DOMINIK MARCZUK: Poprzedni sezon był dla mnie jak z bajki [WYWIAD]

Mistrz Polski, Jagiellonia Białystok do nowego sezonu przygotowuje się do obrony tytułu i walki o fazę ligową Ligi Mistrzów. W trakcie obozu w opalenickim hotelu Remes znalazła się chwila na to, aby przeprowadzić konkretną rozmowę z najlepszym młodzieżowcem minionego sezonu Ekstraklasy, Dominikiem Marczukiem. W niej sporo o jego początkach, ale też bardzo dużo o Jagielloni i reprezentacji Polski, do której Marczuk był powołany w marcu. Zapraszam do przeczytania, lub przesłuchania rozmowy na YouTube.

 

 

 

W lutym w wywiadzie dla portalu „Weszło” powiedziałeś, że twoją pierwszą pozycją na boisku był środek obrony. Uważasz, że miałeś odpowiednie predyspozycje do grania na tej pozycji? Czy już wtedy wiedziałeś, że jest to jedynie epizod?

Myślę, że tak, to było chwilowe. Wtedy wzrost nie miał tak dużego znaczenia, grało się po dziewięciu czy na różnych turniejach halowych i przede wszystkim w takim wieku nie było tak dużej świadomości związanej z pozycją na boisku. Z czasem te pozycje zmieniały się: zaczynałem jako stoper, grałem na lewej obronie, prawej obronie, w juniorach grałem też w środku pola. Od kiedy zacząłem grać na poziomie seniorskim to tak naprawdę grałem jedynie po bokach obrony i na prawym skrzydle, teraz w Jadze.

Jeszcze co do pozycji: uważasz siebie za lepszego prawego obrońcę, czy prawego skrzydłowego? W Stali Rzeszów grałeś na boku obrony i wyróżniałeś się na tle ligi na tej pozycji.

Na prawym skrzydle. Mówimy o tym, co dzieje się teraz, a teraz gram wyżej, niż grałem w Stali. Ta zmiana pozycji zarówno dla mnie, jak i dla drużyny wyszła bardzo dobrze. Obecnie czuję się lepiej, jako prawy skrzydłowy, ale nie wykluczam, że w przyszłości będe grał jedynie na tej pozycji. Mogę grać na prawej obronie czy na prawym wahadle, gdzie na tej pozycji gram w młodzieżowej reprezentacji. Na ten moment jednak najbliżej mi do skrzydła.

A czujesz, że w przypadku potencjalnej pauzy Michala Sacka, bądź Pawła Olszewskiego w tym nadchodzącym sezonie wskoczysz na prawą obronę?

To już jest bardziej pytanie do trenera. Ja zawsze miałem takie podejście, że nieważne, na jakiej pozycji się gra, daje się maksa. Czasami dostaje się szansę na pozycji, która nie jest do końca satysfakcjonująca, ale trzeba pomóc drużynie, więc w tym przypadku decyzja należy do trenera. Gdziekolwiek bym wystąpił, zawsze dam z siebie 100%.

Swoją seniorską karierę zaczynałeś w trzecioligowym Podlasiu Biała Podlaska, gdzie od razu przeskoczyłeś z poziomu CLJ-tki na poziom czwartego szczebla rozgrywkowego w Polsce. Jak dużym wyzwaniem taki przeskok rzeczywiście był? Czy już w momencie rozpoczęcia tamtych rozgrywek czułeś, że łatwo nie będzie?

Przeskok był spory, muszę przyznać. Wówczas grałem głównie w CLJ-tce, zaczynałem grać w III lidze i można powiedzieć, że grałem od deski do deski. Niestety, drugiej rundy przez covid dokończyć się nie udało, ale mogę powiedzieć, że przeskok między rozgrywkami juniorskimi, a seniorskimi był duży. Dużo było nowych rzeczy, których trzeba było się nauczyć. Na tamten moment dla mnie, indywidualnie, dobre było to, że Podlasie nie było tak mocną drużyną, jak jest teraz. Jestem na bieżąco, śledzę ich poczynania i da się zauważyć, że z roku na rok są coraz mocniejsi, kibicuję i życzę im jak najlepiej, jednak kiedy ja tam grałem w klubie były spore problemy. Nie było zawodników, kadra była wąska, po pierwszej rundzie mieliśmy tylko 9 punktów, a utrzymaliśmy się jedynie przez covid. Dla mnie ważne było to, że miałem gdzie grać i gdzie się rozwijać, z każdym meczem przybywały nowe doświadczenia i mogę powiedzieć, że to był taki mój sukces, bo mogłem grać na poziomie seniorskim.

Przeskok między piłką juniorską, a seniorską jest ogromny, lecz wielu zawodników też mówi, że przeskok między III ligą, a II ligą jest duży. Wraz z rozpoczęciem sezonu 2020/2021 dołączyłeś do Stali Rzeszów. Dlaczego akurat wybrałeś taki kierunek?

Stal była najbardziej zainteresowana moją osobą, była najbardziej zdeterminowana, dużo razy do mnie dzwonił Michał Wlaźlik (ówczesny dyr. sportowy – przyp. red.). Trener Wołowiec też bardzo mnie chciał, spodobałem mu się grając w III lidze przeciwko Wólczance, której on był trenerem. Zainteresowanie było spore, telefonów do mnie też było dużo, więc dlatego zdecydowałem się na Stal. Był to bardzo duży krok w mojej karierze, który też bardzo konkretnie pozwolił mi się rozwinąć, jeśli chodzi m.in. o taktykę. Dużo też zawdzięczam trenerowi Danielowi Myśliwcowi, który przyszedł w połowie sezonu i na mnie postawił, bo pierwsze pół roku w Rzeszowie było bardzo ciężkie. Przydarzyła się czerwona kartka w debiucie, grałem bardzo mało, więc to wszystko mogło się różnie potoczyć. Zmiana trenera bardzo mi pomogła. Przyjście do Stali było bardzo dobrą decyzją dla mnie.

W pewnym momencie byłeś wyróżniającą się postacią w II lidze w Stali, nie licząc początków, gdzie grałeś mniej, to generalnie regularnie wychodziłeś od pierwszej minuty. Trochę się to zmieniło w twoim ostatnim sezonie w Rzeszowie, w którym graliście w barażach. Zagrałeś jedynie 11 razy z 35 możliwych od początku do końca meczu. Dlaczego? Przecież w Stali grałeś naprawdę dobrze.

To był chyba najcięższy okres w mojej dotychczasowej karierze. Wszystko szło po mojej myśli, szybko sobie wywalczyłem pierwszy skład, grałem regularnie w II lidze, awansowaliśmy do I ligi, gdzie byłem jednym z kluczowych piłkarzy w drodze po awans, jednak po dobrym wejściu w sezon nadarzyła się kontuzja, która wykluczyła mnie na połowę rundy. Doznałem jej już w połowie pierwszej części zmagań, więc tak jakby do końca jesieni nie grałem. Do tego ta kontuzja dosyć mocno się przeciągała. Wróciłem w zimę i od razu musiałem ciężko pracować, bo trochę czasu straciłem. Okres przygotowawczy z drużyną przepracowałem, zagrałem nawet w czterech pierwszych spotkaniach w pierwszym składzie, ale potem przydarzył się kolejny uraz i te nieszczęścia się za mną ciągnęły. Był to dla mnie ciężki moment. Nie wiedziałem, co zaraz ze mną będzie, chciałem zagrać ten pełny sezon w I lidze, chciałem się ograć na wyższym poziomie, niż dotychczas. Wyszło jednak dobrze, wybrałem przejście do Jagielloni i czuję, że to jest kluczowy ruch dla mojej kariery.

Nawiązałeś do współpracy z trenerem Myśliwcem, więc chciałem jeszcze przy tym temacie zostać. Można go kategoryzować jako przedstawiciela młodej myśli szkoleniowej, jest wymieniany jako potencjalnie nowy trener najlepszych polskich klubów. Jak oceniasz swoją współpracę z trenerem Myśliwcem? Jak bardzo pod jego skrzydłami się rozwinąłeś? Jaki on miał na to wpływ, że teraz jesteś w takim miejscu?

Przede wszystkim stawiał na mnie, dawał mi szansę. W Stali Rzeszów mieliśmy grać w piłkę, taki styl gry miał trener Myśliwiec w każdym swoim dotychczasowym klubie, niezależnie od tego, jak to wychodziło, bo w Stali na początku bywało z tym różnie. Na pewno ukształtowałem się jako prawy obrońca w rozegraniu piłki, było wiele elementów taktycznych, wiele analiz, wiele podpowiedzi. Dużo mi dało to, że chcieliśmy grać w piłkę, że dzięki tej ofensywnej grze dużo się uczyliśmy, nawet jak się zdarzały błędy to graliśmy konsekwentnie, robiliśmy swoje, awansowaliśmy do I ligi i tam styl gry się nie zmienił. Dotarliśmy do baraży, nie udało nam się ich wygrać, ale graliśmy swoje. Podsumowując: graliśmy z planem na mecz, dużo się uczyliśmy grając piłką, a nie tylko laga do przodu i jakoś to będzie. To miało spory wpływ na mnie i na to, jakim jestem piłkarzem.

Teraz jesteś w Jagielloni Białystok, z którą wygrałeś mistrzostwo Polski w minionym sezonie. Jakie uczucia towarzyszyły Ci przy zmianie klubu?

Ja zawsze mieszkałem w Międzyrzeczu Podlaskim, który leży w województwie lubelskim, dużo osób myli to i myśli, że Międzyrzec Podlaski leży na Podlasiu. Stricte w Białymstoku nigdy wcześniej nie byłem oprócz jednego razu, kiedy jako młody chłopak byłem tu na testach. Wszystko fajnie się dla mnie złożyło, bo z Białegostoku nie mam daleko do domu, wcześniej brat studiował tutaj przez 5 lat, teraz jest na każdym moim meczu, często też przyjeżdżają rodzice. Mam wrażenie, że wszystko się ten miniony sezon był jak z filmu lub wręcz nawet jak z bajki! Było przecież powołanie do kadry, mistrzostwo z Jagiellonią, do tego indywidualnie zagrałem świetne rozgrywki. Zmieniła też się moja mentalność, jaką miałem przed przyjściem do Jagielloni względem tego, co jest teraz. Bardzo się cieszę z tego, jak to się wszystko potoczyło i wdzięczny jestem Bogu za to, gdzie teraz jestem, ale ciągle chcę więcej, nie zadowalam się tym, co jest teraz. Trzeba doceniać to, co się ma, ale trzeba mierzyć wysoko, wyznaczać sobie nowe cele i do nich dążyć.

To, że wszystko tak dobrze się potoczyło to też wasza robota jako zespołu, bo przed sezonem nikt Jagielloni do bycia w czołówce nie przewidywał, a tym bardziej do mistrzostwa. Jaki był cel w momencie, kiedy ty przychodziłeś do klubu?

Prezes mówił w którymś wywiadzie, że celem był środek tabeli, w to mieliśmy mierzyć, ale trener Siemieniec przyszedł z nową filozofią, wszczepił w nas inną mentalność. Do tego wszyscy nowi zawodnicy byli wartością dodaną dla zespołu, zostali też inni ważni zawodnicy, więc można powiedzieć, że zbudowaliśmy dobry zespół. Wiadomo, celem przed sezonem był środek tabeli, nie mogło być inaczej, kiedy rozgrywki wcześniej ledwo co zespół się utrzymał i skłamałbym teraz, gdybym powiedział, że zarząd zakładał zdobycie mistrzostwa, ale od samego początku sezonu byliśmy w górze tabeli i wierzyliśmy, że może nam się to udać. To był klucz. My się skupialiśmy na każdym kolejnym meczu, wiedzieliśmy, że wielu kolokwialnie mówiąc „pompuje balonik”, ale my myśleliśmy tylko o najbliższym meczu. Trener Siemieniec nam to wpajał i uważam, że ten sposób myślenia pozwolił nam na wygranie Ekstraklasy. Myślę, że gdybyśmy się skupiali na tym, co czeka nas za 2, 3 kolejki, na tym, kto jak inny zagra, to byśmy tego mistrzostwa nie osiągnęli. Skupialiśmy się tylko i wyłącznie na sobie, na siebie mieliśmy największy wpływ, a na wyniki z zewnątrz nie. Taki sposób myślenia dał nam bardzo dużo i wydatnie pomógł wygrać mistrza.

Powiedziałeś, że trener Adrian Siemieniec bardzo wam pomógł wprowadzając nową mentalność. Jak oceniasz swoją współpracę z trenerem Siemieńcem? Czym on się różni od wcześniej wspomnianego trenera Myśliwca? Jak byś ich porównał?

Porównywać bym ich nie chciał. Każdy ma swój sposób gry, każdy jest inny zarówno jako trener, jak i jako człowiek, więc nie będę tutaj porównywał. Ale tak jak powtarzałem wielokrotnie, trener Siemieniec ma duży wpływ na to, jakim jestem teraz piłkarzem i gdzie jestem teraz. Dzięki niemu byłem też powołany do reprezentacji Polski. Na początku naszej współpracy ciężko mi było przystosować się do tak dużej intensywności, trener wpajał mi wartości, jakie powinienem mieć i jako człowiek, i jako zawodnik, mówił, że dadzą mi bardzo dużo. Dużo rozmawialiśmy, dużo mi pomagał w różnych rzeczach i to nie tylko trener Siemieniec, ale cały sztab. Wszelkie analizy, szlifowanie umiejętności indywidualnych potrzebnych na mojej pozycji, wszelkie treningi. Trener Siemieniec zmienił mi pozycję, zaufał mi, dał szansę na grę, a ja starałem się mu za to odpłacać. Myślę, że wykorzystałem tą szansę.

A uważasz, że zespół jest gotowy na zdobycie jakiegokolwiek pucharu w nadchodzącym sezonie? Oczywiście, nie chodzi o obecny moment, bo jesteście na początku przygotowań.

Teraz, przed sezonem, ciężko jest na to pytanie odpowiedzieć. Nie skończyliśmy okresu przygotowawczego, tak naprawdę mamy za sobą ledwie jeden sparing. Nie chciałbym za bardzo wybiegać w przyszłość, ale na pewno chcemy się jak najlepiej przygotować do ligi, do pierwszego meczu. Musimy się skupić na pracy, którą wykonujemy tutaj na obozie, na elementach taktycznych, a o co będziemy grali i co zdobędziemy to nie chciałbym o tym teraz mówić.

Przyszły sezon dla Jagielloni nie będzie stał jedynie pod znakiem gry na krajowym podwórku, bo poza rywalizacją w Ekstraklasie i Pucharze Polski będziecie grali w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Praktycznie znamy już waszego rywala, ponieważ zmierzycie się w 2. rundzie eliminacji ze zwycięzcą pary FK Poniewież/HJK Helsinki. Jak widzisz wasze szanse w tym dwumeczu? Z kim wolałbyś zagrać?

Powiem szczerze, że w tej chwili nie wiem zbyt wiele o tych zespołach, więc nie mogę powiedzieć, kogo wolałbym trafić. My skupiamy się tylko i wyłącznie na sobie. Mamy szansę zajść daleko, losowanie nie było złe, bo mogliśmy dostać znacznie lepsze zespoły. Nie chcę też mówić, że mecze z HJK czy Poniewieżem będą łatwe, bo nikt się przed nami nie położy i nie odda nam zwycięstwa za darmo. Nieważne, na kogo byśmy trafili czeka nas trudna przeprawa, gdzie zwycięstwo będzie trzeba sobie wywalczyć i na nie zasłużyć, a tak właściwie dwa zwycięstwa, bo to będzie dwumecz. Piłka jest nieprzewidywalna, każdy może wygrać z każdym, przykładów na to jest mnóstwo. Przed meczem nikt jeszcze nie wygrał, więc tak jak powiedziałem wcześniej, musimy się skupić na sobie. Mamy bardzo dobry zespół, bardzo dobrą drużynę, ale musimy to pokazać na boisku.

Twój ostatni, bardzo dobry sezon został doceniony przez selekcjonerów kadr narodowych – grałeś w U20 i U21, a do tego miałeś okazje pojechać na zgrupowanie seniorskiej reprezentacji Polski. Byłeś powołany na baraże o Euro 2024, jednak oficjalnego debiutu nie zanotowałeś. Czy spodziewałeś się wówczas tego powołania? Jaka była twoja reakcja na nie?

Bodajże po meczu ze Śląskiem, kiedy to zarówno cały zespół, jak i ja indywidualnie, byliśmy w świetnej formie. Świadczyły o tym wyniki, mieliśmy 1. miejsce w tabeli, a ja wtedy bardzo dobrze grałem. Czy spodziewałem się? Pogłoski jakieś były, więc gdzieś tam można było się tego spodziewać, aczkolwiek nie do końca im wierzyłem w 100%. Jednak jak już trener Probierz zadzwonił do mnie z powołaniem, to wybuchła radość. Od razu zadzwoniłem do rodziców pochwalić się, tak samo do brata. Bardzo byłem wtedy szczęśliwy i duży entuzjazm we mnie siedział. No to jest takie uczucie nie do opisania, kiedy od małego marzy się powołanie do narodowej kadry, oglądasz mecze w telewizji, a tutaj jest ci dane pojechać, trenować, zobaczyć to na własne oczy. Być jednym z zawodników na kadrze to piękna sprawa.

Minut na zgrupowaniu nie dostałeś, ale samo to zgrupowanie dało ci pewnie bardzo dużo, choćby poprzez sam trening. Kto zrobił na tobie największe wrażenie piłkarsko? I kto, nie licząc Tarasa Romanchuka, z którym grasz w Jadze, pomagał ci wejść do kadry?

Muszę policzyć Tarasa, bo to on pomagał mi się zaaklimatyzować w drużynie. Pierwszy raz przyjechałem, patrzę, a tutaj są ludzie, których do tej pory widziało się tylko w TV, albo gdzieś w internecie. Taras dobrze mnie wprowadził, zawsze się mnie pytał, pisał do mnie, więc na pewno z nim było znacznie łatwiej. Jeśli chodzi natomiast o zawodników, którzy zrobili na mnie największe wrażenie to na pewno Robert Lewandowski, Piotr Zieliński czy Sebastian Szymański. Wielu takich było, ale jeżeli miałbym wymienić to Piotrek Zieliński. Wygląda, jakby był nie z tej ziemi.

Spytam teraz delikatnie z przymrużeniem oka, czy masz lekką zadrę do Michała Probierza za to, że nie pojechałeś na Euro?

Nie. Można było się spodziewać, że pojadę. Z Jagiellonią zdobyliśmy mistrza, moje ostatnie trzy mecze w Ekstraklasie to 3 asysty, ogólnie mój cały sezon był na dobrym poziomie. Wiadomo, po cichu gdzieś się łudziłem, że pojadę, ale to jest decyzja trenera. Najważniejsza jest teraz moja reakcja i to, jak wyciągnę wnioski oraz jak się pokażę na boisku. Wyznacznikiem jest boisko, a nie złość czy jakieś gadanie. Oceniany jestem przez pryzmat boiska, więc dla mnie najważniejsze jest boisko i ja chcę pracować dalej i się uczyć, żeby w tej kadrze być i zostać na dłużej.

Wspominałeś wielokrotnie, że masz za sobą świetny indywidualnie sezon, więc chciałem cię spytać, czy obecny Dominik Marczuk jest gotowy na podbicie mocniejszej ligi od Ekstraklasy?

(12 sekund ciszy)… Myślę, że…

Pomidor?

Właśnie pomidor (śmiech).

A jakbyś miał wybrać jakąś ligę dla siebie, zagranicą, to jaką byś wybrał? Kompletnie nie patrząc realnie, w jakiej byś chciał grać?

Bardzo ciężko jest mi to powiedzieć, lig jest strasznie dużo. Jakbym miał się zastanawiać, do jakiej ligi trafię i do jakiej chciałbym trafić, to zaprzątałbym sobie głowę rzeczami, na które nie mam wpływu, a wpływ mam na to, jak wyglądam na boisku, jak się przygotowuję, jak wyglądam na treningu, jak dbam o siebie, a na wybór ligi nie mam wpływu i jest to taka rzecz, gdzie chcesz jedno, a wychodzi zupełnie inaczej. Na ten moment tak bym tą sprawę zostawił.

 

Share via
Copy link