W pierwszej kolejce Łódzki Klub Sportowy pokonał Znicz Pruszków 1:0 po golu Fabiana Piaseckiego. Nie obyło się bez problemów, szczególnie w drugiej połowie, ale najważniejsze, że są trzy punkty.
Jak pokazali się nowi zawodnicy?
🆕 Pierwszy raz z przeplatanką na piersi – to się pamięta. 6 debiutantów + trener!
Fabian Piasecki | Serhij Krykun | Artur Crăciun | Miłosz Szczepański | Sebastian Ernst | Mateusz Lewandowski
📷 Dawid Figura pic.twitter.com/w7SZzi02AF
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) July 22, 2025
Można to podzielić na dwie grupy. Na piłkarzy, którzy zagrali od pierwszej minuty (Krykun, Piasecki, Szczepański, Craciun), i tych, którzy weszli z ławki (Ernst, Lewandowski).
Ci pierwsi spisali się bardzo dobrze. Serhij Krykun miał bardzo dobry drybling, umiał się przepchnąć i dwa razy bardzo dobrze wrzucił do Młynarczyka, ale Polak nie trafił z główki. Ukrainiec podobał mi się najbardziej z nowych i po takim meczu jest raczej pewniakiem w pierwszej jedenastce za tydzień. Piasecki również rozegrał bardzo dobre zawody. Widać było, że jest bardzo silny fizycznie oraz strzelił jedynego gola w spotkaniu. Wydaje mi się, że spokojnie strzeli minimum 10 goli w sezonie. Minusem jednak była jego nieskuteczność, bo mógł strzelić przynajmniej dwa gole więcej, ale 30-latek wolał uderzyć z daleka niż podbiec bliżej i pewniej wykończyć. Z bardzo dobrej strony w defensywie pokazał się Artur Craciun. Zagrał on na prawej obronie, czyli nie na swojej pozycji, ale w pierwszej połowie wyglądał jak szef, czyścił wszystkie piłki oraz nie pozwalał się ominąć. W drugiej połowie już opadł z sił i wiele razy piłkę po prostu wybijał jak najdalej, ale Szymon Grabowski na konferencji po meczu przyznał, że zawodnik zagrał z gorączką. Niezły debiut zaliczył Miłosz Szczepański. To on przyjął i dośrodkował piłkę, dzięki czemu kilka chwil później padł gol dla ŁKS-u. Poza tym nie stworzył partnerom wielu dogodnych okazji, ale był aktywny i pokazywał się do podań. Występ na plus.
Słabiej zagrali jednak ci, co weszli z ławki. Mateusz Lewandowski wszedł na boisko w 69. minucie i był po prostu niewidoczny. Sebastian Ernst natomiast zagrał 10 minut więcej niż wyżej wymieniony napastnik. Niemiec zagrał przeciętnie. Często tracił futbolówkę, ale to dopiero pierwszy mecz, mam nadzieję, że za tydzień będzie lepiej.
Olek Bobek wrócił
Po paru słabych meczach w rundzie wiosennej, wielu kibiców go skreśliło, a w końcówce trener posadził go na ławce. Większość spodziewała się, że w piątek między słupkami stanie Bomba, i będzie tak jak w zeszłym roku, gdy Olek do końca letniego okna transferowego nie grał, bo poprosił o transfer. 21 – latek jednak zagrał ze Zniczem i był to bardzo udany powrót. Widać było, że w trakcie obozu przygotowawczego poprawił kilka elementów, które u niego kulały. O wiele pewniej wychodził do dośrodkowań, a także poprawił grę nogami. W końcówce uchronił zespół przed stratą gola po groźnym strzale głową piłkarza rywali. Według mnie jest to o wiele lepszy sposób na zapracowanie sobie na potencjalny transfer niż siedzenie do września na trybunach. Zwłaszcza, że w obecnej sytuacji Bobek jest po prostu najlepszym bramkarzem ŁKS-u. Łukasz Bomba i Hubert Idasiak również prezentują niezły poziom, ale Bobek po prostu jest od nich o co najmniej dwie klasy lepszy. Przeciwko Wiśle Kraków forma Bobka także może okazać się kluczowa – jeśli zagra tak jak w spotkaniu ze Zniczem, to szanse ŁKS-u na końcowy triumf znacznie wzrosną.
Najważniejsze jest zwycięstwo
Można odetchnąć i się uśmiechnąć! 😊 pic.twitter.com/G5pYABx1Jq
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) July 18, 2025
Z pewnością druga połowa w wykonaniu ŁKS-u nie była tak dobra jak pierwsza, ale nie ma co narzekać. Znicz przez całe spotkanie oddał zaledwie dwa celne strzały, z czego tylko tak naprawdę jeden realnie mógł zagrozić bramce łodzian. Poza tym większość aspektów w grze ŁKS-u funkcjonowała optymalnie. Defensywa odpowiednio ze sobą współpracowała, a pomoc kreowała dużo sytuacji. Lepiej mogła wyglądać skuteczność, ale wydaje się, że ona powinna przyjść wraz z upływem czasu. Najważniejsze jest to, że ełkaeiakom udało się odnieść zwycięstwo na start rozgrywek po raz pierwszy od 2020 roku.
Nie oszukujmy się, każde zwycięstwo w pierwszej lidze, to jest sukces nieważne jak osiągnięty. Dzisiaj w drugiej połowie sami sobie sprawiliśmy trochę nerwowości. Trzeba to powiedzieć, bo nasza dominacja w pierwszej połowie powinna zakończyć się większą ilością bramek, a co za tym idzie, przeciwnik miałby już w tej drugiej połowie ciężej. Myślę, że też ta presja, która na chłopakach ciąży, bo na prawdę chcieli się dobrze zaprezentować przed swoją publicznością i myślę, że to zrobili. Trzeba takie mecze też umieć wygrać i wybronić, bo w końcówce bardzo dobrze broniliśmy pola karnego, blokowaliśmy strzały, ale i też zapracowaliśmy na to szczęście – podsumował po spotkaniu trener Grabowski.
Dzięki temu nastroje wśród kibiców przed nadchodzącym starciem z Wisłą Kraków są pozytywne. Wiadomo, że Wisła jak na standardy pierwszoligowe jest bardzo dobrym zespołem, ale „Rycerze Wiosny” mogą mieć powody do optymizmu. Jeśli w Krakowie zagrają z taką determinacją oraz zaangażowaniem jak przeciwko Zniczowi i dołożą do tego lepsze wykończenie, to będzie ich stać na uzyskanie dobrego rezultatu, za jaki można uznać uniknięcie porażki.

