Czesław Michniewicz nowym trenerem AS FAR Rabat – co warto wiedzieć?

W sobotę, 13-tego lipca 2024 roku, Czesław Michniewicz został ogłoszony nowym menadżerem marokańskiego AS FAR Rabat. Trzeba przyznać – dość niekonwencjonalny, a wręcz sensacyjny ruch. Zarówno z perspektywy polskiego trenera, jak i samego klubu. Lecz wbrew pozorom niekoniecznie jest to „krok wstecz” byłego selekcjonera Biało-Czerwonych. Zanim jednak zaczniemy się nad tym rozwodzić, przydałoby się rozwikłać podstawowe zagwozdki, które mogą intrygować kibiców, którzy nie są zaznajomieni z afrykańskim futbolem. Co robi Polak w Afryce, czym jest ten cały FAR Rabat, oraz jaki poziom prezentuje piłka w Afryce?

Polscy trenerzy w Afryce

Choć wyjazd Czesława Michniewicza do Afryki może wydawać się „egzotycznym’ (i rzecz jasna takim jest!), to nie jest to oczywiście pierwszy przypadek w historii futbolu, kiedy to Polski szkoleniowiec będzie pracował na Czarnym Lądzie. Najbardziej oczywistym przykładem jest przede wszystkim Henryk Kasperczak – trener absolutnie legendarny w skali całego afrykańskiego futbolu. Przez blisko 40 lat kariery trenerskiej prowadził on 5 różnych reprezentacji zza Morza Śródziemnego – Wybrzeże Kości Słoniowej, Tunezję, Maroko, Mali oraz Senegal. Zasłynął on przede wszystkim z występów na Pucharze Narodów Afryki – afrykańskim odpowiedniku Mistrzostw Europy. W 1994 roku stanął na najniższym szczeblu podium jako selekcjoner WKS, a już dwa lata później przegrał w finale tych rozgrywek będąc opiekunem kadry Tunezji. W 2002 roku poległ w meczu o brąz prowadząc złotą generację reprezentacji Mali.

Największy sukces przypadł więc na czas pobytu w Tunezji i ciężko doszukiwać się tutaj przypadku. Najbardziej wysunięty na północ kraj Afryki bez wątpienia można uznać za raj polskich trenerów na Czarnym Lądzie. Oprócz wspomnianego Kasperczaka, kadrę narodową „Orłów Kartaginy” prowadził także Ryszard Kulesza (1981-1983) oraz Antoni Piechniczek (1988-1989). Nie osiągnęli oni jednak z reprezentacją nawet najmniejszych sukcesów.

Lecz historia polskich szkoleniowców w Afryce nie zamyka się tylko na płaszczyźnie reprezentacyjnej – Piechniczek przed objęciem kadry Tunezji przez trzy lata prowadził tamtejsze Esperance Tunis, z którym sięgnął po dwa mistrzostwa Tunezji. Kulesza także pracował w tunezyjskich klubach, a dokładniej w CS Sfaxien oraz CA Bizertin. Miał także epizod w nowym kraju pracy Michniewicza – Maroku. W latach 1984-1986 prowadził MC Wadżda. Na płaszczyźnie klubowej jednak także nie odniósł żadnych sukcesów. W przeciwieństwie do Władysława Żmudy, który w roli szkoleniowca Esperance Tunis spędził zaledwie jeden sezon (1990/91), zwieńczony mistrzostwem kraju. Jego asystentem w tym czasie był Andrzej Płatek, który dwa lata później jako główny menadżer Olympique Beja sięgał po Puchar Tunezji. Uciekając z Tunezji, warto również wspomnieć o Erwinie Wilczku, który zanim w 1986 roku objął reprezentacje Gabonu, to najpierw miał za sobą cztery udane lata w roli trenera gabońskiego AS Sogara, z kórym sięgał po mistrzostwo oraz krajowy puchar, a także doszedł do finału afrykańskiego odpowiednika Pucharu Zdobywców Pucharów. Z mniej oczywistych postaci trzeba też napomknąć o Wiesławie Grabowskim, który z reprezentacją Zimbabwe sięgał po srebrny medal Igrzysk Afrykańskich w 1995 roku, a 3 lata wcześniej z Darryn T sięgał po Puchar Zimbabwe. Jeden z najnowszych przykładów – Kazimierz Jagiełło, który wraz z Hafia FC w sezonie 22/23 sięgał po mistrzostwo Gwinei.

Jednak i tak największe sukcesy na kontynencie afrykańskim można przypisać do trenera Stefana Żywotko. Zmarły w 2022 roku, legendarna postać w historii Pogoni Szczecin, w Afryce prowadził zaledwie jeden klub – algierskie JS Kabylie. Trwało to jednak aż 14 lat (1977-1991), w trakcie których 7-krotnie sięgał po mistrzostwo Algierii, a także dwukrotnie triumfował w rozgrywkach afrykańskiej Ligi Mistrzów (1981, 1990).

Jak mocne jest FAR Rabat?

Śpiesząc z odpowiedzią – 13-krotny mistrz Maroka, 12-krotny zdobywca Pucharu Maroka, triumfator Ligi Mistrzów CAF w 1985 roku oraz Pucharu Konfederacji CAF w 2005 roku, a także największy klub Maroka zaraz obok Wydadu Casablanca oraz Raji Casablanca, jest, delikatnie mówiąc, całkiem mocnym klubem.

A tak na poważnie mówiąc – największe sukcesy zespołu ze stolicy Maroka przypadają na lata 60. oraz 80. XX wieku, a także na pierwszą dekadę XXI wieku. To właśnie w tych okresach, przerywając dominacje klubów z Casablanci, FAR mogło się cieszyć swoimi złotymi latami. Do tych czasów kibice mogą jednak zacząć nawiązywać dopiero od niedawna. Bowiem paradoksalnie to pandemia COVID-19 okazała się dla FAR moment, w którym na nowo zaczęli rywalizować z Wydadem oraz Rają. Jeszcze w sezonie 2018/19 od spadku dzieliły ich zaledwie 3 punkty, a już w 2022 roku sięgnęli po krajowy puchar. Sezon 2020/21 – najniższy szczebel ligowego podium. Identycznie rok później. Wyjątkowe okazały się natomiast rozgrywki 2022/23, w których to klub po 15. latach przerwy sięgnął po mistrzostwo Maroka. W zeszłym sezonie byli blisko powtórzeni tego scenariusza – w pucharze Maroka przegrali w finale, a tytuł mistrzowski kraju stracili jednym punktem, remisując w przedostatniej kolejce. Oba trofea stracili na rzecz Rajy Casablanca.

Skąd tak nagły powrót na szczyt FAR Rabat? Wskazałem moment pandemii, ale rzecz jasna jest to tylko ironia. Duże znaczenie przy takich rezultatach klubu miał odpowiedni dobór szkoleniowców w ostatnich latach. Najpierw mocne podwaliny pod sukces (jakim jest mistrzostwo z 2023 roku) zbudował Sven Vandenbroeck, który po zakończeniu rozgrywek 2021/22 wyjechał do Arabii Saudyjskiej trenować… Abha FC (były klub Michniewicza). Kluczowe jednak okazało się objęcie zespołu przez francuza Fernardo Da Cruza, który w przeszłości w najróżniejszych rolach pracował w Lille czy belgijskim Mouscron, a przed zostaniem szkoleniowcem FAR Rabat pełnił w stolicy Maroka funkcje dyrektora technicznego tegoż klubu. W mistrzowskim sezonie 2022/23 poprowadził on zespół w 26. z 30. kolejek sezonu ligowego. Podniesienia trofeum jednak się nie doczekał, ponieważ… na finiszu rozgrywek został zwolniony. W momencie rozwiązania kontraktu FAR było na pozycji lidera tabeli, ale francuski szkoleniowiec odpadł przedwcześnie z rozgrywek krajowego pucharu  (ćwierćfinał), a także Pucharu Konfederacji CAF (ćwierćfinał). Jak więc widać – poprzeczka jest zawieszona wysoko. FAR Rabat nawet mimo nagłej zmiany szkoleniowca, pod wodzą tymczasowego trenera zdołała utrzymać pozycje lidera do końca, a gol Redy Slima w 92. minucie ostatniego meczu sezonu przeciwko Tanger, który dał wygraną, a tym samym tytuł mistrzowski, na zawsze przeszły do historii klubu.

Po zwolnieniu Da Cruza trzeba było jednak poszukać kogoś innego. Padło na Nasreddine Nabiego, który miał za sobą wyjątkowo udane dwa lata jako trenera Young Africans SC (dwa mistrzostwa Taznanii, srebrny medal Pucharu Konfederacji CAF za sezon 22/23. I choć w minionym sezonie FAR Rabat w dość frajerski sposób przegrało zarówno mistrzostwo, jak i krajowy puchar, to wydawało się, że Tunezyjczyk jest odpowiednią osobą na to stanowisko. I być może tak było, jednak on sam zdecydował się niespodziewanie uciec do południowoafrykańskiego Kaizer Chiefs, które od dłuższego czasu nie ma żadnych sukcesów. Włodarze FAR Rabat musieli działać szybko i na jego zastępstwo padło właśnie na Michniewicza.

Jak wygląda piłka w Afryce?

Afrykański styl gry zdecydowanie nie jest jednym z najatrakcyjniejszych do oglądania spośród wszystkich, jakimi charakteryzują się dane regiony na całym świecie. Choć tamtejsze czołowe kluby i reprezentacje już dawno uciekły od chaosu na boisku, z jakimi zawsze były kojarzone, to przy okazji oglądania spotkań z udziałem tych gorszych drużyn jest to dalej do zauważenia. No, żeby nie budować fałszywej narracji – nie są to obrazki rodem z polskiej B-Klasy, ale zdecydowanie częściej, niż w Europie, zdarzają się spotkania, w których to piłka wręcz nieustannie lata w powietrzu.

Żeby jednak całkowicie nie wprowadzać negatywnej narracji – futbol w Afryce poczynił naprawdę spory progres i nic nie zapowiada na to, aby miał on się zatrzymywać. Da się znaleźć wiele afrykańskich drużyn, które swoją grą cieszą oko i ich spotkania ogląda się z przyjemnością. A jedną z takich drużyn jest właśnie chociażby FAR Rabat – nowy klub Czesława Michniewicza. Choć ogólnie piłka w Afryce jest nastawiona na defensywny styl gry, to zeszłoroczny mistrz Maroka cechuje się dość ofensywnym nastawieniem. Jak będzie po przyjściu Michniewicza? Sugerując się jego dotychczasową karierą – odpowiedź można już sobie wysnuć, ale dotychczas AS FAR grali wyjątkowo atrakcyjnie. Sama liga marokańska, obok tych z Egiptu, Algierii, RPA czy Tunezji, jest uznawana za czołową w Afryce.

Na progres, jaki czyni afrykańska piłka klubowa, coraz bardziej zaczynają też spoglądać zagraniczne koncerny. Generation Foot, największa szkółka piłkarska w Senegalu, od lat wysyła wielu piłkarzy do Europy, którzy następnie bez większych problemów odnajdują tam dla siebie odpowiednie miejsca. Idealnym przykładem jest zaledwie 20-letni Lamine Camara, piłkarz FC Metz, który już stanowi o sile reprezentacji Senegalu. Duńskie FC Nordsjaelland od lat współpracuje z ghańską akademią „Right To Dream”, a efektem ich współpracy jest chociażby Mohammed Kudus czy Kamaldeen Sulemana. Kamory Doumbia, jeden z największych talentów malijskiej piłki, do Stade Reims trafił prosto z Bamako – stolicy kraju. W Polsce też mamy takie przykłady. A dokładniej Stal Rzeszów, która od jakiegoś czasu bacznie śledzi zambijski rynek piłkarski. Do tego Raków Częstochowa jakiś czas temu był bliski sprowadzenia nigeryjskiego supertalentu, Yusufa Abdullahiego, ale deal miał się wysypać. No i mamy też bardziej ekstremalne przypadki, jak KTS Weszło, ale tutaj za wiele nie trzeba opowiadać.

Można też nawet wtrącić tutaj przykład Rwandy, która nie dość, że prężnie rozwija się jako cały kraj, to widać to też w sektorze piłkarskim. W stolicy Kigali tydzień temu otwarty został nowoczesny obiekt Amahoro Stadium, a swoje szkółki piłkarskie ma tam Bayern Monachium i PSG (no, choć tutaj ma to drugie dno, ale o tym nie dzisiaj). Natomiast kupnem Bugesery FC, klubu, który prawie spadł z najwyższej ligi, zainteresowani są Duńczycy.

Piłka w Afryce się rozwija i jest to coraz bardziej dostrzegane przez osoby z zewnątrz. Czołowe kluby, jak chociażby Al-Ahly, mogą sobie zacząć pozwalać na transfery zawodników, o których niegdyś by nawet nie śnili. Przykład? Anthony Modeste w zeszłym sezonie występował właśnie w klubie z Kairu. Wielkiej furory – jak na to, co potrafi – może tam nie zrobił (6 bramek i 4 asysty), ale sam fakt przyjścia zawodnika tej klasy do Afryki tylko udowadnia, że tamtejsza piłka klubowa w jakimś stopniu nadgania tę europejską. Czy się kiedyś z nią zrówna? Wątpię, i to bardzo, ale obecność polskiego trenera w tak mocnym klubie Afryki musi sprawiać satysfakcje. Miejmy tylko nadzieję, że marokańscy ultrasi szybko go do tej decyzji nie zniechęcą.

Share via
Copy link