Pogoniowa strefa komfortu. Kącik Pogoni Szczecin #3

Większość z nas ma w życiu przynajmniej dwa oblicza – jedno, którego używamy w naszej strefie komfortu, oraz drugie, które przywdziewamy poza nią. Analogicznie sytuacja ma się w przypadku Pogoni Szczecin, bo początek sezonu jasno pokazuje, że wersja Portowców poza ich własnym ciepłym przytułkiem nie jest atrakcyjna.

Słowem wstępu – z powodów prywatnych nieco zaniedbałem w ostatnich tygodniach kącik Pogoni, a tematów zebrało się tak wiele, że ciężko byłoby to wszystko zebrać teraz do kupy. Dzisiejszy kącik przyjmie więc bardziej formę jednego wielkiego tekstu, gdzie zahaczę o najbardziej nurtujące mnie kwestie.

Przechodząc już do meritum – Pogoń w tym sezonie jest domowa, oraz wyjazdowa. Nic więcej, nic pomiędzy. U siebie w 7. dotychczasowych meczach zgarnęliśmy komplet zwycięstw, natomiast na wyjeździe – 7 meczów, 5 porażek, 1 remis i zaledwie jedna wygrana, ze Stalą Rzeszów w Pucharze Polski. W rozgrywkach Ekstraklasy wyjazdowa delegacja kibiców jeszcze nie mogła cieszyć się z wygranej. Otrzymaliśmy więc diametralną zmianę postawy Pogoni jeśli chodzi o grę na własnym terenie. Bo o ile od momentu wybudowania nowego stadionu postawa Portowców przy Twardowskiego była daleka od oczekiwanej i przynosiła wiele kompromitujących wyników, tak obecnie arena w Szczecinie stała się dla nas jedynym miejscem, w którym możemy oglądać Pogoń zwycięską. I z jednej strony taki stan rzeczy powinien cieszyć, ponieważ przychodząc na stadion możemy się już spodziewać, że ta magia obiektu prawdopodobnie znowu zadziała (jak miało to miejsce w meczu z Puszczą czy Piastem). Pytanie tylko, czy Pogoń nie za bardzo rozsiadła się w swojej strefie komfortu. Oczywistym jest, że każdy wyjazdowy mecz brany był z nastawieniem chęci zwycięstwa, ale na pewno inaczej podchodzi się do starcia z myślą, że zaraz powrót do „siebie”, gdzie jest o wiele łatwiej.

Trzeba jednak uważać na to, jak długo ta strefa komfortu pozostanie komfortowa. 21/21 punktów u siebie zdecydowanie robi wrażenie, jednak o ile pierwsze pięć spotkań można uznać za dosyć pewne wygrane, tak nie można tak powiedzieć o ostatnich dwóch meczach. Z Piastem uratował nas rzut karny Koulourisa w 97. minucie. A bardziej dobitka po jego niewykorzystaniu. Z Puszczą – zaklęcie rzucone na bramkę Cojocaru. To, ile sytuacji zespół Tomasza Tułacza miał w tym spotkaniu, oraz fakt, że zdobyli tylko jedną bramkę, jest niepojęte. Zresztą sama statystyka oczekiwanych goli o tym świadczy – 1.86 xG do 2.29 xG na korzyść Puszczy. Nam natomiast wygraną dało ponownie trafienie w końcówce meczu. Ostatnie dwa starcia na Twardowskiego pokazują więc, że twierdza Szczecin zaczyna się nieco kruszyć. No bo jak określić sytuacje, w której ostatnia drużyna tabeli stwarza więcej zagrożenia na boisku, niż gospodarze? Pytanie tylko, czy mury tej twierdzy zostaną w wystarczająco szybkim tempie odbudowane zanim ulegną całkowitemu zawaleniu.

Na pewno, aby temu zapobiec, diametralnie musiałaby się zmienić postawa poniektórych piłkarzy. Wiadomo – każdemu może się zdarzyć gorszy okres w sezonie. Jednak wypadałoby, aby w takiej sytuacji dany zawodnik w nagrodę za słabszą formę usiadł na ławce. I po części tak jest, bo Adrian Przyborek, przymierzany przed sezonem do podstawowego składu w każdym ważniejszym meczu, nie udźwignął 10. na plecach i obecnie zbiera słusznie ogony. Rafał Kurzawa zagrał kiepsko z Rakowem i z Puszczą zaczął na ławce. Sprawiedliwość więc w pewnym stopniu jest, z jednym wyjątkiem. A ten wyjątek nazywa się Kamil Grosicki. Grosik ma niepodważalnie status jednego z największych piłkarzy w historii Pogoni jak i całego Szczecina, czy nawet regiony. W pewnym stopniu klubowa legenda i szacunek za dokonania na murawę należy mu się olbrzymi. Jego ostatnia dyspozycja jest jednak katastrofalna. Gdyby ktokolwiek inny zagrał cztery mecze z rzędu tak, jak zagrałby Grosicki, to na ten piąty nie znalazłby się prawdopodobnie nawet w kadrze. A ja jestem przekonany, że z Odrą Opole bądź Motorem Lublin Kamil wybiegnie w wyjściowym składzie. Jasne, jest to nasz kapitan. Jasne, w obecnej sytuacji kadrowej nie mamy nawet dobrze kim go zastąpić. Uważam jednak, że jeśli jego forma nie ulegnie poprawie, to skandalem i brakiem szacunku dla kibiców.

Szczerze kibicuję Robertowi Kolendowiczowi jako trenerowi Pogoni Szczecin. Obecnie ma ciężkie warunki do pracy, ale mam wrażenie, że nawet z obecnej sytuacji jest w stanie wycisnąć więcej. Uważam, że jest to człowiek, który – może nie jest perfekcyjną osobą na akurat TO stanowisko, ale zdecydowanie jest w stanie je udźwignąć. Jedyne co mnie lekko rzoczarowuje, to stosunkowo mało szans dla młodzieżowców, na co mocno liczyłem przy przejęciu przez niego I drużyny. Łukasiak i Przyborek grają odpowiednio dużo w stosunku do ich dyspozycji. Olaf Korczakowski dostaje minuty, fajnie. Mecz ze Stalą nie do końca mu wyszedł, ale przy obecnej formie Grosika nie zdziwiłbym się jednak, gdyby wyglądał lepiej od niego w wyjściowym składzie. Paryzek, Wędrychowski wiadomo – kontuzja. Ale czy naprawdę nie mamy więcej dobrze wyglądających młodzieżowców w akademii, którzy byliby w stanie dostać szanse w Ekstraklasie? Poziom ligi absolutnie nie jest wybitnie przesadzony, a więc przy obecnej sytuacji kadrowej, oraz słabej formy poniektórych zawodników, nie widzę przeszkód do wdrażania nowych twarzy do zespołu i dawania im szansy na boisku.

Przed Pogonią dwa wyjazdowe mecze – z Odrą Opole w Pucharze Polski we wtorek 29. października, oraz z Motorem Lublin w sobotę 2. listopada. Rywale nie są wybitnie mocni, ale szczerze boję się tego, że znowu zobaczymy Portowców nie radzących sobie poza własną strefą komfortu.

Źródło obrazka wyróżniającego: pogonszczecin.pl

Share via
Copy link