Kącik ŁKS-u Łódź #12: Słodko-gorzkie tygodnie ŁKS-u

Łódzki Klub Sportowy w ostatnich meczach stracił dwa razy punkty, choć mimo to nadal utrzymują się na miejscu barażowym. Teraz zespół czekają kolejne ciężkie mecze. Dzisiaj grają ze Stalą Stalowa Wola, która jest przedostatnia, ale następne dwa ligowe mecze to Stal Rzeszów i Ruch Chorzów. 

Źródło obrazka wyróżniającego:lkslodz.pl

Ciężki mecz z liderem

Mecz zaczął się fatalnie dla drużyny z Łodzi. W 4. minucie Łukasz Wiech podawał do Aleksandra Bobka, któremu piłka przeleciała pod nogą i wpadła do bramki. Gospodarze chcieli podwyższyć prowadzenie, natomiast Fassbender uderzył niecelnie. Jednak chwilę później udało im się strzelić drugiego gola. W okolicach połowy boiska Mateusz Wysokiński stracił futbolówkę i rywale wyszli z kontrą. Kamil Zapolnik podał na skrzydło do Hilbrychta, a ten wrzucił do Igora Strzałka, który musiał tylko dostawić nogę. ŁKS w pierwszych dwudziestu minutach nie istniał, natomiast Termalica cały czas atakowała. Uderzał znowu Morgan Fassbender, ale Bobek popisał się świetną interwencją. Parę chwil później znowu bramkarz musiał ratować drużynę po groźnym strzale z głowy Putiwcewa. W 37. minucie trener Dziółka zdecydował się na pierwszą zmianę. Zszedł Wysokiński (zawinił przy drugim golu), wszedł Pirulo. Chwilę później Kamil Dankowski przerzucił piłkę na lewą stronę do Młynarczyka, który ominął obrońcę i mocnym strzałem pod poprzeczkę zdobył bramkę kontaktową. Na początku drugiej połowy znowu atakował Bruk Bet. Maciej Wolski podał do niekrytego Zapolnika i kolejny raz sytuację zażegnał Bobek. Następnie inicjatywę przejęli łodzianie. Młynarczyk uderzał z ostrego kąta, ale futbolówka odbiła się od obrońcy. Akcję później strzelał Mokrzycki z dystansu , natomiast piłka poleciała nad bramką. W dalszej fazie mecz był wyrównany. Były ataki z jednej i drugiej strony. Ełkaesiacy najgroźniejszą akcję przeprowadzili w 76. minucie. Jędrzej Zając zabawił się przy linii bocznej z Kasperkiewiczem, a następnie dograł do Mokrzyckiego, który płaskim strzałem doprowadził do wyrównania. Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2. Warto pochwalić całą drużynę za walkę do końca, a w szczególności Olka Bobka, który mimo błędu z początku, ratował zespół w wielu sytuacjach i dzięki niemu niemu ten punkt był możliwy.

Awans w pucharze

Między meczami ligowymi, ŁKS zagrał mecz w Pucharze Polski z czwartoligowcem Gromem Nowy Staw. Jakub Dziółka postawił na w miarę silną jedenastkę, choć zagrało kilku rezerwowych jak na przykład Balić, Bomba, Majcenić i Pawlak. Spotkanie lepiej rozpoczęli biało-czerwono-biali. Z dystansu uderzał Balić, ale jego strzał obronił bramkarz gospodarzy. Parę minut później znowu atakował Austriak. Najpierw ominął dwóch obrońców, a potem strzelił nad bramką. Nie licząc początku, to pierwsza połowa była nudna. W drugiej części meczu było trochę lepiej. Najjaśniejszą postacią w ataku łodzian był Balić, który kolejny raz próbował wyprowadzić drużynę na prowadzenie. Potem uderzał niekryty Alastuey, ale obok bramki. W dalszej fazie spotkania znów nic się nie działo. Mogło się tak stać, że zagraliby dogrywkę, albo karne, a jak wiadomo w tej rundzie wielu faworytów odpadało w rzutach karnych. Na szczęście wszystko uratował Arasa. Najpierw w 82. minucie  po strzale z głowy wyprowadził ŁKS na prowadzenie, a następnie w doliczonym czasie podwyższył wynik. W następnej rundzie łodzianie zagrają znowu na wyjeździe z MKS-em Kluczbork.

Image 49 of 59
Mateusz Słodkowski/Cyfrasport

Słaby mecz z Wisłą Płock

Po pucharowym meczu do Łodzi przyjechała Wisła, która jest wiceliderem. Ten mecz od początku zapowiadał się na trudny, dlatego że jeden z liderów drużyny Michał Mokrzycki pauzował za kartki. W pomocy oprócz Kupczaka zagrali Wysokiński z Pirulo. Pierwszą groźną akcję w tym meczu miał Wysokiński, którego strzał zza pola karnego obronił Gostomski. W 10. minucie w słupek uderzał Młynarczyk. Potem inicjatywę przejęli goście. Strzelał Pacheco, ale Bobek obronił. „Nafciarze” najgroźniejszą sytuację mieli chwilę przed przerwą, gdy Jimenez zaskoczył Bobka centrostrzałem, natomiast golkiperowi udało się obronić.  W drugiej połowie na początku zaatakował Pirulo, który ominął obrońców i uderzył w bramkarza. Następnie atakowała już tylko Wisła. Na początku Haglind-Sangre uderzał prosto w Bobka, a potem Pacheco wrzucił piłkę do niekrytego Pomorskiego i Polak strzałem z woleja wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Goście nie przestali atakować. Kolejną groźną akcję mieli w 75. minucie, kiedy to dzięki pięknej akcji weszli w pole karne ŁKS-u, ale strzał Sekulskiego zablokował Dankowski. Szansę na wyrównanie ełkaesiacy mieli w 81. minucie. Hanglind-Sangre sfaulował Balicia w polu karnym  i sędzia wskazał na „wapno”. Do jedenastki podszedł Pirulo i… nie trafił. Mecz skończył się wynikiem 0:1. W szczególności druga połowa była słaba w wykonaniu podopiecznym trenera Dziółki. Ten karny był potwierdzeniem fatalnego występu Pirulo, który przez cały mecz miał duże problemy z celnymi podaniami. 

Świetny mecz w Tychach

W mecz lepiej weszli łodzianie. Od początku aktywny był Pirulo, mógł mieć asystę, natomiast futbolówka przeleciała obok Feiertaga i Arasy.  W kolejnych akcjach to ŁKS nadal dominował. Arasa podawał w pole karne do Feiertaga, ale bramkarz obronił. W 25. minucie Mokrzycki wrzucał z autu w pole karne, piłka poleciała pod nogi Arasy i uderzył obok bramki. Następnie Młynarczyk wrzucił piłkę na głowę Feiertaga, a Austriak przymierzył w okienko i „Rycerze Wiosny” cieszyli się z prowadzenia. Już 2 minuty później Michał Mokrzycki podał prostopadle do Pirulo, który wyszedł sam na sam z golkiperem i tego nie zmarnował.

Łódzki Klub Sportowy mógł strzelić jeszcze trzecia bramkę przed przerwą, ale po strzale Młynarczyk świetną interwencją popisał się Łubik. Tyszanie pierwszą okazję mieli dopiero w 42. minucie. Kamil Dankowski stracił piłkę na swojej połowie i Ertlhaler uderzył zza pola karnego, ale Bobek to obronił. Już po przerwie obrońcy GKS-u popełnili kolejny błąd. Mateusz Hołownia podawał do Jakuba Tecława, ale ten się zawahał i piłkę przejął Feiertag, podał do Młynarczyka, który uderzył w słupek, a następnie piłka spadła pod nogi Arasy i Hiszpan to wykorzystał. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0. Bardzo dobre zawody rozegrał Pirulo, który zrehabilitował się po meczu z Wisłą. To też jest kolejny raz, kiedy i Arasa, i Feiertag strzelają gole w tym samym spotkaniu. Wcześniej taka sytuacja zdarzyła się z Pogonią Siedlce  i Wisłą Kraków.

„Gratulacje dla zespołu za zwycięstwo, bardzo dobrą pierwszą połowę, dobre wejście w drugą połowę i konsekwentną pracę na dobry wynik. Myślę, że z przebiegu meczu byliśmy zespołem lepszym i zasłużyliśmy na trzy gole.” – mówił Dziółka po meczu 

Share via
Copy link