Szukali, aż w końcu znaleźli! Jean-Pierre Nsame nowym piłkarzem Legii Warszawa

Przed poprzednim sezonem Legia Warszawa wykorzystała okazję i podpisała kontrakt z ówczesnym królem strzelców Ekstraklasy, Marciem Gualem. Wydawało się wtedy, że „Wojskowi” mają środek ataku bardzo konkretnie obsadzony, bo prócz Hiszpana w klubie byli Blaż Kramer i Tomas Pekhart. Rzeczywistość okazała się jednak taka, że Gual na szpicy przez dłuższą część sezonu nie gra, a Kramer i Pekhart nie są zbyt bramkostrzelnymi napastnikami.

Słoweniec miał zresztą sporo problemów zdrowotnych, podobnie jak przed rokiem, natomiast Czech był bardzo nieregularny, choć on też opuścił kilka spotkań z powodu różnych dolegliwości. W związku ze słabą dyspozycją wyżej wymienionych napastników do Warszawy postanowiono ściągnąć kogoś, kto będzie gwarantował bramki i przynajmniej na papierze ktoś taki się znalazł. Jean-Pierre Nsame został wypożyczony do końca sezonu z opcją wykupu za 2 miliony euro. Były zawodnik m.in. szwajcarskiego Young Boys czy włoskiego Como na pewno jest piłkarzem, którego nazwisko w polskiej lidze może zapisać się na kartach historii. Nic dziwnego, skoro zdobył sześć tytułów mistrza Szwajcarii będąc do tego trzykrotnie królem strzelców tamtejszej ekstraklasy.

TYPOWY GOLEADOR. TEGO SZUKAŁA LEGIA.

Nsame w lidze szwajcarskiej dał się poznać z tego, że strzelał naprawdę dużo bramek. Od kiedy zawitał do drużyny Young Boys’ów kolejno strzelił: 13, 15, 32(!), 19, 21 i 9 bramek. Te liczby robią wrażenie, bo wyżej wymienione cyfry to bramki zdobyte przez Kameruńczyka licząc tylko ligę. I warto też dodać, że te ostatnie 9 bramek strzelił w zaledwie 18 meczach. Co by nie mówić, Berno i szwajcarska Super League to był jego dom. Profil Szwajcarska Piłka na X-ie (niegdyś Twitterze) opisując charakterystykę Nsame pisze o uzależnieniu Kameruńczyka od podań kolegów, braku mobilności poza polem karnym i o tym, że ex piłkarz YB raczej nie jest typem napastnika, który wykreuje sobie samemu ciekawą, bramkową sytuację. Można rzec, że Legia bierze 1:1 zastępcę dla Pekharta, który mimo różnych plotek o zainteresowaniu ze strony klubów z Dalekiego Wschodu w Warszawie przynajmniej na rok zostanie, ale pamiętamy, że wykluczając początek sezonu Czech kompletnie zawiódł (licząc gole zdobyte po 28 września 2023 do końca sezonu uzbierał tylko 3 trafienia). Także Nsame jest kimś, kogo Legia szukała, a warto dodać, że z Warszawy kreatywni zawodnicy nie uciekają, więc Elitim, Kapustka, Wszołek, czy też nowo pozyskany Luquinhas będą mieli sporo możliwości by kolokwialnie mówiąc „trafić” piłką w swojego nowego napastnika.

„2 MILIONY ZA 31-LATKA? PRZESADA”

Mimo tego, że Nsame w poprzednich latach w miarę regularnie strzelał bramki to kibice Legii nie są do niego do końca przekonani. Pierwszym powodem jest oczywiście fakt, że poza Szwajcarią Nsame nie dał rady sprostać oczekiwaniom i nie był on tak skuteczny, jak w barwach Young Boys’ów. Dwa włoskie epizody: w Venezii (Serie A) oraz w Como (Serie B) zakończył z 19 występami, 2 asystach i okrągłymi 0 bramkami na włoskich boiskach. Wiadomo, to nie są najłatwiejsze ligi do grania i bycia w nich gwiazdą, ale to przed przenosinami do Warszawy nie napawa kibiców optymizmem i to zdecydowanie, nawet pomimo tego, że Ekstraklasa nie jest lepszą ligą od szwajcarskiej Super League. Fanów „Stołecznych” nie zadowala też fakt, że Legia bierze zawodnika na jeden sezon. 31-letni piłkarz, bez potencjału sprzedażowego, dodatkowo do wykupu za 2 mln euro, co pobiłoby rekord transferowy ligi, no to może nie daje podstaw do jakiegoś niepokoju, ale kibice Legii woleliby widzieć w swoim zespole kogoś bardziej perspektywicznego. Kto wie, może Jacek Zieliński zimą poszuka do Nsame i Guala młodszego zawodnika, czas pokaże, ale w tym momencie kibicom nie podoba się forowanie wiekowych zawodników.

 

Jednak czy Nsame to jest zły transfer? Moim zdaniem nie. Tak jak wyżej wspomniałem, Ekstraklasa nie jest ligą lepszą od szwajcarskiej, lub choćby o podobnym poziomie, jak dwie najwyższe ligi włoskie, więc czysto teoretycznie przy dobrym serwisie Nsame spokojnie może załadować min. 10 bramek. Oczywiście, może być też tak, że on kompletnie nie wypali, już wielu w naszej lidze takich „kotów”, będących Panami Piłkarzami, na papierze nie wypalało, choćby przez Legię właśnie przewinęli się m.in. Eduardo czy Hildeberto Pereira, ale moim zdaniem Nsame podobnie do nich nie skończy. Czy Kameruńczyk skończy z tytułem króla strzelców? To się okaże, na pewno będzie w tej walce się liczył do końca. Jedno jest pewne: Legia na poważnie bierze nadchodzący sezon i chce po raz pierwszy od sezonu 2020/2021 sięgnąć po mistrzostwo Polski. Być może z takimi nazwiskami, jak Nsame, wspomniany wyżej Luquinhas, czy inni nowi zawodnicy, jak Claude Goncalves, Kacper Chodyna czy Roberto Carlos Fernandez (w momencie wychodzenia tekstu jego przyjście nie jest jeszcze potwierdzone), to mistrzostwo stanie się faktem.

 

 

 

 

Share via
Copy link