Obecny sezon Premier League wszedł już w decydującą fazę. Jak zwykle w najlepszej lidze świata dzieje się dużo. Pełno ferworu walki widzimy zarówno na szczycie tabeli, jak i na jej samym dnie. Najciekawszy jednak jest wciąż nierozstrzygnięty wyścig o tytuł mistrzowski. Na 3. kolejki przed końcem rozgrywek dalej nie mamy pewności, kto zdobędzie najcenniejsze trofeum w angielskiej piłce. Dzisiaj postaram się przeanalizować sytuacje dwóch klubów zamieszanych w bitwę o mistrzostwo. Zapraszam!
Arsenal dopnie swego?
„Kanonierzy” walczą o mistrzostwo od samego początku tego sezonu. Drużyna prowadzona przez Mikela Artetę co prawda miała kilka słabszych meczów w swoim wykonaniu (m.in. porażki z West Hamem i Fulham), ale odniosła też wiele zwycięstw, dzięki czemu zasiada obecnie na fotelu lidera Premier League. Ostatni tytuł mistrzowski londyński klub zdobył 20 lat temu (sezon 2003/2004), kończąc rozgrywki z 90. punktami na koncie. Na Emirates chcą powtórzyć po latach ten sukces i nie zamierzają się potknąć w czekających ich majowych starciach — tak bowiem wygląda terminarz Arsenalu:
4 maj, 13:30
Bournemouth (10 miejsce w tabeli)
12 maj, 17:30
Manchester United (6 miejsce w tabeli)
19 maj, 17:00
Everton (15 miejsce w tabeli)
Arsenal zebrał do tej pory równo 80. oczek. Zaraz za nimi w ligowej tabeli znajduje się Manchester City z tylko 1. punktem straty do „The Gunners”. Jest to solidna łyżka dziegciu w beczce miodu dla lidera Premier League, zwłaszcza że ich rywale z Manchesteru mają do rozegrania jeszcze zaległy mecz z Tottenhamem (do analizy „The Citizens” przejdziemy jednak później). Warto zaznaczyć również, że przez moment zauważalna była lekko słabsza forma Arsenalu. Drużyna z Londynu niespodziewanie odpadła z Bayernem w Lidze Mistrzów (po dość średnim dwumeczu ze strony „Kanonierów”), a także przegrała 0-2 z Aston Villą. Mimo wszystko londyńczycy wrócili do swojej dobrej dyspozycji i w ostatnich 3 ligowych spotkaniach odnieśli same zwycięstwa (m.in. 5-0 z Chelsea). Nic raczej nie wskazuje na to, że w którymś z najbliższych starć poniosą porażkę.
Jak wygląda sytuacja kadrowa Arsenalu? Mikel Arteta na najbliższy domowy mecz z Bournemouth ma dostępnych wszystkich zawodników. Nikt nie jest kontuzjowany i nikt nie pauzuje za kartki. Jest to optymistyczny scenariusz w kontekście końcówki sezonu, mianowicie jeżeli nikt teraz nie wypadnie ze składu, to „The Gunners” nie powinni mieć problemów z utrzymaniem swojej dobrej formy, zwłaszcza że ich piłkarze tworzą naprawdę świetną jedenastkę, a gra „Kanonierów” zachwyca wszystkich. Ofensywne trio Trossard — Havertz — Saka zdobyło we wszystkich meczach w tym sezonie łącznie 53 punkty w klasyfikacji kanadyjskiej Premier League. Warto również wspomnieć o pomocnikach Arsenalu — Ødegaard i Rice robią bardzo dobrą robotę w środku pola. Obrońcy londyńczyków (Gabriel, Saliba czy też White) to także prawdziwi profesjonaliści. Defensywa liderów ligi angielskiej zachowała czyste konto w aż 16 spotkaniach. Faktem jest również to, że Arsenal ma najwięcej zdobytych bramek w lidze (85), oraz najmniej straconych (28). Mikel Arteta stworzył zatem niesamowitą drużynę, która zasługuje na zdobycie mistrzostwa. Za „The Gunners” przemawia wszystko — ofensywa, defensywa, forma zawodników, terminarz czy też sytuacja w kadrze. Jednak jest ktoś, kto może im przeszkodzić w wielkim świętowaniu…
Maszyna Guardioli nie odpuszcza
Manchester City to klub, który ma „mistrzowskie DNA”. Od lat walczą o tytuł i rzadko kiedy ponoszą porażkę. „The Citizens” mają serię 3 zdobytych mistrzostw z rzędu i w ostatnim czasie ewidentnie zdominowali Premier League. 79 punktów to jednak wciąż za mało, aby przegonić Arsenal. No, chyba, że ma się asa w rękawie. W przypadku City jest to zaległy mecz ze Spurs. Dzięki temu piłkarze z Manchesteru mają do rozegrania jeszcze 4. spotkania, a zawodnicy z czerwonej części Londynu tylko 3. Właśnie ten czynnik może zaważyć o tym, że drużyna Guardioli ostatecznie wyprzedzi „Kanonierów”.
Coś, co może przemawiać przeciwko „The Citizens” to ich lekko gorsze nastroje po przegranym ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Ja jednak uważam, że piłkarze Guardioli to profesjonaliści i kiedy nie udaje im się osiągnąć jednego celu — skupiają się na następnym i to z jeszcze większymi chęciami. Są oczywiście szanse, że City się jeszcze potknie, ale ich terminarz nie wydaje się ciężki:
4 maj, 18:30
Wolves (11 miejsce w tabeli)
11 maj, 13:30
Fulham (13 miejsce w tabeli)
14 maj, 21:00
Tottenham (5 miejsce w tabeli)
19 maj, 17:00
West Ham (8 miejsce w tabeli)
Terminarz w miarę łatwy — ale co z kadrą? Z najnowszych informacji wynika, że na najbliższy mecz z Wolves zagrożony jest występ 3. piłkarzy City. Ederson w spotkaniu z Nottingham Forest doznał kontuzji barku. Można było usłyszeć informacje, że Brazylijczyk już nie zagra w tym sezonie, jednak prawdopodobnie powinien wrócić do gry za tydzień lub dwa. W najbliższym starciu z Wolverhampton w bramce zobaczymy najpewniej Stefana Ortegę. Phil Foden i Ruben Dias są natomiast po pauzie z powodu choroby i raczej powinni się znaleźć w kadrze na spotkanie z Wolves. Poza tym w City nie ma żadnych poważniejszych kontuzji.
W jakiej formie są piłkarze wicelidera Premier League? De Bruyne, Foden, Gvardiol, Bernardo Silva czy też Rodri są w świetnej dyspozycji i nie można się do nich w żaden sposób przyczepić. Pozostali gracze również mają dobry czas, a dzięki temu Guardiola ma pełne pole do popisu i może liczyć na to, że jeśli na kogoś postawi, to ten ktoś wywiąże się ze swoich obowiązków celująco. Jednak jest jeden piłkarz City, co do którego można czuć lekką niepewność. Jest to Erling Haaland, czyli z pozoru kluczowy gracz dla „The Citizens”. Norweg jednak w ostatnim czasie ma mocno zachwiany celownik, a czasami w ogóle jest niewidoczny. Haaland ewidentnie obniżył loty i jest to spory problem dla City. Mocno brakowało jego strzeleckiego instynktu np. w dwumeczu LM z Realem Madryt. W kilku spotkaniach Premier League także zawiódł. Może go również zabraknąć w kluczowych momentach w najbliższych starciach. Mimo świetnej dyspozycji innych piłkarzy, słaba forma napastnika nie jest niczym dobrym dla klubu. Warto jednak pamiętać, że City to organizm — tutaj każdy chce dać z siebie jak najwięcej, aby drużyna cały czas osiągała sukcesy, a jeżeli ktoś radzi sobie słabiej, to najczęściej inni zawodnicy starają się wspomóc kolegę na boisku. Widzimy to także w ostatnich meczach, gdzie „The Citizens” pokazują, że nic nie jest im straszne i nie oddadzą tak łatwo trofeum Arsenalowi.
Podsumowanie
Niestety „The Citizens” i „The Gunners” nie mają już do rozegrania bezpośredniego spotkania. Jeden taki mecz mógłby przesądzić o mistrzostwie dla którejś z drużyn. Warto jednak zaznaczyć, że obydwie drużyny muszą dać z siebie 100% w czekających ich starciach. Kto chce zostać mistrzem — nie może odpuścić. Kto będzie tryumfował? Oceniam szanse 50/50 z lekkim wskazaniem na City.
Ale co z Liverpoolem? Czy „The Reds” mogą jeszcze zdobyć mistrzostwo Anglii? Biorąc pod uwagę, że piłkarze Kloppa wygraliby wszystkie swoje majowe mecze (Tottenham, Aston Villa, Wolves), to zakończyliby sezon z 84 punktami na koncie. Przy tak niskim wyniku punktowym raczej ciężko byłoby im prześcignąć Arsenal lub City, dlatego na zdobycie tytułu przez „The Reds” pozostają tylko szanse matematyczne. Można powiedzieć, że sami zgotowali sobie taki finał, przegrywając ostatnio niespodziewanie z Evertonem czy Crystal Palace. Kandydat na mistrza nie może potykać się w takich spotkaniach.
Źródło obrazka wyróżniającego: The Federal