Nie tak to miało wyglądać. Przed sezonem były zapowiedzi, że drużyna ma walczyć o awans, a z obecną formą oraz kadrą sukcesem będzie co najwyżej miejsce dające grę w barażach. Forma domowa jest świetna (ŁKS nie stracił ani jednej bramki), natomiast na wyjazdach ełkaesiacy nie zdobyli nawet punktu. Każdy kibic widzi, że największym problemem jest środek pola, jednak zarząd najwidoczniej nie widzi problemu, bo nie zrobili i zapewne nie zrobią żadnego nowego transferu.
#DaniWróćCzekaŁódź
W pierwszych sześciu kolejkach „Rycerze Wiosny” zdobyli dziewięć punktów. To rozczarowujący wynik tym bardziej, że wszystkie z nich podopieczni trenera Szymon Grabowskiego zawdzięczają domowym zwycięstwom przeciwko słabszym rywalom. Zniczowi Pruszków ŁKS strzelił jednego gola, Polonii Bytom pięć, Stali Mielec dwa, a do tego w każdym z tych spotkań „Rycerze Wiosny” zachowali czyste konto.
W praktyce jednak odniesienie tych wygranych nie przyszło łodzianom tak łatwo, jak mogłoby się wydawać. Ze Zniczem, zdecydowanie najsłabszą drużyną tej ligi, ŁKS do ostatnich minut drżał o dowiezienie trzech punktów do końca. Z Polonią druga połowa była kapitalna, ale pierwsza – do momentu centrostrzału Serhija Krykuna – niekoniecznie. Jedynie Stal Mielec udało się pokonać po względnie łatwym meczu, choć nie należy zapominać o tym, że mielczanie w drugiej połowie także mieli swoje dogodne, bramkowe sytuacje.
W żadnym z tym meczów ŁKS nie potrafił utrzymać całkowitej kontroli nad przebiegiem spotkania przez pełne 90 minut. Główna przyczyna takiego stanu rzeczy jest oczywista – brak prawdziwego, klasowego rozgrywającego. To problem, który trapi ŁKS od początku zeszłego sezonu. Najpierw kompromitował się na tej pozycji Pirulo, w kolejnych miesiącach sprowadzeni zostali Hinokio, Szczepański i Enst, w klubie zostali Mokrzycki czy Wysokiński, ale… niewiele to zmieniło. I to nie jest tak, że każdy z wyżej wymienionych zawodników jest beznadziejny i nie potrafi grać w piłkę – kłopot polega na tym, że żaden z nich nie posiada cech pomocnika, którego najbardziej potrzebuje teraz ŁKS. A potrzebuje kogoś z ponadprzeciętną wizją, przeglądem pola, który będzie potrafił jedną odważną, nieszablonową decyzją przechylić szalę zwycięstwa na korzyść łodzian. Kibice domagają się powrotu osoby, która idealnie pasuje do tego opisu, czyli Daniego Ramireza, ale na razie raczej nie zapowiada się na realizację tego ruchu.
Szkoda, bo bez takiego Ramireza nie da rady awansować do Ekstraklasy. Potwierdziło to po raz kolejny ostatnie starcie z Miedzią Legnica. ŁKS przegrał 1:2, ponieważ znowu nie miał kontroli w środku pola, znowu nie miał piłkarza, który w odpowiednim momencie potrafiłby dostarczyć piłkę napastnikowi.
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) August 19, 2025
Problemy w środku
Podobnie było z Wisłą Kraków i Chrobrym Głogów. W obu tych spotkaniach ŁKS został kompletnie zdominowany w środku pola, co poskutkowało brakiem jakiejkolwiek kontroli nad przebiegiem spotkania. Z Chrobrym znowu oglądaliśmy ŁKS, który praktycznie każdą swoją akcję kończył dośrodkowaniem, ale większości z nich zdecydowanie brakowało dokładności. Ataki łodzian były bardzo czytelne, przewidywalne i rywal po raz kolejny nie miał problemy z tym, żeby je zatrzymać. Po spotkaniu zwracał na to uwagę trener ŁKS-u Szymon Grabowski.
Podsumowanie nie jest dla nas miłe, korzystne, ani dobre. Jesteśmy bardzo źli za to co pokazaliśmy. Sroga lekcja. W pierwszej połowie nie poznawałem zawodników, którzy dośrodkowywali, to były jakieś baloniki, nie o to w ogóle chodziło – mówił po meczu trener.
Trener to nie problem
Mimo wszystko jedną z ostatnich osób, którą powinniśmy winić za obecny stan rzeczy, jest Grabowski. Oczywiście, on też nie ustrzegł się błędów, ale trzeba przyznać, że robi, co może, by ŁKS zaczął regularnie wygrywać. Efektów na miarę oczekiwań jeszcze nie ma, choć już widzimy, że Grabowski nie boi się podejmować odważnych decyzji (udany debiut Jurkiewicza z Miedzią) czy rotować systemami (w pierwszych sześciu kolejkach skorzystał z trzech formacji). To bardzo dobry trener, co pokazał m.in. wtedy, gdy pracował w Lechii Gdańsk, i wierzę, że z czasem wyniki zaczną go bronić także w ŁKS-ie.
Jakiekolwiek dyskusje nt. zmiany trenera nie mają sensu z dwóch powodów. Po pierwsze, Grabowski pracuje w ŁKS-ie dopiero niespełna trzy miesiące i jest to zdecydowanie zbyt krótki okres, by móc sprawiedliwie ocenić jego pracę. Po drugie, tak naprawdę żadna ze zmian na ławce trenerskiej, którą ŁKS dokonał na przestrzeni kilku ostatnich lat, długofalowo nie przyniosła zamierzonego celu. Dlatego do końca rundy jesiennej – a najlepiej do końca sezonu – w ogóle nie powinniśmy się zajmować przyszłością Grabowskiego. Jeśli zespół nie awansuje do Ekstraklasy i nadal będzie grał tak nieudolnie jak teraz, to wtedy będzie można go za to rozliczyć.

