów. Nic jednak z tego skoro udane interwencje zaliczał bramkarz, a do tego mnóstwo z okazji napastnicy Rysiów marnowali. Goście odgrażali się wyłącznie groźnymi kontrami, korzystając z szybkich skrzydeł, ale te dwie najlepsze w kuriozalny sposób zepsuł Ivanović. Najwięcej działo się już jednak w ostatnich sekundach spotkania, najpierw w 97’ bijący rzut rożny Santeri Haarala dośrodkował piłkę tak, że ta bezpośrednio wpadła do siatki i stadion wpadł w absolutny szał… radość trwała jednak zaledwie chwilę, bo po rozmowie z asystentem arbiter anulował gola dopatrując się w tej sytuacji faulu na bramkarzu Lahti. Złość Ilves i samego Haarali była tak gigantyczna, że napastnik wyleciał jeszcze z boiska, a mecz koniec końców zakończył się bezbramkowym remisem, który cieszy wyłącznie przyjezdnych.

Odmłodzone kadrowo SJK, dumnie i odważnie stawiające na niedawnych kluczowych graczy rezerw podejmowało u siebie Oulu. Było to spotkanie, które definiowały zdobywane na boisku bramki. Od samego początku ataki gospodarzy przysporzyły się do sytuacji, w jakiej Kasper Paananen wykorzystał asystę Hannoli. Ta zdobyta bramka zahamowała jednak gospodarzy i do głosu doszło Oulu, gdyby nie znakomite dwie interwencje w bramce Paunio to dubletem do przerwy cieszyłby się Coffey. Tuż po przerwie gościom pomógł stały fragment gry, bity przez Jokelainena rzut rożny dobrze strzałem głową zamknął bowiem Daoussi. I znów karty się odwróciły, do głosu doszło SJK kreując dużo więcej ataków nieopodal pola karnego Warda. Swój znakomity dzień miał jednak Hannola i w pełni zamierzał go wykorzystać, w 68’ wykonał bowiem zaskakująco dla bramkarza rzut wolny zza bocznej linii pola karnego i po ziemi tuż przy słupku wcisnął piłkę do bramki. Pomimo sporej liczby prób odrobienia strat, dobrze wciąż spisywał się Paunio, a otwarte do ataków Oulu raz po raz narażało się jeszcze na kontry gospodarzy, które marnowane były przez zbyt dużo kombinowania.

Jedyny w Veikkausliidze Polak – Jowin Radzinski zadebiutował w tym spotkaniu w 80’ zmieniając Lehtirantę. Już w pierwszej akcji miał sporo pracy w pojedynku główkowym z Hannolą i próbie zablokowania strzału Karjalainena.

Drugi z beniaminków, czyli wracające po 81 latach do Veikkausliigi – Ekenas na pierwszy ogień wyjechało w delegację na Wyspy Alandzkie. Pomimo ciężkich warunków na boisku rywalizacja z Mariehamn dostarczyła fajerwerków już na samym początku. W 6’ wynik spotkania po akcji Hugo Cardoso otworzył Dahlstrom, ale już półtorej minuty później goście wyrównali za sprawą Lundstroma korzystającego z centry w pole karnego Mohammeda. To wciąż nie koniec szaleństwa i błędów, w 9’ fatalne ustawienie i prosty błąd Leksella oraz blisko 40 metrowe podanie Nurmiego do siatki wpakował Tehe Olawale. Mecz uspokoił się zaledwie na 10 minut, wówczas po lewej stronie boiska Efimov wypuścił Mohammeda, ten uprzedził bramkarza gospodarzy i po raz drugi asystował przy bramce Lundstroma. Iście szalone minuty z czterema golami nie dały ostatecznie przewagi żadnej ze stron. Po wystrzeleniu się ze skutecznej amunicji w tak szybkim czasie oba zespoły przestały tworzyć sobie dobre sytuacje, a jeśli takowe na konto zapisywały to łatwo marnowali złymi decyzjami. Ostatni głos i stempel na tym meczu należał jednak do gospodarzy, kolejna żywiołowa akcja Cardoso, mnóstwo chaosu w defensywie gości i zagubionego Giannakopoulosa pokonał Sallinen. Pomocnik Mariehamn z bramki jednak się nie cieszył, bo na Wyspy Alandzkie trafił w 2023 właśnie z Ekenas.

Ostatnie ze spotkań w pasmie z godziny 16:00 polskiego czasu, do Valkeakoski już bez Teemu Tainio na ławce przyjechała rewelacja poprzedniego sezonu, czyli VPS. W 8’ rywalizacji goście przejęli piłkę w środku boiska, na prawej stronie uruchomili Borchersa, a ten w debiucie zaliczył asystę podając w szesnastkę do Hytonena. Dziesięć minut później przewaga Vepsi wzrosła, Vahtera dośrodkowywał z rzutu wolnego wprost na głowę Pitkanena i stojący w bramce Haki Lepola mógł tylko bezradnie obserwować lot piłki. Bardzo przeciętnie tego dnia dysponowana była ekipa gospodarzy, dopiero po 55’ swoje strzały oddawali choćby Mastokangas i Bacanin, ale daleko im było do ideału i zagrożenia bramce Marttinena. Bramka dla gospodarzy jednak padła w 68’, po długim zagraniu w boczną część pola karnego Patoulidis ograł obrońcę, a następnie wykorzystał złe ustawienie golkipera i mierzonym strzałem przy krótszym słupku wpakował piłkę do siatki. Po tym golu namnażały się dośrodkowania po stronie Haki, żadne z nich nie było jednak tak groźne, jak rzut wolny w 87’. Do stojącej na 18 metrze piłki podszedł Mastokangas i mierzonym strzałem obił spojenie słupka z poprzeczką. Haka długo budziła się do gry w tym meczu i zapłaciła za to srogą cenę, VPS rusza w nowy sezon od zwycięstwa, ale zmartwień w grze defensywnej przybywa, co potwierdził też Puchar Ligi.

Absolutny hit całej Veikkausliigi, który okazał się fenomenalną reklamą ligi tuż na jej starcie. KuPS na własnym obiekcie podejmowało broniące tytułu mistrzowskiego HJK. Niezwykle porywające widowisko, w którym pierwszą fenomenalną szansę zmarnowali gospodarze. W 21’ Ogunkoya poradził sobie z Halme, strzelił jednak wprost w Osta, ale próbujący dobijać tą piłkę z 4 metrów Luyeye-Lutumba potknął się przy próbie przyjęcia futbolówki i do pustej bramki nie trafił. W 25’ KuPS wywalczyło rzut rożny po groźnie bitym przez Pennanena rzucie wolnym, do narożnika boiska ruszył Antwi i dośrodkował na długi słupek na tyle skutecznie, że piłka do bramki HJK wpadła po przypadkowym samobóju Olusanyi. HJK było kompletnie nijakie przez większość tego spotkania, do przerwy, nie licząc sytuacji ze spalonym Plange’a udało się tylko raz zagrozić Kreidlowi, ale strzał trafił idealnie w golkipera gospodarzy. Ten sam austriacki bramkarz swoje kłopoty przeżywał jednak od około 50’ i zderzenia z kolegą z drużyny, kłopoty z utrzymaniem skupienia po uderzeniu w głowę zakończyło się niestety zmianą i wprowadzeniem do bramki Hakali. Nie wpłynęło to na KuPS źle, bo minutę po zmianie kolejny rzut rożny padł łupem Antwiego i Ghańczyk idealnie dośrodkował na głowę Savolainena. HJK zdawało się przyciśnięte do ściany, ale w 74’ mieli szansę, by złapać z rywalem kontakt. Akcję lewą stroną boiska kończył strzałem głową Plange, ale rezerwowy Hakala zaliczył fenomenalną interwencję przy tym uderzeniu i wybił piłkę nad poprzeczkę. Trzy minuty później marzenia o dobrym wynik Mistrz Finlandii odesłał w niepamięć, Vidjeskog odegrał piłkę do Pennanena, a ten z linii pola karnego uderzył idealnie pod poprzeczkę przy dalszym słupku bramki. HJK było kompletnie rozbite, na ochłodę zdołało zdobyć jeszcze gola w 97’ i cieszyć może, że jego autorem został utalentowany David Ezeh. Mimo wszystko to KuPS zasłużenie ten mecz wygrało, absolutnie dominując nad HJK i pokazując także różnicę doświadczenia trenerskiego na ławce.

Należy dodać, że HJK wciąż nie wygrało ligowego meczu z KuPS od… 2020 roku! Warto podkreślić również, że Jani Honkavaara na to spotkanie w pierwszym składzie wysłał sporą grupę młodych zawodników (Saltinen 17 lat, Ruoppi 18 lat, Miettinen 19 lat, Ogunkoya 19 lat, Luyeye-Lutumba 21 lat).

Share via
Copy link